Przydarzyło mi się dziś coś dziwnego, chociaż na pierwszy rzut oka sytuacja wyglądała dość zwyczajnie. Otóż kilkuletnia dziewczynka, jakoś w wieku Panienki, jadąca metrem z opiekunem płakała. Ale płakała tak, że gdy wysiadłam na swojej stacji, czułam jak drżą mi ręce.
Płakała, krzycząc zachrypniętym głosem, z nosem wciśniętym w szybę metra. „Mama!” i „Mama ma tu być!”. Bez przerwy, bez chwili na oddech. Jej opiekun stał obok, nachylał się, coś mówił. Po kilku stacjach metra nie wytrzymałam i stanęłam bliżej, chciałam wiedzieć co mówi, czy powinnam zareagować. Uspokajał ją, próbował odwrócić uwagę, coś pokazywał, pogłaskał po głowie. Cały czas bardzo spokojny. Ja rozpadałam się na kawałki. Ten głos dziewczynki w wieku mojej córki, krzyczącej „mama ma tu być!” spowodował, że zaciskało mi się gardło.
Reagować?
Zastanawiałam się, czy podejść do nich. Opiekun dziewczynki próbował zapanować nad nią, dość powściągliwie, ale coś robił. Nie znam ich i ich sytuacji. Być może chciał jak najszybciej dotrzeć z nią do celu i koncentrował się na tym, żeby zachować spokój. Nie wiem.
Ale mam to w głowie. Pozornie nie działo się nic złego. Dzieci wpadają w histerię. To się zdarza. A ich rodzice zazwyczaj najlepiej wiedzą jak sobie z tym radzić. I pewnie ten mężczyzna robił to,co uważał w tej sytuacji za najlepsze. A ja, słowo daję, ledwo dojechałam do siebie. Nie mam pojęcia dlaczego tak mnie to poruszyło.
Mózg matki
Może to macierzyństwo? Może to właśnie ten nowy ośrodek w mózgu odpowiedzialny za reagowanie na cierpienie dziecka, który pojawia się gdy stajemy się rodzicami? Prawdopodobnie tak. Ale pierwszy raz poczułam to tak mocno.
I pomyślałam, że najbardziej na świecie chciałam wtedy przytulić tę dziewczynkę. I pytałam sama siebie „dlaczego on jej nie przytula?”. Ale przecież ich nie znam. Mam tylko nadzieję, że ta dziewczynka jest już spokojna.
Zainteresował Cię ten tekst? Przeczytaj podobne:
5 Comments
Karolina Kary B
W takich sytuacjach często nie wiemy, czy i jak zareagować :(
Aleksandra Bohojło
Może to źle zabrzmi, ale bardzo źle wyobraziłam sobie tę sytuację. Ty tam byłaś, ja nie. Z opisu pierwsze co mi się nasunęło, to to, że może to dziecko było z niewłaściwą osobą. Rany, wiem, to brzmi jak obsesja, ale jestem wyjątkowo wrażliwa na płacz dzieci, Szczególnie jeśli nie znam przyczyny. Też zwróciłabym uwagę, też podeszłabym bliżej, spróbowałabym dowiedzieć się swoimi wszystkimi zmysłami czy to dziecko jest bezpieczne, ale byłabym zdruzgotana gdybym dowiedziała się, że to dziecko nie jest po prostu kochane. Sorry, jeśli popłynęłam, ale tak jakoś…
madulaa
Biedna ta dziewczynka. Jakie to musiały byc okropne emocje dla niej :( Ja chyba też bym nie podeszła w takiej sytuacji, bo jestem raczej nieśmiałą osobą i tez bym potem długo zastanawiała się, czy nie zrobiłam błędu..
Anna Kwiatek-Kucharska
Mam podobnie, a jak jeszcze płacze komuś niemowlak w wózku to mam ochotę go wyciągnąć i wziąć na ręce :P. Bez takich odruchów nie przetrwalibyśmy jako stado, dlatego są one tak silne.
Aleksandra
Miałam coś takiego, kiedy byłam w Biedronce – chłopczyk – 3-4 lata przeraźliwie płakał, a ten płacz był prośbą – żeby…. uwaga – rodzice kupili mu książeczkę. Boże – nie jakąś zabawkę, nie słodycze, ale książkę!!! O dinozaurach. Nie wiem, ile mogła kosztować. 7 zł? 10? 24? Podeszłam z moją córką na rękach (dwa latka, HNB, zaniepokoiła się tym płaczem) i próbuję zagadać – tak miło, nieśmiale, a co to się stało, przyjaźnie – to do chłopca, to do rodziców. Byłam gotowa mu ją kupić, ale to mogła być niezręczna propozycja. Ojciec trochę jakby zawstydzony – że chciał książeczkę, ale ma ich już dużo i ciągle chce nowe. Nie kupili mu. Nie wiem, trudno mi to oceniać, ale serce mi się krajało. Powiedziałam przyjaznym tonem: o jej, co ja bym dała, żeby moje dziecko kiedyś tak pragnęło książek! I „ale mądry chłopak!” „nie martw się, takich książek jest jeszcze bardzo duuuużo, rodzice na pewno kiedyś Ci kupią” itp…. To było już dawno, a jednak tak wyraźnie pamiętam ten płacz, tą prośbę… Ech…. :((