Spędziliśmy ze sobą dwa tygodnie, bez przerwy, razem. Tak, to wpłynęło na nasze relacje. Tak, to były bardzo intensywne dwa tygodnie. Byłam zaskoczona tym, co się stało. Wiecie, wakacje z rodziną to nie rurki z kremem.

 

Wspólny czas

Te wakacje zaczęłam planować zimą. W połowie lipca uświadomiłam sobie, że nasz wspólny wyjazd już za chwilę. I dotarło do mnie, że to pierwszy od kilku lat tak długi urlop spędzany całą czwórką razem. Ojciec Dzieciom, Starszak, Panienka i ja. Cztery różne charaktery, cztery różne osobowości. Dwójka dzieci, których potrzeby w jednym czasie bywają sprzeczne. Nastolatek i mała dziewczynka. No i my. Zastanawiałam się, czy wakacje z rodziną nie spowodują, że każdy zatęskni za samotnością. W dzisiejszych czasach mieszkamy ze sobą, widujemy się rano, po południu i wieczorem, razem spędzamy weekendy i przerwy świąteczne. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, by być ze sobą 24/24. Zostają wakacje, ale gdy dzieci dorastają to ferie są dla nich czasem obozów z rówieśnikami. W skali całego życia dosłownie kilka, może kilkanaście razy pojedziemy na wakacje całą rodziną, na dwa tygodnie. Sama nie wiem, czy za rok czternastoletni Starszak będzie miał na coś takiego ochotę. Chociaż po cichu wierzę, że tak. 

 

Wakacje z rodziną

Gdy wróciliśmy do domu, a dzieci rozjechały się dalej na wakacje, poczułam że za nimi tęsknię. Po tych dwóch tygodniach nie mam przesytu, nie jestem nimi zmęczona, nie brakuje mi ciszy i samotności. Weszliśmy w fajny rytm i okazało się, że jesteśmy jak orkiestra. Każdy z nas jest innym instrumentem, ma inny charakter – ale razem to naprawdę działa. 

Czy były zgrzyty? Oczywiście! Jesteśmy ludźmi z krwi i kości. Ale ten czas przypomniał mi, jak bardzo fajną paczką jesteśmy. Opalenizna zejdzie, poziom relaksu opadnie, a to poczucie wspólnoty będę pielęgnować. Obiecuję sobie, że będziemy celebrować wspólne posiłki. I zaczniemy częściej chodzić na spacery. Razem. Jak na wakacjach.