Kiedyś w pociągu zwróciłam uwagę ojcu, który uderzył syna po rękach. Mocno, chłopiec się skrzywił. To była kara za to, że machał nogami i uderzał w nogi siedzącego naprzeciwko brata. Matka udawała, że nic nie widzi. Gdy się odezwałam mówiąc, że tak nie wolno, odwróciła się. Mężczyzna też. Chłopiec masował sobie dłoń. Nie wiem, czy moja uwaga cokolwiek zmieniła. Być może tylko dodatkowo zirytowałam tego gościa. Niedawno też zareagowałam, ale trochę inaczej. Bo to nie był rodzic, a nauczycielka.