Jestem tak wykończona po weekendzie, że chwilę potrwa, zanim zbiorę myśli. Ale było warto! Niedzielne rodzinne spotkanie urodzinowe dzieci udało się bardzo, a gdy stałam w kuchni dopieszczając desery Starszak popatrzył na pucharki, popatrzył na mnie i powiedział: nie widziałem wcześniej, żebyś robiła takie dobre rzeczy…

Po długim planowaniu, próbnych wypiekach, długiej liście zakupów i licznych zwątpieniach upiekłam jeden wspólny tort dla Starszaka i Panienki. Żeby nie było łyso dodałam krem waniliowy z bezami. I ciastka z kremem. Wszystko wyszło tak fajne, że się z Wami tym podzielę. Tzn. przepisami.
Na pierwsze, drugie i trzecie urodziny Panienki szykowałam zawsze ten sam tort. Piekłam wegańskie ciasto marchewkowo – kokosowe z przepisu Ammniam KLIK i dekorowałam solidnie kokosową bitą śmietaną od Matki Weganki KLIK. Zależało mi na tym, żeby solenizantka mogła zjeść tego tortu tyle, ile jej się zamarzy. Żeby był zdrowy, nie za słodki, bez bezsensownych dodatków. No i taki był.
Starszak miał za to torty z cukierni, co go zawsze bardzo zadowalało. W zeszłym roku miał tort w formie boiska do piłki nożnej i był szczęśliwy. Chociaż raz zrobiliśmy mu tort samodzielnie i do dziś to wspomina. Tzw. tort rycerzowy to było coś. KLIK
Tym razem chciałam zrobić coś, co NA PEWNO mi wyjdzie (mój piekarnik jest beznadziejny) i co będzie smaczne oraz efektowne. Stanęło na cieście szpinakowym. To nie żart. Przepis na to tureckie ciasto znalazłam na blogu Moje Wypieki KLIK , ale tylko dlatego, że szukałam go w sieci po zjedzeniu go w kawiarni Green Coffee. Ciasto jest banalnie proste w przygotowaniu, przepyszne no i w końcu – szpinak to samo zdrowie. Przełożone cytrynowym kremem z mascarpone zachwyciło moją sceptycznie nastawioną do tego pomysłu rodzinę gdy piekłam go po raz pierwszy.
A jak to w urodziny – trzeba podać tort. Przygotowałam więc krem ze skórką cytryny i pomagając sobie barwnikami spożywczymi osiągnęłam coś, co skojarzyło mi się z filmem Kraina Lodu. Panience też. Mina gości po przekrojeniu i odkryciu, że całość w środku jest intensywnie zielona – bezcenna!

 

Na drugi deser, gdyby jednak ktoś uznał, że tort szpinakowy jest ponad jego siły (okazało się, że takich osób nie było) zrobiłam krem. Z bezami i truskawkami (tak, ich ślad węglowy jest duży). To przepis wklejony do mojego zeszytu jakieś dziesięć lat temu. Kompletnie nie pamiętam skąd wzięty. Pominęłam wodę różaną (brak) i wino (dzieci) oraz białko (uznałam, że jest zbędne). Wyszedł wspaniały.

 

 

Krem waniliowy z bezami i owocami
paczka bezów
250 g mascarpone
3 jajka
1 laska wanilii
100 g cukru
100 serka homogenizowanego waniliowego
owoce (truskawki, maliny)
1/2 szkl. czerwonego wina
4 łyżki wody różanej
sól
Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową. Do żółtek dodać pestki wyjęte z wnętrza laski wanilii oraz cukier i ubijać aż do osiągnięcia jasnej, puszystej masy. Dodać mascarpone i serek. Zmiksować.
Na dnie naczyń rozłożyć po dwie rozkruszone lub przekrojone na pół bezy. Zalać łyżką wina. Na bezy położyć kilka cząstek owoców i zalać warstwą masy serowej. Na masę położyć bezy z winem, potem owoce i znowu masę. Powinno się osiągnąć trzy takie warstwy. Na koniec wlać 1 łyżkę wody różanej i wstawić do lodówki na minimum 2 godziny.
*W oryginalny przepisie dodaje się do masy jeszcze ubite na sztywno białka ale moim zdaniem nie ma takiej potrzeby. Z białek oddzielonych wcześniej można upiec bezy do wykorzystania w deserze.
Nie jestem może mistrzynią cukiernictwa, ale miło było patrzeć na zadowolone dzieci i głaszczących się po brzuchach gości. Zjedli wszystko :) A wieczorem, kiedy dzieci padły po dniu pełnym wrażeń, siedzieliśmy z Ojcem Dzieciom na kanapie, patrzyliśmy na baloniki i girlandy, słuchaliśmy muzyki i było nam tak dobrze…