Jak zwykle w czasie przeziębienia zajmuję się oglądaniem mało wymagających, wizualnie zachwycających filmów. Tym razem pochlipałam przy „Księżnej” z Keirą Knightley. Oglądanie tego filmu w Dzień Matki…
Georgiana Cavendish to postać którą można porównać do naszej Izabeli Lubomirskiej. Piękna, bogata, wpływowa, z charakterem, ikona mody. Film z 2009 opowiada tylko o małżeństwie i miłości Georgiany, zostawiając pozostałe elementy jej biografii.
Małżeństwo było zaaranżowane i beznadziejne – dość powiedzieć, że jej mąż miał liczne kochanki, w tym największą przyjaciółkę Georgiany. Wygodnie, bo mieszkali w trójkę. Georgiana również miała swoje romanse, a gdy chciała rzucić wszystko i odejść do ukochanego, mąż postawił ultimatum: albo zostaje z nim, albo nigdy nie zobaczy dzieci.
Oczywiście, nie muszę pisać jakiego wyboru dokonała Cavendish?
Jest w filmie scena, która mocno skojarzyła mi się z innym filmem kostiumowym, którym umilałam sobie wieczór jakiś czas temu, a mianowicie „Marią Antoniną” Sofii Coppoli. Georgiana, zaraz po pierwszym porodzie, zachwyca się córką (którą ojciec, z racji płci, kompletnie się nie zachwycił), a gdy maleństwo kwili, sięga do kołyski. Jej matka chce zawołać mamkę, ale Georgiana protestuje mówiąc, że sama nakarmi swoje dziecko. Pomysł dość ekscentryczny jak na wyższe sfery. W filmie Coppoli, z 2006 roku (polecam!), Maria Antonina również chce nakarmić swoje dziecko, ale nie ma takiej możliwości. Ma zakaz karmienia – jej zadaniem było szybko wrócić do płodności, a karmić miały mamki. Z tego co udało mi się wyszperać, w rzeczywistości Maria Antonia karmiła swoje pierwsze dziecko. 18 dni.
Połowa XVIII wieku to czas, gdy na kobiety duży wpływ miały pisma Rousseau, który zachęcał do karmienia piersią i samodzielnego zajmowania się dziećmi, blisko natury. Być może to właśnie wpłynęło na arystokratki, które przeciwstawiały się wymogom etykiety, zwyczajowi i często najbliższym członkom rodziny, i decydowały się na karmienie piersią. Maria Walewska, ukochana Napoleona, swoje najmłodsze dziecko karmiła nie zwracając uwagi na wyrzuty jakie czynił jej starszy syn uważając, że niszczy sobie tym zdrowie. Zmarła z powodu kamicy nerkowej gdy dziecko miało pół roku…
No więc tak sobie o tym czytam, myślę i piszę rozważając o tych wszystkich matkach. Tyle wieków, tylko kobiet. Czy patrząc na portrety księżnych sprzed dwustu lat zastanawiamy się nad ich macierzyństwem? Jak to było, być matką arystokratką dawniej? A co z matkami – robotnicami? Jest w Żyrardowie pomnik, chyba szwaczki, przygarbionej, zmęczonej, ciężarnej. To historia nie tak odległa.
Możemy sobie narzekać na brak wsparcia dziś, na nieprzychylnych pracodawców, na przepełnione żłobki i przedszkola, słabe warunki w szpitalach. Ale powiedzmy sobie szczerze – być matką w Polsce dziś to jak wygrać los na loterii. Nigdy wcześniej bycie matką nie było tak łatwe jak teraz. I tutaj.
*Licencja Domena publiczna na podstawie Wikimedia Commons