Koniec czerwca to czas uroczystych zakończeń roku w szkołach i przedszkolach. Dzieci odprasowane, rodzice wychodzą z pracy wcześniej, żeby zdążyć na przedstawienie, owoc pracy pań i cioć. Dekoracje wiszą, dorośli siedzą na małych krzesełkach, dzieci wchodzą na salę… Ale zaraz, dlaczego one mają takie miny?
Grupa Panienki przygotowała występ łączący w sobie piosenki dla mam, ojców oraz o tematyce wakacyjno-plażowej. Panienka kręcąc sukieneczką śpiewała – lubi to i lubi być w centrum uwagi. Nie wszystkie dzieci tak mają – zupełnie, jak u dorosłych, prawda? Więc na nagraniu, które zrobiłam, słychać oprócz śpiewu dzieci i pań, sporo dziecięcego płaczu. Grupa dzieci stojących na scenie robiła się co raz mniejsza, kolejne dzieci nie wytrzymywały i biegły do rodziców. Jedne z głośnym szlochem, inne z miną skazańców.
Chciałam, jak każde prastara tradycja, uronić łzę wzruszenia gdy moje dziecko recytowało wierszyki i śpiewało o mamie, co ugotowała krokodyla. Ale jakoś nie mogłam widząc te smutne miny, słysząc ten płacz. Pomyślałam o tej grupie małych bączkow, które weszły do sali, zobaczyły rodziców niewidzianych cały dzień, i nie mogły podbiec się przytulić i przywitać. Musiały iść na scenę i pokazać jak się świetnie bawią.
Lubię, nawet bardzo lubię nasze przedszkole. Starszak wspomina je dobrze, Panienka co rano idzie tam z chęcią. Ciocie są po prostu fajne. Ale zwyczaj urządzania przedszkolnych przedstawień dla rodziców jest słaby. Nie wszystkie małe dzieci lubią występować. Niektóre się po prostu wstydzą. Dla wielu to jest bardzo duży stres. Po co?
Teraz tak sobie myślę, że warto byłoby te przedszkolne przedstawienia, w których dzieci mają śpiewać, tańczyć i recytować zamienić na wspólne śpiewanie. Zaprosić rodziców, usiąść razem, w kółku. Dzieci mogłyby dać rodzicom samodzielnie przyozdobione śpiewniki. Przytulać się i śpiewać razem. O mamach, tatach i wakacjach. Czy to nie byłoby przyjemniejsze dla wszystkich?