25. listopada obchodzony jest Dzień Pluszowego Misia. Panienka powędrowała do przedszkola ze swoim Teddy’m (tak nazwała misia, który wcześniej należał do Starszaka) i wróciła z misiową opaską na głowę.
Miałam swojego misia w dzieciństwie. Miś – czy jakakolwiek inna przytulanka – to ważna postać w życiu dziecka. Czasem też może opowiedzieć coś ważnego.
Książka Bronisławy Ostrowskiej „Bohaterski miś” została wydana w 1919 i opowiada o przytulance należącej do Hali Niedźwieckiej ze Lwowa. W skutek zawirowań historii wpada w kolejne ręce, trafia do niewoli, a potem wraca do swojej Hali. Cały czas przynosi szczęście swoim kolejnym właścicielom, żołnierzom. Miś poznaje Piłsudskiego i Hallera, jest świadkiem wydarzeń dramatycznych, ale też aktów odwagi, bohaterstwa i miłosierdzia.
źródło |
Czytałam tę książkę Starszakowi. Historia opowiadana z perspektywy misia jest trochę zabawna, trochę straszna. Miś, jak to miś, czasem trafia do kufra, czasem do kieszeni, widzi niewiele, stara się słuchać rozmów. Bronisława Ostrowska była poetką, język tej opowieści jest piękny i chociaż może wydawać się momentami za trudny dla dziecka – to warto czytać dzieciom taka literaturę i uwrażliwiać dziecięce uszy. Temat historii Polski z oczątku XX wieku, odzyskiwania niepodległości, wojny – to nic prostego. Ale myślę, że „Bohaterski miś” zainteresuje już dziecko ośmio- czy dziewięcioletnie.
Kolejną książką zbudowaną na praktycznie identycznym pomyśle jest „Otto” Tomiego Ungerera. Tym razem miś jest pluszakiem należacym do żydowskiego chłopca mieszkającego w Berlinie. Kiedy jego właściciel z rodzicami musi opuścić dom, zostaje przekazany najlepszemu przyjecielowi swojego pana, niemieckiemu chłopcu. Potem miś leci z amerykańskim żołnierzem do Stanów, by po latach trafić w ręce swojego pierwszego właściciela, łącząc dwóch przyjaciół, starszych już panów, Żyda i Niemca.
Historia opowiedziana przez tego misia jest o tyle bardziej dramatyczna, że po pierwsze bliższa w czasie, a po drugie więcej w niej śmierci. Jednak sposób w jaki prowadzona jest narracja powoduje, że dziecko w wieku podstawówkowym (nie należy dać się zwieść obrazkom, o nie jest książka dla maluchów) słucha z uwagą, układając sobie pewne fakty. Panienka, chociaż niewiele rozumie, czasem prosi by poczytać jej o Otto. Starszak zadaje pytania, jest ciekawy.
To dobry punkt wyjścia do rozmów o wojnie – w kraju, w którym powstania i wojny otoczone są kultem, dzieci stykają się z tym tematem wcześnie. Ba, na rozpoczeciu roku w szkole Starszaka wysłuchaliśmy „Warszawo ma” przy pokazie zdjęć ze zburzonego miasta… To wszystko rodzi pytania, a książka taka jak „Otto” może trochę pomóc w prowadzeniu rozmów na temat okrucieństwa i bezsensu wojny, losu Żydów. Oraz, co najważnejsze, wartości przyjaźni ponad podziałami.