Czy myjąc zęby można medytować? Albo robiąc w pracy ksero dokumentów? Czy opiekując się dwójką dzieci, które bardziej przypominają pioruny kuliste niż stworzenia ludzkie można osiągnąć wewnętrzy spokój?
Można.
A przynajmniej warto spróbować.

Thich Nhat Hanh to pochodzący z Wietnamu mnich buddyjski. Jest nauczycielem, poetą i autorem wielu książek przybliżających idee buddyzmu zen, medytacji, uważności.
Jego książka „Spokój z każdym oddechem” ma raptem 139 stron i napisana jest prostym, przystępnym językiem. I moim zdaniem każdy powinien po nią sięgnąć.
Thich Nhat Hanh pokazuje jak w najprostszych, codziennych sytuacjach szukać spokoju, jak nauczyć się zatrzymać i być tylko tu i teraz. Tylko tyle i aż tyle.

Medytacja oznacza prawdziwą obecność w każdym momencie. Wiąże się z umiejętnością jasnego dostrzegania, że każda chwila to dar od życia, dar od Nieba i Ziemi. W szkole zeb nazywa się to „radością medytacji”.  (s. 19)

Znaleźć harmonię, nauczyć się wyciszać i cieszyć każdą chwilą – to trudne. Mnich pokazuje jak nauczyć się cieszyć nawet tak prozaiczną czynnością jak mycie zębów. Jak radzić sobie ze stresem za pomocą uważnego oddechu. To umiejętność, którą warto przekazać dzieciom. Rozluźnienie, spokojny wdech i wydech, zatrzymanie myśli tylko na tym – potrafi działać cuda. Próbowałam.

Zaraz po przebudzeniu uśmiechnij się. To uśmiech oświecenia. Uświadomiłeś sobie, że zaczyna się kolejny dzień, dostajesz od życia zupełnie nowe dwadzieścia cztery godziny, a to najcenniejszy ze wszystkich darów. (s. 17)

Obudzić się i uśmiechnąć. To proste, prawda?
Spróbuję to zrobić jutro – pierwsza rzecz po przebudzeniu. Zaraz „o nie, znowu poniedziałek”. Zamiast marudzenia, niechęci, zmęczenia na myśl o nadchodzącym tygodniu. Czy może być dobry, jeśli zaczyna się go od złego nastawienia? Uśmiechnę się – może dzień tak rozpoczęty też się do mnie uśmiechnie?