Na obiad włoski makaron z włoską oliwą, polskie pomidorki z ekologicznego gospodarstwa, bazylia pachnąca tak, że można oszaleć ze szczęścia. Jemy razem, nastroje różne, mnie pobolewa głowa. Jestem niewyspana i przemęczona. Mam bardzo dużo pracy.

Jeśli mam dużo pracy, to znaczy, że mam pracę. Proste.

Mój śp. Ojciec urodził się w 1941 roku. Moja Babcia była pozbawiona tak ekskluzywnych rozterek jak to, czy karmiąc piersią może jeść razowe pieczywo, czy jednak tylko białe. Dziecko przeżyło, to było ważne.

Ja próbuję od kilku dni napisać nowy post, mam w szkicach już chyba z pięć. I ciągle w połowie pisania odpadam, nie mogę. Piszę o kryzysach przedszkolnych i myślę o syryjskich (afrykanskich, nepalskich…) dzieciach, które płaczą teraz z zupełnie innego powodu niż kilkugodzinna rozłąka z rodzicami i nowe przedszkole. Piszę o ojcostwie i myślę o tych wszystkich ojcach, którzy są dziś kompletnie bezsilni wiedząc, że nie mają wpływu na to, czy ich dzieci spędzą w miarę spokojną noc.

 

Myślę o nas, sytych, zamożnych Europejczykach. Co to jest za problem brak własnego mieszkania, skoro w wynajmowanym jest też ciepło i bezpiecznie? Nie boimy się, że nas rozdzielą. Mamy luksusowe rozterki w porównaniu z tym, z czym zmagają się dziś rzesze uchodźców.

 

Spędziłam dziś przedpołudnie w gronie wesołych, majętnych rodzin warszawskich. Ekologiczne warzywka, ekskluzywne akcesoria, piękne wnętrza, piękne dzieci. I w pewnym momencie poczułam jak mnie ściska w środku na myśl o tym, że w wyniku czystego przypadku żyję tu i teraz. Że mogę sobie beztrosko spędzać czas z Panienką na przebieraniu listków bazylii i oblizywaniu łyżek ze smakiem.

Wrócę, zaraz wrócę do pisania o naszych polskich luksproblemach. O wychowaniu, karmieniu piersią, porodach po ludzku. Myślę o tym, że jeśli będę rozmawiać z dziećmi o świecie, wychowywać ich na otwartych, mądrych ludzi, to ci wszyscy nieszczęsni uchodźcy będą kiedyś przyjmowani tak jak powinno się przyjmować potrzebujących. Konflikty na świecie będą zawsze, ale ludzie mogą być trochę bardziej przyjaźni dla siebie nawzajem. Banał? Banał. Ale wychowanie dzieci na ludzi, którzy widzą więcej niż czubek własnego nosa, którzy planują dłużej niż na swoją kadencję, którzy umieją myśleć krytycznie – to jednak zadanie trudne, ale cholernie potrzebne.