Mój pierwszy blog powstał w 2001 lub 2002 roku. Po kilku zmianach, w 2005 roku pojawił się blog z którym jestem najmocniej emocjonalnie związana, chociaż już nie istnieje. Ostatnim jest ten i nie spodziewam się, żebym miała w życiu tworzyć nowego. Nie mówię nie – może kiedy będę emerytką taka forma wyrazu wyda mi się właściwa?
Moje ulubione blogi, jeden z nich już niestety nie jest aktualizowany, to blog Babcia Małgosia. To kultura, czułość, piękna polszczyzna, wiedza. Nigdy nie poznałam pani Małgorzaty, żałuję. Drugi blog pisze Małgorzata Chmielewska. Nie bywam tam często, ale jak już wejdę – to na długo. Polecam.

Koralowa Mama przeszła kilka etapów rozwoju. Już wiem czym jest ten blog i czemu służy. Wiem też, że nie jestem blogerką, chociaż bloguję od ponad 10 lat. Blog jest teraz dla mnie narzędziem, a nie celem. Jestem przestrzenią, która ma służyć czytelnikom i czytelniczkom, a nie mnie.
Wiem, że gdybym pokazywała tu zdjęcia swoich dzieci słupki czytelnictwa by rosły. Gdybym zamieszczała zdjęcia Panienki – a jest piękna, wierzcie mi – komentarze by się mnożyły. Starszak, ten mój synek wyrastający na prawdziwego przystojniaka również mógłby mieć swój udział w klikalności. Ale tego nie ma. Nie ma postów, których tematem są moje dzieci i ich śliczność. Bo ten blog nie jest gazetą kolorową.
Ten blog służy Wam. Tu możecie znaleźć informacje, inspiracje, wskazówki dokąd iść ze swoim problemem. Moim głównym zainteresowaniem jest kobieta i to na czym zależy mi najbardziej to wsparcie kobiet w ważnych momentach ich życia takich jak ciąża, poród, karmienie piersią. Oraz również rodzicielstwo. Uczę się, czytam, rozwijam – dla Was. Dla tych kobiet, które piszą do mnie i dzwonią z pytaniami. Którym czasem mówię „ja nie wiem, ale idź tu i tu”. Bo trzeba też wiedzieć dokąd skierować, do kogo odesłać.
Mój mąż, Ojciec Dzieciom, wie jedyny ile czasu poświęcam blogowi. Ale nie jako blogerka obrabiająca zdjęcia, ale robiąc research do postów, czytając artykuły medyczne, szukając nowości wydawniczych. On pierwszy uświadomił mi, że to co robię obarczone jest odpowiedzialnością. Że to nie są żarty – posty idą w świat, są linkowane na forach interentowych, ktoś je czyta, ktoś im wierzy. I ja muszę każde zdanie przemyśleć, każdy fakt sprawdzić.
Świetnie napisała o tym ostatnio Matka Prezesa KLIK w kontekście reklam wisiadeł na blogach (wstydźcie się blogerzy, naprawdę wstydźcie). To nie są żarty. To jest Internet – nigdy nie wiemy kto przeczyta to, co piszemy i co z tym zrobi.
Nie jestem blogerką. To tylko przestrzeń gdzie promuję bliskie mi i ważne idee. Owszem, jestem obecna w social media, chcę do Was docierać. Bo wiem, że im więcej osób przeczyta o dobrym porodzie czy długim karmieniu piersią albo o tym, że klapsy są złe – tym lepiej.
fot. unsplash.com