Piktogramy towarzyszą nam ciągle. Widzimy je na znakach drogowych, na opakowaniach produktów łatwopalnych, piktogramami są też komputerowe ikony. Znamy je, więc wiemy od razu, że toaleta z kółkiem to toaleta damska. A gdyby toaletę damską określał na przykład piktogram przedstawiający patelnię, a męską, hmm, krawat? Bo w końcu kobieta, strażniczka domowego ogniska i pracujący mąż? Pasuje, prawda?
Guzik prawda. Neutralne piktogramy są przyjęte jako obowiązujące. Kółko. Trójkąt. Po prostu.
A dziecko? Jaki obrazek symbolizuje dziecko? Poszperałam i znalazłam w internecie sporo przykładów ikonek, oto pierwszy z brzegu:
W tym zestawie ikonek mamy to, co wszędzie. Smoczek, agrafka, miś, body, butelka. To ostatnie zwróciło moją uwagę kilka dni temu, gdy podziwałam nową pralkę swojej Babci. Pralka jest ekstra, ma więcej programów niż śniło się producentowi Frani w największych marzeniach. Jeden z programów, o nazwie Baby, okraszony jest piktogramem przedstawiającym butelkę. Nie jest to program do wyparzania sprzętów dla niemowląt, nie jest to też wymarzony program wszystkich rodziców (włożyć brudne dziecko do pralki, wyjąć czyste). Ot, to prostu, skuteczny i delikatny program do prania niemowlęcych ubranek. Dlaczego więc butelka?
Bo to ona została uznana przez projektantów za najlepszy symbol określający małe dziecko. Bo to było dla tych ludzi oczywiste, że odbiorca zrozumie. Dziecko = butelka. Jasne jak słońce. Pracowaliście nad tym, prawda? Pracowaliście nad tym, żeby przekonać nas, że niemowlę potrzebuje butelki. Do podania sztucznej mieszanki. Do podania herbatki. Widok dziecka z butelką jest dziś dla wszystkich naturalny. Nie razi, nie wzbudza niepokoju. Przy artykułach poświęconych urlopowi macierzyńskiemu pojawiają się zdjęcia butelek. W bankach zdjęć pod hasłem „baby” wyskakują butelki. To bezpieczne, oswojone.
Udało się.
Może kiedyś to się zmieni i karmienie mieszanką przestanie być traktowane jako zamiennik karmienia mlekiem kobiecym. Poszukiwania pralkowe zaowocowały przyjemną konstatacją: na wielu z nich, różnych producentów, program do prania dzieciecych ubrań określa body, dziecięca buzia, miś.
Szkoda, że dla wielu osób to jest ŻADEN problem. Marudzenie. Przesada. Nudzisz się kobieto.
Czy te same osoby mamie, która ma problemy z inicjacją karmienia piersią, rozbudzeniem laktacji doradzą „nie męcz tak siebie i dziecka, podaj butlę”? Czy to są te osoby, które uważają butelkę za ważny element wyprawki dla noworodka, a mieszankę trzymają „na wszelki wypadek”?
To są niestety często te osoby, które wierzą, że lepiej jest nakarmić mieszanką i mieć kłopot z głowy, niż podjąć wysiłek spotkania z doradczynią laktacyjną, dowiedzenia się czegoś.
Wierzę, że warto je przekonać, że nie mają racji. Że warto dowiedzieć się czegoś więcej, niż mówią w reklamach. Że wydatek na jedną poradę laktacyjną jest mniejszy niż kupowanie mieszanki przez miesiące (jeśli już mamy sięgać do takich argumentów).
Wierzę, że z czasem sytuacja się zmieni. Porady laktacyjne będą refundowane, a kobiety będą wierzyły w to, że ich mleko jest bezcenne i warto się o nie postarać. Wykopanie diamentów z ziemi to też nie taka prosta sprawa.
2 Comments
Lena
Jakże trafne spostrzeżenie! Sama będąc w ciąży żyłam przeświadczeniem, że MUSZĘ kupić zestaw butelek dla mojego dziecka (mimo, iż chciałam KP). Dzięki pomocy kolezanki, wspaniałej przyszłej doradczyni laktacyjnej butelki nie zostały nawet wyciągnięte z pudełka, a my karmimy się już 5 mc:)
Ania
Tak samo jak przedmówczyni, w ciąży oglądałam w internecie butelki i zastanawiałam się które kupić, po czym dotarło do mnie, że po co mi one, skoro chcę karmić piersią, nie planuję wychodzić nigdzie bez dziecka itp. Tak bardzo mamy sprane mózgi przez ten marketing mm.