Usłyszałam od lekarzy wiele: że suche rączki u dziecka są efektem częstego mycia (to była alergia), że dieta wegetariańska jest fanaberią, że mleko matki po pół roku nie ma żadnych wartości odżywczych. Przepisywano antybiotyki bez sprawdzenia, co dokładnie dopadło dziecko (w efekcie trzeba było po kilku dniach gorączki podać inny), a w czasie bilansu badanie słuchu polegało na mówieniu do dziecka szeptem „krzesło…krzesło…”.
Czasem z gabinetu wychodziłam pukając się w głowę, czasem zdezorientowana, a czasem mając więcej pytań, niż odpowiedzi.
Aha, jestem dużą dziewczynką, a w czasie wizyty ginekologicznej badano mi piersi dwa razy.
I mam teraz wierzyć lekarzom, że szczepienia są konieczne?
Tak.

Bo jeśli nie im, to komu?
Ta kwestia jest dziś szczególnie istotna w kontekście zwiększenia się liczby zachorowań na odrę. Ruchy antyszczepionkowe vs proszczepionkowcy to dwie grupy rzucające w swoją stronę poważne zarzuty. Dużo w tym agresji, dużo emocji. Nie ma co się dziwić. Chodzi tu o ryzyko zachorowania, powikłań, śmierci. Pamiętacie, że kiedyś szalała gruźlica? Romantyczna choroba, leżaki i koce w sanatoriach, Tomasz Mann.
Mój znajomy nie miał żadnych objawów, ale miał za to, dość przypadkowo, zrobiony rentgen płuc. Po gruźlicy nie ma już śladu, ale chorował. To brak szczepień powoduje, ze te choroby się pojawiają.
Jednocześnie trochę się nie dziwię ludziom, którzy węszą w tym wszystkim podstęp i zmowę lekarzy z firmami farmaceutycznymi. Ile razy słyszałam o lekarzach, którzy karmiącej mamie mówią, że przy jej lekach musi odstawić dziecko nie sprawdzając czy dany lek jest bezpieczny. Odstawić – na wszelki wypadek. Nie zaszkodzi, mieszankę się poda, nową i dobrą. Serio? Ile razy słyszałam o lekarzach, którzy sugerują mało przybierającemu trzymiesięcznemu niemowlęciu podawać marchewkę? Wiecie, bo marchewki są bardziej odżywcze od mleka kobiecego, a na pewno mają więcej tłuszczu… A odsetek nacięć krocza w Polsce nie bierze się przecież z tego, że Polki są gorzej przystosowane do rodzenia od koleżanek ze Szwecji (ok 57% do ok. 10%).
Skąd mamy wiedzieć, że nasi lekarze nie ściągali na egzaminach, dokształcają się i czytają prasę medyczną, śledzą doniesienia ze świata nauki? Może, to przecież ludzie, nie mają na to czasu między kolejnymi dyżurami?
Czasem jestem naprawdę zła, że muszę mieć wiedzę, dzięki której będę umiała z opinii lekarzy oddzielić bzdury. Ileż ja czasu i zdrowia swojego dziecka zmarnowałam, zanim przekonałam pediatrę, że musi dać skierowanie do alergologa…
Tak, lekarze przyzwyczaili nas do tego, żeby na to, co mówią, patrzeć z podejrzliwością.
To wkurzające.
Ale jeśli chodzi o szczepienia – nie analizuję, nie szukam w tym interesu wrażych sił. Chcę chronić swoją rodzinę. I Waszą też.
Szczepiania mają znaczenie populacyjne. Sprawy karmienia, porodu, alergii czy przesada w braniu antybiotyków – to wszystko jest bardzo ważne i niewiedza lekarzy powinna być poddawana krytyce. Ale 583 przypadki zachorowania na odrę w Niemczech w okresie styczeń 2014 – luty 2015 mówią jasno – szczepienia są bardzo, bardzo ważne.
Rozmawiając o alergii swojego dziecka rozmawiam o naszych sprawach. Wprowadzając dziecku mleko modyfikowane nie wpływamy na to, że zagrożenie zachorowania i śmierci innych osób rośnie. To są decyzje dotyczące nas, a nie innych ludzi. Decyzja o szczepieniu taka nie jest.
źródła
WHO 2