O chustowaniu noworodka i malucha już było. A przedszkolaka? To ma sens? Da się? Czy noszenie w chuście dziecka, które waży 18 kg (to Panienka) jest wygodne? No cóż, czasami się nad tym nie warto zastanawiać. Tylko nosić…
No cóż. Znowu mieliśmy w domu mały dramat. Zmęczenie, przebodźcowanie. Efekt? Złość, płacz, krzyk. I zniszczenie korony, którą jej zrobiłam. A potem płacz z żalu za koroną. Znacie to? Znacie. Siedziała u mnie na kolanach i krzyczała ze złości. Próbowałam jakoś z nią rozmawiać, ale to ten moment, kiedy niewiele dociera. Więc zapytałam „a może chcesz do chusty? Z przodu albo na plecy?”. I usłyszałam ciche „na plecy…”.
Kiedy wyjęłam naszą starą chustę z szafy zobaczyłam, jak Panienka powoli się rozluźnia. Widok tej czerwonej szmaty kojarzy nam się z przyjemnością. Ze spokojem. Z bliskością. To przedmiot tak naładowany dobrą energią, że gdy na chwilę przykryłam nią nas obie nagle zrobiło nam się po prostu błogo. Jeszcze kilka łez płynęło po policzkach (korona…), ale było lepiej. A potem zawiązałam chustę i poczułam jak małe ciałko przytula się do moich pleców.
To nie jedyny moment, kiedy wiem, że chustowanie przedszkolaczki ma sens. Gdy jest chora – bardzo ją to uspokaja. Gdy jest jej smutno, pociesza. To jest już noszenie tylko po domu. Krótko. Czasem zamiast chusty wyjmuję Tongę. Stajemy przy oknie, oglądamy Księżyc i Panienka się wycisza.
Chustowanie przedszkolaka to już tylko rozwiązanie w sytuacjach szczególnych. W naszym przypadku skuteczne. To przedmiot magiczny, nośnik wspomnień. Warto zostawić jedną chustę, nawet kiedy wydaje się, że przygoda z chustowaniem się skończyła. U nas – a Panienka ma 4 i pół roku – jak widać jeszcze nie. To pewnie końcówka, ale jeszcze chusta działa.
2 Comments
Marta
Nasza Mała Adka również 4,5 latka…na widok chusty lub nosidła, przybiera wzrok pełen wspomnień, bliskości i ukojenia i w najgorszym rozżaleniu widzę, że tego potrzebuje. Sama myśl przywodzi uśmiech. Ostatnio, będąc nad listopadowym morzem, z przyjemnością choć już ciężko..taka nasze małe pożegnanie..że już dłuższe wycieczki to zbyt ciężko. Aż żal. Ale jestem pewna że chustowanie, noszenie ma wielką moc..która pozostawia w dzieciaczku niezapomniany ślad bezpieczeństwa.
ewa
miałam pożyczone dwie chusty od przyjaciółek i nosiłam mojego synka od 4 do 8 m-ca życia. Uwielbiałam to, on też. W trakcie spacerów zasypiał. Raz obwąchał nas pies, bo chyba byliśmy ciekawi ;-)
Teraz mój syn jest przedszkolaka noszę, ale na barana. Najczęściej niosę go tak, gdy wracamy z przedszkola, albo w drodze do sklepu. Bardzo to lubi. Ze mną już gorzej, trochę bolą plecy po jakimś czasie.