Co można kupić za 500 złotych? A może raczej – czego nie można kupić za 500 złotych? W niektórych gminach rozpoczęto już wypłaty. Nie należę do entuzjastów programu 500+. Nie wierzę, w jego skuteczność. Wielu to już pisało, że to takie mydlenie oczu. Nic więcej. Są inne, lepsze sposoby na to, by przekonać Polki i Polaków do tego, by mieli więcej dzieci. 

Wyobraźmy sobie młodych ludzi, kończą studia lub są już po. Zaczynają wspólne życie, myślą o dziecku. Co jest pierwszą myślą, jaka przychodzi w takim momencie? Mieszkanie. Własne mieszkanie. Nie wszyscy mają mieszkania w spadku po rodzinie, nie każdy ma rodziców, którzy to mieszkanie mogą kupić. Programy rządowe są fajne, ale niewystarczające.

Praca. A dokładniej konsekwentne trzymanie się zasad w czasie rozmów rekrutacyjnych. Nie wolno kobiet pytać o to, czy mają lub planują dzieci. Wszyscy to wiedzą, a jednak kobiety ciągle takie pytania słyszą. Opinia, że młoda kobieta chce mieć stałe zatrudnienie tylko po to, by mieć ubezpieczenie i móc spokojnie zajść w ciążę, a potem odejść na roczny macierzyński ciągle niestety ma się dobrze.

Żłobki. Nawet jeśli rodzice solidarnie dzielą się urlopem, to kiedyś się on kończy. Nowa ustawa żłobkowa poprawiła trochę sytuację, ale nadal jest dość trudno w tym temacie i między końcem urlopu, a momentem, kiedy dziecko ma gwarantowane miejsce w przedszkolu (co z powodu sześciolatków przesunęło się jeszcze w czasie) trzeba coś z tym maluchem zrobić.

W żadnym z tych przypadków, a to przecież taka przypadkowa lista, pięćset złotych nie załatwia sprawy. Nie daje poczucia bezpieczeństwa. Nie rozwiązuje problemów. Pozostaje więc pytanie – kiedy pojawi się jakaś sensowna propozycja?