W naszym domu jest sporo komiksów. Od wiekowego Tintina, przez „Tytusy”, po wyświechtane Kaczory Donaldy. Mamy też „Rany wylotowe” Rutu Modan i kilka innych nowości. Starszak bardzo polubił przyrodnicze komiksy Tomasza Samojlika. A ja lubię czasem sięgnąć nie po literaturę, a po komiksy właśnie. Chociaż słabo się na nich znam i nie przeczytałam ich w życiu tyle, co Ojciec Dzieciom. I trudno mi będzie wyjaśnić, co tak bardzo zachwyciło mnie w „Piekło, niebo”.
Historia jest bardzo prosta, bohaterowie nieliczni. Pozornie nie dzieje się wiele, ale emocje buzują. Jak to w okresie dojrzewania… Christoph mieszkający z rozwiedzioną matką, spędza koniec wakacji patrząc w sufit na zmianę z grą na konsoli i masturbacją. Snuje się po ulicach miasteczka, bije z niego beznadzieja i coś, co młodzież w tym wieku określa jako ból istnienia. Nie trzeba słów, by to opisać, wystarczy dobra, oszczędna kreska autora komiksu.
Kłopoty z codziennością jakie przeżywa Christoph, jego relacje z równieśnikami, z dziewczyną, sytuacja w domu – wszystko to zostało opisane i narysowane tak, że skłania do myślenia. W pewnym momencie Christoph i jego równie osamotniona i zagubiona matka dostrzegają się nawzajem. Wydaje się, jakby sytuacja miała się zmienić. I tu czas na refleksję – wszyscy pamiętamy, jak bywa beznadziejnie gdy ma się te naście lat. A banalna konkluzja jest taka, że może być trochę lepiej, jeśli ma się serdeczne, bliskie stosunki z rodzicami. Pytanie, czy rodzicom jest łatwo takie utrzymać, gdy ma się w domu nastolatka, a nastolatek ma w środku burzę.
Sprawdzę już niedługo, Starszak nastolatkiem zostanie za pół roku…
Polecam. To komiks dobrze narysowany, mówiący o sprawach ważnych. Na mnie zrobił wrażenie. Fajny, chociaż zupełnie inny, jest kolejny komiks autora, „Baby’s in black” o The Beatles (no, powiedzmy). Wszystkie dostępne na stronie wydawcy, Kultura Gniewu. KLIK