Jej pierwsza ciąża była trudna, ale nie dlatego, że coś było nie tak ze zdrowiem. Owszem, tydzień spędziła na oddziale patologii ciąży, ale to były tylko przedwczesne skurcze i lekarze szybko sobie z nimi poradzili. Z innymi kobietami w ciąży łączyła ją niepewność i myśli o przyszłości. Ale w jej przypadku dotyczyło to często najbliższej przyszłości, na przykład wieczoru. W pewnym momencie zaczęła zaznaczać krzyżykiem dni, kiedy TO się działo. Pierwszy raz po porodzie krzyżyk zaznaczyła, gdy jej synek miał dwa tygodnie. Wtedy pierwszy raz od porodu jej partner wrócił do domu pijany.
Przemoc domowa – on się zmieni!
Jeszcze w ciąży zdarzały się awantury. W autobusie, na ulicy, w domu. Potem trochę przepraszał, trochę udawał, że nic się nie stało. Bywał miły, romantyczny, dawał prezenciki. Przypominał, jak dobrze może być razem. A potem znowu wracał do domu i już gdy stawał w drzwiach wiedziała, że znowu zaśnie zapuchnięta od płaczu. Gdy któregoś razu sąsiedzi zaniepokojeni odgłosami wezwali policję, zastanawiała się, czy to jej życie, czy koszmarny sen. Siedziała w zaawansowanej ciąży, zapłakana i na pytania młodego posterunkowego, czy potrzebuje pomocy, odpowiedziała cicho „nie, dziękuje”. A on wtedy po prostu wstał, uzupełnili z kolegą notatki w zeszycikach, spisali dane i poszli. I została z nim sama. W tej ciąży, przerażona, bezradna. Ale wierzyła, że on się zmieni. Obiecywał. Kochała go. Przecież jej nie bił.
Przemoc domowa to nie tylko bicie
Teraz uwaga, czytajcie, bo to ważne. Zgodnie z Ustawą o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie przemoc to:
jednorazowe albo powtarzające się umyślne działanie lub zaniechanie naruszające prawa lub dobra osobiste osób wymienionych w pkt 1, w szczególności narażające te osoby na niebezpieczeństwo utraty życia, zdrowia, naruszające ich godność, nietykalność cielesną, wolność, w tym seksualną, powodujące szkody na ich zdrowiu fizycznym lub psychicznym, a także wywołujące cierpienia i krzywdy moralne u osób dotkniętych przemocą.
Kiedy jej synek miał może dwa miesiące, znowu stała w oknie. Zobaczyła, że on wraca i poczuła krew odpływającą z twarzy. Tym razem był tak pijany, że awanturując się nie zauważył, jak powoli, mechanicznymi ruchami, zdrętwiała ze strachu wrzuca do torby książeczkę zdrowia synka, swoje dokumenty, bieliznę na zmianę. Potem, gdy zamknął się w łazience wykonała telefon. Miała wtedy w głowie jedną myśl. Nie chciała, żeby jej słodki, ukochany synek miał takie dzieciństwo. Ten telefon ją uratował. Ją i jej syna.
To nie twoja wina
Na nowej płycie Kasia Nosowska śpiewa :
„Niby wiesz, że się żyje żyje żyje a na mecie jest śmierć,
niby wiesz, a pozwalasz osiłkowi przy dzieciakach się prać.
Widzisz sufit i ryczysz bez dźwięku kiedy przychodzi noc,
gdy cię ciałem dociska do łózka, bierze swoje ten cham.
Skoro wiesz, czemu lekko traktujesz, jakby w miejscu stał czas,
czemu tkwisz w dybach lęku, w tej celi, którą stał się wasz dom.
Choć przeraża cię zmiana – bierz dzieci i nogi za pas!
Kto ci zabroni? Kto? No kto?”
Nie wiem, kto dał prawo Kasi Nosowskiej pisać o ofiarach przemocy domowej, gwałtów, że cokolwiek traktują „lekko”. I jeszcze to pytanie „kto ci zabroni?”. Łatwo powiedzieć, szczególnie matce trójki drobiazgu w małym miasteczku, utrzymywanej przez przemocowego męża. I to trochę brzmi jak obwinianie ofiar za to, że są ofiarami. Przecież wystarczy wziąć nogi za pas. To się tak świetnie rymuje.
Widzicie definicję przemocy podaną wyżej. Przemoc domowa to nie tylko bicie i gwałty. Często ofiary przemocy nie uświadamiają sobie, że to co je spotyka to jest przemoc. Często wierzą, że on się zmieni (nie zmieni się – zapewniam). Często nie wiedzą, gdzie szukać pomocy. Nie mają siły. Nie mają pieniędzy. Czasem, chociaż to trwa, potrzebny jest jakiś impuls.
Przemoc domowa – ja też byłam ofiarą
Dziewczyna, o której piszę na początku, to ja. I to są moje doświadczenia sprzed kilkunastu lat. Mój strach, moje łzy, moja naiwna wiara, że on się zmieni. I potem ten impuls. Miałam ogromne szczęście, że miałam dokąd uciec i dostałam wsparcie najbliższych. Wiem też, a wymagało to wiele pracy ode mnie, że to nie jest powód do wstydu. Nie wstydzę się tego, że ktoś stosował wobec mnie przemoc. I nie wstydzę się tego, że trwało to tak długo, zanim uciekłam. To są trudne decyzje, bolesne i nie jest łatwo tak po prostu „wziąć nogi za pas”, Katarzyno.
Statystyki policyjne za rok 2017 podają, że 67 984 kobiet było ofiarami przemocy domowej, dla których założono „Niebieską Kartę”. Ile przypadków przemocy nie zgłoszono? Nie wiem, ale już sama ta liczba jest przerażająca. Tylu mieszkańców mają Pabianice, a wszystkie kobiety-ofiary nie zmieściłyby się w Lesznie czy Przemyślu.
Co można zrobić?
Jeśli doświadczasz przemocy domowej, a nie wiesz, co możesz zrobić w swojej sytuacji, skontaktuj się z Niebieską Linią. Możesz w ciągu dnia zadzwonić do nich lub wejść na stronę i przeczytać o rodzajach pomocy. Możesz też poszukać na stronie urzędu miasta informacji o najbliższym Ośrodku Interwencji Kryzysowej. W Warszawie działa sieć placówek udzielających pomocy, których listę znajdziesz TU
Porozmawiaj ze swoimi bliskimi, zaufaną przyjaciółką, członkiem rodziny, któremu ufasz. Opowiedz o swoim doświadczeniu. Być może nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, przez co przechodzisz. Ofiary przemocy świetnie się maskują. Wyjdź z cienia – to nie jest twoja wina. To nie ty powinnaś się wstydzić.
Jeśli podejrzewasz, że osoba którą znasz jest ofiarą przemocy domowej, spróbuj z nią o tym porozmawiać. Może się zdarzyć, że wszystkiemu zaprzeczy. Może też się okazać, że będziesz pierwszą osobą, która ją o to zapyta, na którą długo czekała. Jeśli czujesz, że nie wiesz jak taką rozmowę zacząć, skontaktuj się z jedną z instytucji pomocowych (listę znajdziesz tu) i po prostu zapytaj, co robić.
Przemoc domowa wciąż jest tematem tabu. Ofiary wstydzą się bycia ofiarami. Sąsiedzi nie słyszą i nie reagują, gdy kolejna awantura za ścianą. Piosenkarka beztrosko pyta „czemu lekko traktujesz?”. A w tym nie ma nic lekkiego. To ogromny, bolesny ciężar, którego trudno się pozbyć. I zostawia blizny na całe życie. Ale są miejsca i są ludzie, którzy chcą pomóc. I warto tej pomocy szukać.
Jeśli trafiłaś tu, przeczytałaś ten tekst i czujesz, że mówi o tobie to wiedz, że trzymam za ciebie kciuki. I mocno cię przytulam.
13 Comments
Hana
Bardzo mi przykro, ze to Cię spotkało. Nie wiedziałam :(((( Gratuluje Ci, ze udało Ci się zawalczyć o siebie i normalną rodzine. ❤️❤️❤️
Aleksandra
Dziękuję ♥
Dagmara
ojej bywam na Twoim blogu, ale tego nie wiedziałam :( przykro mi bardzo i gratuluję siły i tego, że udało Ci się z tego wyjść. Mam nadzieję, że Twój post też pomoże innym osobom dotkniętym przemocą
Aleksandra
Ja też mam taką nadzieję!
Marlena H.
Współczuję, że musiałaś przeżyć tak ciężkie chwile. Jednak cieszę się, że się odważyłaś i uciekłaś. Zawalczyłaś o siebie i dziecko. Choć na pewno nie było łatwo, tym bardziej, gdy agresorem jest osoba bliska, ta, którą się kocha…
Maugo
Gratuluję, współczuję jak najbardziej, ale przede wszystkim gratuluję przerwania fali przemocy jak również powiedzenia o tym otwarcie!
Czytam Twój blog prawie 6 lat, temat który teraz (dziś) poruszyłaś/opisałaś jest niezwykle ważny jak również trudny….
Ja się zorientowałam we wczesnej ciąży… i po prostu uciekłam. Córka nie zna swojego „taty” Czasem mam wątpliwości… Czy można było inaczej nie wiem delikatniej ? Ale rachunek sumienia zawsze utwierdza mnie w podjętej decyzji.
Pozdrawiam
Aleksandra
To nigdy nie są łatwe decyzje – ale im szybciej podjęte, tym lepiej!
kobieta po przejściach
Prawda jest taka, że te instytucje pomocy nie pomogą. Zazwyczaj obiecają i zastosują procedury, ale naprawdę nie pomogą. Mocując się z przemocowcem i z instytucjami pomocy, człowiek nabiera sił. Wobec rozczarowania tymi instytucjami człowiek utwierdza się powoli w gorzkim poczuciu, że być może tylko ja sama mogę sobie pomóc. Idąc dalej, szukając tej pomocy. Tysiąc razy opowiadając tę samą historię. Robiąc się coraz twardszą. Wiem, przeszłam to wszystko. Małżeństwo z „osobowością odwetową” (cytat z opinii biegłych), człowiekiem któremu tak dobrze się mnie biło, wyzywało, gdy byłam w ciąży, gdy byłam po poronieniu, gdy wracałam do domu po porodzie. Któremu się tak łatwo biło małe dziecko, a gdy je broniłam, obrywałam ja, na oczach mojego dziecka, a ono zostawało dalej ze słowem od ojca „widzisz, to przez ciebie”. Najpierw umiera miłość i trzeba uwierzyć, tak, miłość umarła, choć tak się starałam. Potem umiera lojalność, jak długa ona umiera. Ucieka się dopiero wtedy, gdy zagrożone jest życie. Wstyd? najmniejszy problem. Gdy ja ofiara przemocy zeznaję 5 godzin na stojąco, opowiadam o najgorszych chwilach mojego życia, o strasznych koszmarnych sytuacjach, gdy płaczę, zanoszę się astmą, a on sprawca sobie siedzi, w garniturze, z uśmiechem ironii, pisze na karteczkach swoje uwagi, przepytuje mnie siedząc – to kto powinien się wstydzić? Ja? Czy może całe społeczeństwo, że nie szanuje kobiety, która wyszła powiedzieć prawdę.
Ewelina
Masz świętą rację.
Aleksandra
Bardzo mi przykro, że masz za sobą takie przejścia. To jest dla nas, czyli społeczeństwa, duża lekcja do odrobienia – i wsparcia dla potrzebujących ofiar przemocy, i szacunku, i zrozumienia.
Sylwia z Młoda mama pisze
Gratuluję odwagi. To fakt, że łatwo się mówi z boku, a jeśli ktoś nie ma pracy i pomocy rodziny to ciężko jest odejść. Ale na pewno warto. Mój partner był takim dzieckiem, jak Twój synek. Tyle że jego matka nie odeszła. Bo „co ludzie powiedzą”. Od ojca oprawcy uwolniła go jego śmierć, zapił się na śmierć.
Aleksandra
Bardzo smutna historia. Bardzo…
Ewelina
Wow, mam łzy w oczach. Długo czytam Twój blog, zawsze wydawałas się mi bardzo twardą silną i niezależną kobietą. Nie podejrzewałam że możesz mieć za sobą takie przejścia. Jeśli osoba z takim charakterem tkwiła w takiej relacji, obawiając się w końcu ją przerwać, to nie wyobrażam sobie ile siły musi wykrzesać z siebie ktoś słaby i zagubiony. Kobieta zwykle ucieka od przemocowca dopiero jak pojawi się dziecko, dla niego zdobywa się na te siłę. Jak mało muszą szanować się kobiety, które dla siebie samej nie są w stanie tego zrobić. Oby coraz częściej jednak te siłę odnajdywaly. Nie tylko dla dzieci. Także dla samych siebie.