Wiecie już, że zrobienie 10 000 kroków każdego dnia jest najtańszym sposobem na zachowanie zdrowia, wąskiej talii i czego tam się jeszcze potrzebuje? Magia 10 000 kroków działa – mamy krokomierze w smartfonach albo specjalne zegarki, które na dzień dobry jako docelową wartość pokazują właśnie 10 000 kroków. Ile dziś masz na liczniku?

Skąd się wzięło 10 000 kroków?

Wszystko zaczęło się w latach ’60 ubiegłego wieku w Japonii. W 1964 roku w Tokio odbywały się Igrzyska Olimpijskie i sprawy sportu oraz aktywności fizycznej zyskały na popularności. Wykorzystała to firma Yamesa, która wyprodukowała pierwszy krokomierz. Nazywał się manpo-kei i w jego nazwie zawierała się miara 10 000. Uznano po prostu, że to liczba, która dobrze brzmi, jest osiągalnym wyzwaniem i…dobrze sprzeda produkt. Oczywiście, poparto to również badaniami, które wskazywały, że tak, zrobienie 10 000 kroków dziennie korzystnie wpływa na zdrowie. Ale czy to oznacza, że zrobienie 10 000 kroków automatycznie działa jak dieta odchudzająca i uzdrawia? No, nie.

Ile kroków musisz zrobić dla zdrowia?

Zgodnie z badaniami naukowców zajmujących się aktywnością fizyczną (Tudor-Locke, Bassett, 2004) sprawa kroków wygląda następująco:

<5000 – siedzący tryb życia

5000 – 7499 – niski poziom aktywności

7500 – 9999 – umiarkowana aktywność

>10 000 – wysoki poziom aktywności

>12 500 – bardzo duża aktywność

Przy czym dotyczy to tylko zdrowych dorosłych. Naukowcy zauważyli, że poziom 10 000 kroków może być za niski dla… dzieci. A zdrowi dorośli spoko, byle nie mniej niż 7500 bo to jednak oznacza siedzenie na tyłku. A to jest po prostu niezdrowe.

Reklamowane w mediach 10 000 kroków nie odchudza. Nie powoduje, że automatycznie stajemy się zdrowsi. Ale jest jednak sygnałem: ruszam się. Ja sama codziennie robię minimum 8 000 kroków, ale gdy zrobię 12 000 to nie robi to na mnie wrażenia. Po wieczornym spacerze z Ojcem Dzieciom krokomierz w smartfonie pokazuje 20 000 kroków na koniec dnia. I zastanawiam się, czy miałabym takie wyniki, gdyby pod blokiem stał samochód.

Mam takie wspomnienie: moje dziecko zaprosiło do domu kolegę z klasy. Umówiliśmy się z rodzicami dziecka, że zabierzemy je po szkole, mieliśmy upoważnienie itd. Ze szkoły do domu mieliśmy wtedy 1,5 kilometra. I pamiętam, że moje dziecko spokojnie spacerowało, a kolega… w połowie drogi marudził, czy jeszcze długo i że bolą go nogi. Był kompletnie nieprzyzwyczajony do chodzenia – do szkoły jeździł codziennie samochodem.

Co da Ci 10 000 kroków?

Tak naprawdę to nieistotne, czy dziś zrobisz 10 000 kroków. Jasne, badania potwierdziły, że to jest wartość wskazująca na aktywność odpowiednią dla naszego zdrowia. Spacery są po prostu zdrowe, redukują ryzyko otyłości, zmniejszają apetyt na słodycze (jednak za mało chodzę…), zwiększają odporność. Wiemy jednak, że dziś problem smogu rośnie i czasem spacery są po prostu niewskazane. Dlatego nie warto trzymać się kurczowo tej liczby – chodzi o to, żeby po prostu się ruszać. Ważne jest, żeby ruszanie się, ćwiczenia, rozciąganie, wstawanie od biurka co jakiś czas – było nawykiem. Ja nie lubię basenów, więc wybieram rower. Nie lubisz biegać? Spróbuj polubić się z orbitrekiem. Zastanów się, czy zawsze musisz podjeżdżać samochodem. Pilnuj, żeby Twoje dzieci chodziły, biegały, spędzały czas na podwórku. A o 10 000 kroków zapomnij i nie wpatruj się w licznik krokomierza. Dziś tylko 5000 kroków? Trudno, zrób kilka brzuszków albo i nie – może to nie Twój dzień?

Zainteresował Cię ten tekst?

Przeczytaj inne z kategorii ZDROWIE

Odwiedź mnie na Facebooku

Obserwuj mnie na Instagramie