Akcja #metoo bardzo mnie poruszyła. Nie tylko dlatego, że sama opublikowałam taki status na facebooku. Również dlatego, że im bardziej myślałam, tym więcej sytuacji mi się przypominało. Sytuacji wsadzonych w głębiny podświadomości, zapomnianych, zamiecionych pod łóżko. Poruszyło mnie też to, że praktycznie każda z moich koleżanek opublikowała ten status. I cieszę się, bo widziałam ile dyskusji to wywołało. Ile rozmów, również z kolegami. Jeśli kilku uświadomiło sobie, w czym rzecz, to dobrze. Teraz tylko zastanawiam się, co zrobić, żeby Panienka nigdy nie powiedziała #metoo, #jateż 

Nigdy.

Ustalamy granice

W Rodzicielstwie Bliskości ważne są granice. Szanowanie granic dziecka i szanowanie granic rodzica. Uwaga i otwartość. Bliskościowy rodzic uznaje za fakt, że jego dziecko jest odrębną jednostką. Ja nie jestem moim dzieckiem, a moje dziecko nie jest mną. Znacie tę sytuację, gdy mamie jest zimno, więc zapina dziecku kurtkę? No właśnie. To jest taki moment, gdy trzeba powiedzieć sobie „stop”. 

Dzieci mają swoje własne upodobania i odczucia. Coś, co jest miłe i przyjemne dla mnie, niekoniecznie jest takie dla nich. Coś, co jest dla mnie uciążliwe, im może nie przeszkadzać. I nie można narzucać dzieciom, siłą swojego rodzicielskiego autorytetu, że jest tak a nie inaczej, bo my tak uważamy. Każdy ma swoje granice. 

 

Autorytet

Wciąż jeszcze, w tradycyjnym modelu wychowania, dzieci uczone są bezwzględnego szacunku do starszych, niezależnie od wszystkiego. I owszem, mój syn do babci raczej nie powie „babciu, zrób mi kanapkę” tylko „czy babcia mogłaby mi zrobić kanapkę?” albo coś w tym kierunku, a w tramwaju bez mrugnięcia ustępuje starszym osobom. Ale to jest kwestia wychowania i manier. Nasze dzieci uczą się, również przez obserwację i słuchając naszych rozmów, że nie każdy dorosły zjadł wszystkie rozumy, a starszy nie znaczy mądrzejszy. Tłumaczymy obojgu, Panience i Starszakowi, że mają swoje prawa, prawa dziecka i prawa człowieka, których przestrzegać powinni wszyscy. Dorośli też. I te prawa są bardzo ważne.

 

Jak uchronić dziecko?

Po tym przydługim wstępie chciałabym przejść do konkretów. Co możemy zrobić, żeby nasze dzieci w przyszłości nie padły ofiarą molestowania seksualnego? Możemy uczyć je pewnych rzeczy już teraz.

 

  • Nie ma obowiązku dawania buziaka cioci, przytulania wujka i innych form kontaktu fizycznego.
  • Nie ma obowiązku stawania przed dorosłymi i mówienia wierszyka, kilku zdań po angielsku czy śpiewania piosenki z przedszkola. 
  • Jeśli dziecko chce być samo w łazience, to chociaż wydaje nam się bobasem, musimy to uszanować.
  • Najadło się? To wystarczy. Nie dopychamy na siłę, nie ma „jeszcze jednej łyżeczki”. Dziecko wie, co czuje. Albo uczy się rozpoznawania swoich odczuć. To ważne.
  • Dziecko mówi, że nie chce? No to nie chce. Nie upewniamy się trzy razy i nie próbujemy przekonać. Nie chce i już. Może zmienić zdanie za 5 minut, ale to jego zdanie.

 

Wszystkie sytuacje, w których dziecko jest przymuszane do tego, by przełamać swój wstyd, swoją niechęć, w imię tego, że ciocia się obrazi, tak wypada, zrób nam przyjemność, oj nie marudź – prowadzą do tego, że za kilkanaście lat mogą paść ofiarą znacznie poważniejszych sytuacji, w których osoba starsza, o wyższej pozycji, posiadająca władzę wykorzysta tę słabość.

Właśnie dziś możemy wzmacniać w naszych dzieciach poczucie własnej wartości, które pozwala powiedzieć „nie” i odmówić sytuacji, w której czują się źle. 

Musimy też pamiętać o przekazaniu naszym dzieciom jeszcze jednej rzeczy: Jeśli przydarzyło się coś złego, to nie dlatego, że reakcja była nieodpowiednia, zbyt późna, zbyt słaba. Jeśli ktoś zrobił coś nieprzyjemnego, niemiłego, to dlatego, że ta osoba to zrobiła. To ona jest problemem.