Nie jem mięsa. Od wielu lat. Przez te lata raz zjadłam pierogi z mięsem, domowej roboty, a raz krokiety z mięsem, z mokotowskiej garmażerki. Czy żałuję? Żałuję, że nie mogłam od razu popić wódką, mojemu żołądkowi byłoby lepiej. Czy mogłam odmówić? Oczywiście. Ale nie chciałam.
Pierogi czekały na mnie, ulepione własnoręcznie w upalny, sierpniowy dzień, przez moją 85-letnią ciotkę. Nie wiedziała wtedy, że jestem wegetarianką. A ja pomyślałam, że jeśli kobieta w tym wieku, z okazji mojej wizyty, w trzydziestostopniowym upale lepi dla mnie pierogi, to ja je zjem.
Podobnie było z krokietami. Talerz z nimi (i kubeczek z barszczem) postawił przede mną pan lat 97. Szczęśliwy, że ktoś go odwiedza. Dawno nie miał gości, więc specjalnie postarał się o obiad. Miał też ciasto i domowe maliny w soku. Czy mój wegetarianizm bardzo ucierpiał? Nie. Wyszłam z tomikiem wierszy i ciężarem na żołądku, ale uśmiechnięta.
Czasami trzeba porównać wartości i wybrać cenniejszą. To był ten moment.
Odpuszczanie
W grudniu dużo mówi się o odpuszczaniu sobie. Nie chcemy się zajechać przygotowaniami, nie chcemy wysłuchiwać przy wigilii pytań o życie prywatne, chcemy po swojemu, na spokojnie. I to jest zdrowe. Dbanie o siebie jest super. Robimy to – nareszcie. Nasze pokolenie jest chyba pierwszym, które potrafi zadbać o swoje zdrowie psychiczne. Dostrzega je, przede wszystkim. I to jest bardzo, bardzo dobre. Kultura poświęcania się, zaciskania zębów i bycia twardym za wszelką cenę nikomu nie służy.
Jednak te teksty o odpuszczaniu i fantazje o wieczorze wigilijnym spędzonym na nartach lub na własnej kanapie, z popcornem i filmem, skierowały moje myśli w jeszcze inną stronę. Jest styczeń. Przyglądamy się sobie na nowo.
Zrób to dla babci
Nauka dbania o własne potrzeby jest ważna, ale ważni są też inni. Lubię odwoływać się do metafory rodziny (tej rodzonej czy z wyboru) jako tkaniny. Każdy z nas jest nicią tworzącą mocny materiał. Dbając o swoje zdrowie, fizyczne i psychiczne, dbamy pośrednio o dobrostan bliskich. Opiekujemy się sobą, by móc opiekować dziećmi. Stąd ta maska tlenowa dla rodzica – on musi być w formie. Patrząc na to z jednej jeszcze strony – ci inni nie są mniej ważni od nas. Ich uczucia, ich emocje.
Możemy w imię luzu i świętego spokoju wyjechać na narty i nie pojawić się na rodzinnej wigilii. Ale na tej kolacji może być ktoś, kto tego nie zrozumie. Nie dlatego, że jest niemądry, złośliwy albo zaściankowy. Może to być 90-letnia babcia, której wychowanie i formacja przypadły na zupełnie inne czasy i warunki, więc nie jest w stanie się przeprogramować. Nie zrozumie, że ktoś może odpuścić rodzinną wigilię. Po prostu nie zrozumie, bez złych intencji. I to nie będzie dla niej miłe. Wam potem też, jeśli to były ostatnie święta tej babci. To może zabrzmieć jak Janusz L. Wiśniewski albo inny Coelho, czy jeszcze inne tandetne granie na emocjach, wiem.
Ja odnoszę się do starej, dobrej empatii. Dbając o swój dobrostan miejmy też na uwadze innych. Nie z obowiązku, ale z troski i miłości. I tak, ja nie odpowiadamy za samopoczucie innych – bo ludzie są dorośli – tak możemy mieć na nie wpływ. Troszczmy się o siebie, bądźmy dla siebie dobrzy, ale nie zapominajmy o innych. Oni tam są, obok.
Dziękuję za lekturę
Ola
Zainteresował Cię ten tekst?
Możesz wspierać moją twórczość i postawić mi kawę http://buycoffee.to/koralowamama
Przeczytaj inne z kategorii CODZIENNOŚĆ
Obserwuj mnie na Facebooku
Obserwuj mnie na Instagramie