Pamiętacie kiedy pierwszy raz pisałam o serii U4? Wydawnictwo Polarny Lis wydało kolejne dwa tomy i teraz mam komplet. W zasadzie: mamy. Starszak i ja. Znowu wpadliśmy po uszy w ten mroczny, postapokaliptyczny świat. Niby to kompletnie nie mój klimat, a jednak…
Zacznę od Yannisa. Syn emigrantów, ze skromnego domu, ale wypieszczony przez matkę. Trochę podobny w tym do Julesa, któremu niczego nie brakowało. Yannis na naszych oczach dorasta, nabiera pewności siebie. Polubiłam go – jest czuły, refleksyjny, obserwuje świat. Jest też lojalny, co nie jest w świecie po apokalipsie takie oczywiste. Większość osieroconej młodzieży, walcząc o przetrwanie, musi myśleć tylko o sobie. On dostrzega też innych.
Chciałabym z Wami podzielić się jednym fragmentem tej książki:
– Czuję, że szukasz czegoś, o czym sam nie masz pojęcia. Być może siebie samego. Ale wiesz, w rzeczywistości siebie się nie znajduje. Siebie się tworzy. Wystarczy mieć idealne wyobrażenie siebie i czekać. Czy wiesz, kim chcesz się stać?
– Kim…Się stać? Kiedy wszyscy umarli?
– Tak. Ty tu jesteś. Ja jestem. Słońce na zewnątrz świeci, a trawa znów wyrośnie tej wiosny. A zatem to nie koniec świata.
– Ależ to jest koniec świata.
– Masz rację. Ale wiesz, w ciągu życia przeżywa się wiele końców świata. Najtrudniej przetrwać to, zachowując godność.
To dość brutalna prawda. Przeżywamy w życiu kilka końców świata. Nie wiem, na ile z tego zrozumiał Starszak, ale to naprawdę mocny przekaz o tym, że nie wolno tracić nadziei. Nadzieja to w końcu główny motyw w tych książkach.
Tyle o Yannisie. A co ze Stéphane? Jest zdeterminowana, jest odważna. Jej awatar z WOT, Lady Rottweiler, niewiele różni się od niej w rzeczywistości. Poprosiłam Starszaka, żeby powiedział mi jakie są jego wrażenia po lekturze tej części:
– Czy poleciłbyś komuś tę książkę?
– Tak, ponieważ jest wciągająca.
– Czy różni się od pozostałych książek z serii?
– Każda jest inna!
– Którego z bohaterów najbardziej polubiłeś?
– Stéphane.
– Jest najciekawsza. I najciekawsze są wydarzenia, które jej się przydarzają.
Tyle wydobyłam od mojego małomównego syna. Powiedział też, że wolał części o Stéphane i Koridwen, ponieważ nie przejmował się tak bardzo gdy podejmowały decyzje, których nie rozumiał. W przypadku chłopaków irytował się, a jak sam zauważył, nie wie, co zrobiłaby dziewczyna.
Nie ukrywam, że wspólna lektura tych książek to było świetne doświadczenie. Mieliśmy jeszcze więcej tematów do rozmów, razem ekscytowaliśmy się przygodami naszych bohaterów. I bardzo ciekawe było obserwowanie, jak Starszak rozumie te opowieści. Wow, mam już takie duże dziecko, że możemy sobie razem czytać poważne książki i o nich dyskutować!
2 Comments
Zuzia
Nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła tak rozmawiać z synkiem o książkach :) Mam nadzieję, że będzie lubił czytać :)
Agnieszka/Agumama.pl
Świetnie, że wraz z synem lubicie podobne gatunki :)