Ludowy przesąd mówi, że w domu, w którym jest kłótnia, nie wyrośnie ciasto drożdżowe. Ja sama kiedyś bałam się ciasta drożdżowego. Nie miałam cierpliwości do wyrabiania, bałam się wyrastania, a drożdże wydawały mi się trudniejsze do okiełznania niż bezpieczny proszek do pieczenia. Po dwóch miesiącach w domu, gdy każde zajęcie zajmujące głowę i ręce jest na wagę złota, mam za sobą drożdżową babę, kilka chlebów i placków z owocami. Przeplatam je z wypiekaniem chleba na zakwasie, więc zaraz zacznę składać się z kawy i mąki…
Nie boję się już drożdży. Nie boję się dać mniej, niż w przepisie, zamienić suchych na świeże, a wyrabianie ciasta jest najcudowniejszą medytacją.
Pamiętam też o przesądzie z kłótnią, w czasie której trzaska się drzwiami i robi przeciągi. A drożdże lubią ciepło i spokój.
Chciałabym podzielić się z Wami moją modyfikacją przepisu Nigelli Lawson z książki „Nigella gryzie” (która była chyba moją pierwszą książką kucharską). To przepis na drożdżowy placek jabłkowo-jeżynowy, który zweganizowałam usuwając jajka i masło i zmieniłam owoce. Przepis na wegańską kruszonkę mam ze strony Ale Torcik! . To pyszny, bardzo prosty w przygotowaniu placek, który gości na naszym stole regularnie.
Placek drożdżowy z owocami
Składniki:
- 350-400 g mąki pszennej
- 0,5 łyżeczki soli
- 50 g cukru
- 3 g drożdży suszonych lub ok. 6 g świeżych
- 1 łyżeczka cukru waniliowego
- skórka otarta z połowy cytryny
- ćwierć łyżeczki mielonego cynamonu
- 125 ml letniego mleka roślinnego
- 50 g oleju
- poza sezonem: niecałe opakowanie mrożonej mieszanki kompotowej, w sezonie świeże owoce
- na kruszonkę: 2 łyżki mąki, 2 łyżki cukru, łyżka oleju
Jeśli używam świeżych drożdży, to najpierw łączę je z letnim mlekiem, a z odmierzonych cukru i mąki biorę po łyżce i dodaję do mleka. Mieszam i odstawiam na kwadrans w cieple i spokoju. Gdy pojawia się piana, wtedy widać, że drożdże ruszyły. I dalej już łączę składniki.
Jeśli mam suszone drożdże, to mieszam mąkę, sól, cukier, cukier waniliowy i drożdże w misce. Dodaję mleko, skórkę cytrynową i cynamon. Mieszam aż się połączą. Na początku może trochę się lepić! Potem dodaję olej i zaczynam wyrabiać ciasto. Zawsze wyrabiam ręcznie i trwa to, w zależności od ciasta, nie mniej niż 10 minut, a zazwyczaj około 20. Gotowe ciasto jest gładkie, nie lepi się, ładnie błyszczy. A to dodatkowo pięknie pachnie skórką cytrynową!
Po wyrobieniu ciasto zostawiam w misce przykrytej folią, w ciepłym miejscu. W chłodniejsze dni to piekarnik z włączonym światełkiem. A czasem, gdy wyrabiam wieczorem – zostawiam w lodówce na nocne wyrastanie w chłodzie. To chyba mój ulubiony sposób.
Gdy ciasto już jest gotowe i podwoiło objętość wykładam na blachę ok 20 x 30 cm (wcześniej wyłożoną papierem) i rozciągam. Odstawiam na bok, by przygotować owoce i kruszonkę, a ciasto sobie wtedy ponownie wyrasta. To też czas na rozgrzanie piekarnika do ok. 200 stopni.
Owoce z mrożonki oczywiście wcześniej trzeba rozmrozić, i pozbawić nadmiaru wody. Świeże pokroić. Przygotowuję kruszonkę mieszając palcami mąkę, cukier i olej. Czasem dodaję mielone migdały, czasem wiórki kokosowe.
Gdy piekarnik jest gotowy, wykładam owoce na ciasto i posypuję kruszonką. Wstawiam do piekarnika i po ok 10-15 minutach zmniejszam temperaturę do ok. 180 stopni. Piszę około, ponieważ na moim piekarniku starły się oznaczenia z temperaturą (ok, same się nie starły). Dopiekam około 20 minut, podpatrując czy ładnie się rumieni. Jak kruszonka łapie kolor, wtedy wyłączam. I już!
To najpiękniej pachnące ciasto jakie ostatnio piekłam!
Domowe wypieki
Wybierając mieszankę kompotową kierowałam się smakiem – owoce są dość kwaśne (sporo aronii i porzeczki!), więc przyjemnie się komponują ze słodyczą ciasta i kruszonki. Niebawem upiekę z rabarbarem, a potem pewnie z truskawkami…
Zapach domowego ciasta jest jednym z moich ulubionych. Przyjemność, jaka płynie z zamienienia kilku składników w coś tak pysznego – jest nie do podrobienia. A to ciasto jest tak proste, że można je robić z dziećmi (lub dać im do zrobienia). I to dobry sposób na ten trudny czas. Zmysłowe przyjemności – tu angażujemy wzrok (kolory owoców!), węch (skórka cytrynowa…), dotyk (masaż dłoni przy wyrabianiu ciasta) i na końcu, smak.
Smacznego!
Ola
Zainteresował Cię ten tekst?
Przeczytaj inne z kategorii LIFESTYLE
Obserwuj mnie na Facebooku
Obserwuj mnie na Instagramie