Jestem dumna z moich dzieci i zachwycona ich osiągnięciami jakieś piętnaście razy dziennie. Ot, taka rodzicielska przypadłość. Ale nie każdy zachwyt, nie każda pochwała mają sens. Nie zawsze pomagamy w ten sposób naszym dzieciom, chociaż bardzo byśmy chcieli. W tym poście nie będę pisała o teorii. Jestem pracującą mamą dwójki dzieci. Zajmę się praktyką. 

O tym, jak pochwały wpływają na nasze dzieci możecie przeczytać w poście na blogu W świecie Żyrafy. Tu zacytuję tylko jeden fragment z tekstu „Nie chwal mnie”

[chwalenie] sprzyja kształtowaniu motywacji zewnętrznej. Dziecko zrobi to, o co je prosimy dlatego, że chce być zauważone, nie dlatego, że sam tak zdecydowało. taka motywacja nie jest skutecznym motorem działań (szybko można się o tym przekonać, wystarczy, że Maluch ruszy do szkoły);

 To oczywiście tylko jeden z aspektów. Czasem chwalimy odruchowo, nie zważając na dziecko ani na wykonaną pracę. Chwalimy bo chwalimy. Najgorzej, gdy dziecko będzie spodziewało się, że je pochwalimy – bo przecież wcześniej zawsze – a tu nic, cisza…

 

Jak chwalić?

Do rzeczy. W jaki sposób reagować, gdy pierwsze co nam się nasuwa to „bardzo ładnie”, albo „śliczne!”? Przede wszystkim trzeba patrzeć. Na dziecko. Gdy pokazuje nam ocenę w dzienniczku (no…dzienniku internetowym…), nowy rysunek, budowlę z Lego albo poukładane zabawki przyjrzyjmy się najpierw z uwagą temu, co dziecko nam prezentuje. A potem możemy już mówić.

  • Warto najpierw nazwać to, co dziecko nam pokazuje np. „widzę, że coś namalowałaś” albo „o, nowa ocena!”
  • Można zadać pytanie na temat pracy: „jak na to wpadłeś?”, „ile czasu ci to zajęło?, „cieszysz się?”, „hmm….czy to jest kot?”
  • Zamiast pochwały dobry jest opis: „jakie to kolorowe”, „długaśne ma ręce ten aniołek”, „wybrałeś tylko dwa kolory, o wygląda bardzo poważnie”, „trójka z kartkówki, czy była trudna?”
  • Czasem można pokusić się o uwagę: „a co ty na to, żeby użyć więcej kolorów?”, „jak myślisz, czy nie przydałaby się jeszcze jedna noga?”, „czy potrzebujesz mojej pomocy?”
  • Na koniec można dodać coś o swoich odczuciach: „lubię jak rysujesz, „widzę, że się starasz”, „moim zdaniem to bardzo udana praca”, „masz niezwykłą wyobraźnię”.

Wiadomo, że naszą wypowiedź dostosowujemy do wieku dziecka i inaczej będziemy rozmawiać z dwulatkiem o trzech kreskach na kartce, a inaczej z nastolatkiem który po miesiącu posprzątał pokój. Po drodze są jeszcze przedszkolaki, wczesna podstawówka… 

 

Czy to jest trudne?

Na początku mówienie do dziecka „o, widzę, że narysowałeś małpę! Skąd ten pomysł? Kojarzy mi się z Ciekawskim Georgem, ale ma większą głowę” zamiast „brawo, jaka śliczna małpka!” może wydać się nam sztuczne i wydumane. No i oczywiście trudne, wymagające. To jednak tylko kwestia wprawy, powtórzenia kilka razy. I przede wszystkim uwierzenie, że to ma po prostu więcej sensu niż „pięknie, brawo!” które nie mówi nic. Spróbujcie!

 

 

Zainteresował Cię ten wpis? Zapraszam do lektury podobnych:

Słowa dają moc!

Wejść w buty dziecka. „Wychowanie bez nagród i kar”, Alfie Kohn