Lubię zabierać dzieci do muzeów. To zajęcie przyjemne i rozwijające. To czas spędzony razem, oglądanie i czytanie, uczenie się, a potem sporo tematów do rozmów przy lodach lub ciastku. W słotne dni muzeum jest przy okazji ciekawą propozycją na wyjście z domu. A nie da się ukryć, że klimatyzowane wnętrza nowszych placówek są kuszące również w szczególnie upalne dni. W takie właśnie skwarne popołudnie wylądowałam z dzieciakami w Muzeum Chopina.
Muzeum Chopina to placówka na wskroś nowoczesna, zaskakująca wykorzystaniem nowych technologii, interaktywna, efektowna. To się dzieciom podoba. Tu muzyczne szuflady, tam grająca podłoga. Dzieje się!
Przy pobieraniu kart magnetycznych zastępujących bilety wstępu (karty służą do uruchamiania np. nagrań) dostaliśmy mały przewodnik po muzeum skierowany do najmłodszych zwiedzających. Zamiast klasycznego oprowadzania znaleźliśmy zachętę do uważnego rozglądania się po kolejnych salach i szukania co ciekawszych obiektów – listu, zegarka, fortepianu… To ciekawa i fajna koncepcja, a przewodnik służył nam jeszcze w domu. Panienka uzupełniała suknie sióstr Frycka, domalowała portret itd.
Zwiedzanie muzeum (każdego) z dziećmi to wymagające zajęcie. Wchodzę do kolejnej sali, szybko się rozglądam i szukam punktu zaczepienia. Czegoś, o czym mogę opowiedzieć, o co mogę zapytać, na co mogę zwrócić uwagę dzieci. Zależy mi na tym, żeby je zainteresować, rozbudzić ich ciekawość, pokazać coś nowego. I tym razem, w Muzeum Chopina, dzieci nie dowiedziały się wiele o życiu i rodzinie kompozytora, jego podróże gdzieś nam umknęły. Nie traktuję chodzenia do muzeum z dziećmi jako szkolnej lekcji, nie przygotowuję wykładu i nie czytam im wszystkich podpisów i informacji. Zbieramy wrażenia, a wiedza jaka za nimi idzie to ważny dodatek. Ale nie podstawa.
Dlaczego? Zależy mi na tym, żeby rośli w przekonaniu, że muzeum to ciekawe miejsce. Nauczyli się kultury zwiedzania. Szanowali przeszłość. Zadawali pytania na tematy trochę inne, niż zwykle. Jeśli dzieciaki nie będą uciekały z krzykiem na hasło „idziemy do muzeum” to jest szansa, że będą chciały się uczyć, dowiadywać, WIEDZIEĆ, a nie tylko zdać, zaliczyć, zapomnieć. A każda kolejna wizyta w danym muzeum to okazja, by zobaczyć więcej, zwrócić uwagę na coś innego, niż poprzednio, nauczyć się czegoś nowego.
Wracając do Muzeum Chopina – działa przede wszystkim na zmysł słuchu. Światło jest przytłumione, można spokojnie słuchać, wyłączyć się, skoncentrować na dźwiękach. W zamkniętych kapsułach albo przy wydzielonych stanowiskach. Muzeum mieści się w Pałacu Ostrogskich, częściowo w piwnicach. Wrażenie wyrwania ze świata (chociaż to środek Warszawy), przebywania na jakiejś obcej planecie, gdzie muzyka jest najważniejsza towarzyszyło mi przez całe zwiedzanie.
Panienka zwiedzała całe muzeum z mniejszym lub większym zainteresowaniem kolejnymi salami. Jednak najwięcej czasu chciała spędzić w niewielkiej salce przeznaczonej dla dzieci. Układała nuty, kolorowała, obejrzała bajkę, układała wirtualne puzzle… Szkoda, że w tym pomieszczeniu muzyki było stosunkowo najmniej, ale Panienka była i tak bardzo zadowolona. No i przy okazji utwierdziła się w przekonaniu, że muzeum to bardzo przyjemne miejsce.
__
Zdjęcie główne Pixabay, pozostałe mojego autorstwa.