Pierwszy telefon komórkowy dostałam wyjeżdżając na jakiś wakacyjny obóz. Został mi wypożyczony na dwa tygodnie, do zwrotu. Nie minęło 20 lat, a dzieci dostają smartfony na pierwszą komunię. Ja dostałam „Pana Tadeusza”, globus i rolki.
Dziś minęła mnie wycieczka szkolna uzbrojona w telefony komórkowe i kijki do selfie.

Nie zdecydowałam jeszcze, kiedy Starszak dostanie swój pierwszy telefon komórkowy. Na razie po prostu nie widzę takiej potrzeby, ale może pojawi się niebawem. Rozglądam się jednak po świecie i widzę, że co raz więcej jego rówieśników ma tego rodzaju sprzęt, nie mówiąc o własnych laptopach. Starszak korzysta z mojego jeśli ma taką potrzebę.
Czasem zaglądam do jego szatni po treningu. Dwunastoletni chłopcy + smartfony z dostępem do internetu. To mnie skutecznie przekonuje do tego, że dziecku to jest niepotrzebne…
Są jednak dwa sprzęty, które moim zdaniem nie są tak bezsensowne jak smartfony, a wręcz przeciwnie, mogą dzieciom służyć poszerzając ich wiedzę o świecie. Nie byłabym soba, gdybym nie wymagała od wszystkiego walorów edukacyjnych ;)
Aparat fotograficzny
Mój aparat, prostą cyfrówkę, oddałam właściwie we władanie dzieciom. Panienka robi na razie sporo dziwacznych zdjęć. Starszak robi zdjęcia na tyle dobre, że gdy chcę aby ktoś mnie sfotografował – proszę właśnie jego. Jednak nie to jest najciekawszym wykorzystaniem aparatu. Starszak odkrył kiedyś, że może nim kręcić filmy. Zaczął od krótkich filmików instruktażowych dotyczących układania klocków Lego. Potem zaczał filmować występy Panienki i życie rodzinne, ale zawsze ze swoim dowcipnym komentarzem i efektami specjalnymi.
Co mi się w tym podoba? Aparat fotograficzny i taka prosta kamera bardzo wyzwalają dziecięcą kreatywność. Może na następnej rodzinnej wycieczce to dzieci będą robiły zdjęcia? Świat z ich perspektwy jest bardzo ciekawy!
Odtwarzacz CD
Z wielu powodów w naszym domu nie ściąga się mp3 (podobnie jak filmów i seriali). Płyty kupujemy, zarówno CD jak i winyle. Muzyki słuchamy cały czas, czasem tylko wygrywa deszcz i chęć spokojnego cieszenia się jego odgłosami. W pokoju dzieci stoi zwykły odtwarzacz, obok sterta płyt. To przede wszystkim Bajki Grajki (im starsze, tym lepsze), ale też płyty z dobra muzyką dla dzieci. To wcale nie znaczy, że tylko takiej słuchają – Franek ostatnio zagustował w muzyce zespołu Ramones (ma już w końcu 10 lat ;) i podbiera płyty z rodzicielskiej kolekcji.
Słuchanie dobrej muzyki – czy to Prokofiew, John Coltrane czy cokolwiek innego – jest zawsze dobre. Szczególnie, że edukacja muzyczna w polskich szkołach praktycznie nie istnieje, a na szkolnych dyskotekach królują hity typu „Ona tańczy dla mnie”.
Czy dzieci muszą mieć te sprzęty? Nie. Czasem fajnie jest po prostu, żeby miały do nich dostęp. Oczywiście, rodzice powinni brać w tym udział – z całą sympatią do zespołów typu Hemp Gru wolałabym, żeby Starszak jeszcze jakiś czas nie słuchał takiej muzyki ;)