Cholernie dobra jest ta kampania. Albo wymuskany dom, albo dzieci. Albo podróże do Tokio, albo rodzinne szczęście. Bo przecież tak jest, prawda?
 
Bo w Polsce mając dzieci i płacąc za prywatny żłobek ponad kafla miesięcznie można co najwyżej mieszkać w kawalerce po babci i czekać, aż sytuacja się poprawi i będzie można wziąć kredyt na atrakcyjne mieszkanie godzinę drogi od centrum miasta. I jak już się zapłaci za te wszystkie przedszkola, dodatkowe angielskie, dodatkowe ćwiczenia do darmowego podręcznika, nierefundowane porady laktacyjne i wizyty u dentysty (ciociu, nie dawaj im cukierków, albo dawaj i dołóż do kolorowych plomb!) to o Tokio nie ma co marzyć, a z japońskich to ma się kreskówki na youtube.
Trafili w punkt – jeśli człowiek planuje życie w Polsce z kalkulatorem w ręku, to trzy razy się zastanowi, zanim zaplanuje dziecko. Ale tak już z ludźmi jest, że często podejmują irracjonalne decyzje i mają dzieci kończąc studia, albo nie mając etatu, albo mając niepewną pracę. Czasem też nie mają dzieci, bo czują, że nie byliby dobrymi rodzicami, bo nie lubią dzieci, albo nie uważają, że dzieci koniecznie trzeba mieć. Wszyscy ludzie świadomie decydujący się na to, żeby dzieci nie mieć powinni być jakoś nagradzani za to, że zmniejszyli ryzyko pojawienia się dziecka niechcianego, niekochanego, dziecka „bo rodzina naciskała”, „bo wszyscy mają dzieci”. Są też ludzie, którzy nie mogą mieć dzieci, ale nie stać ich na in vitro. Ludzie są różni i różne są sytuacje.
Dorośli mają mózgi – kobiety również Fundacjo! – i umieją decydować o swoim życiu. A pani w wymuskanej willi jest przeciętnej Polce tak obca, jak Krystle z Dynastii.
Ale spoko, moje koleżanki kończące studia, albo te od umów czasowych, razem z dziewczynami walczącymi o zdolność kredytową obejrzą ten spot i na pewno pomyślą O BOŻE CZAS NA DZIECKO. Na pewno je przekonacie. Mhm. Oczywiście ich faceci nie myślą o dzieciach – o nich nic w spocie nie ma, to pewnie ich nie dotyczy ten temat.
Jakby ktoś nie wiedział – Fundacja Mamy i Taty, reklamująca na swojej stronie własną wrażliwość społeczną, zajmuje się głównie podsycaniem lęków przed genderem oraz protestowaniu przeciwko konwencji antyprzemocowej. Poza tym radzi zastanowić się chwilę przed rozwodem oraz promuje trwałe związki, to ładne. Lubię trwałe związki. W ramach wrażliwości społecznej radziłabym jej jednak zająć się z równą energią sprawami takimi jak ściągalność alimentów albo promowaniem dzielenia urlopów rodzicielskich między mamę i tatę.