O konieczności wprowadzenia zmian na szkolnych listach lektur mówi się od dawna. Również o tym, że wprowadzenie jakiejś książki na tę listę jest sposobem na to, żeby uczniów do niej zniechęcić. Myślę o tym, jak świetna jest „Lalka” i jak bardzo nie lubiłam pytania „Wokulski: romantyk czy pozytywista?”. Można umrzeć z nudów, prawda Stachu?
 
 
 

Większość książek, które Starszak musiał przeczytać w szkole do tej pory, to lektury również z mojego dzieciństwa. Kilka z nich pamiętałam dobrze, kilku nie omawiałam w szkole. Kanon jest raczej stały i nie możemy spodziewać się wielkich zmian. Chociaż nie ukrywam, że chętnie dokonałabym kilku. Na przykład arcynudną książkę „Puc, Bursztyn i goście” zastąpiłabym opowiadaniem „Sposób na Elfa” KLIK. Dlaczego? Bo nie dość, że ta książka jest przyjemnie napisana i zainteresowała Starszaka który chichotał w czasie lektury, to jeszcze pokazuje pozytywne wzorce. Elf jest psiakiem wziętym ze schroniska, a nie bitym podwórkowcem z lektury.
Update 2021: Elf jest już na liście lektur!
 
Staramy się, żeby Starszak polubił czytanie. Pierwszym świątecznym prezentem jaki ode mnie dostał był zbiór opowiadań dla dzieci Singera. Starszak miał wtedy niecały rok i wiedziałam, że same opowiadania są jeszcze za trudne, ale zależało mi na tym, żeby rósł ze świadomością, że ma książkę. Prawdziwą książkę. Kiedy po jakimś czasie zaczęliśmy razem czytać te opowiadania bardzo się zainteresował i polubił je – to w końcu fantastyczna literatura.
 
Starszak czyta – książki, które mu podsuwamy, które wypożyczamy w bibliotece. Nie zawsze szukamy po kategoriach wiekowych. Pięcioletniemu Starszakowi czytałam Mitologię Parandowskiego, czasem siadamy przy „Europie” Daviesa, chociaż jasne, to są krótkie chwilki, raczej dotknięcie niż zanurzenie się w lekturę. 
 
To co mi, jako rodzicowi, wydaje się najważniejsze w kontekście lektur szkolnych, to nasza ich znajomość. Wiedząc dokładnie co czyta nasze dziecko możemy wejść w dialog, zainteresować dziecko. Czasem – poddać książkę krytyce. Ostatnia lektura Starszaka to „Oto jest Kasia” Miry Jaworczakowej. W dużym skrócie jest to historia dziewczynki, której rodzi się siostrzyczka. Zazdrosna Kasia nie lubi dziecka, swoim zachowaniem powoduje jego chorobę, a w wyniku zagrożenia życia młodszej siostry przeżywa katharsis i staje sę najczulszą ze starszych sióstr. Przeczytałam całość i muszę przyznać, że było warto. Mogliśmy na przykład razem ze Starszakiem radośnie pukać się w głowę, że tytułowa Kasia i jej brat, uczeń 5 klasy, nie zauważyli, że mama jest w ciąży. Fakt, że tata dzieci pozostawiony z nimi w domu na kilka dni nie wiedział, gdzie są jajka i jak gotuje się mleko – samograj! Miałam ze Starszakiem o czym rozmawiać.
 
W czasie szkolnego omawiania tej lektury skoncentrowano się na zazdrości i złym zachowaniu Kasi. O tym też rozmawiałam ze Starszakiem. Pytałam go jak myśli, czy rodzice Kasi dobrze zrobili, że nie powiedzieli jej o tym, że będzie miała siostrę? Czy Kasia zachowuje się tak, bo ma jakiś powód? I czy gdybyśmy my nie powiedzieli mu, że jestem w ciąży i będzie miał siostrę, to czułby się z tym dobrze?
Efekt tego jest taki, że gdy Starszak miał za zadania napisać, co powiedziałby Kasi, aby zmieniła swoje zachowanie, mój dziewięciolatek napisał po prostu, że powinna się inaczej zachowywać. Ale rodzice Kasi powinni jej powiedzieć, że będzie miała rodzeństwo i wtedy zachowywałaby się lepiej.
 
Starszak jest dopiero w trzeciej klasie i to początek przygód z listą lektur. A ja postanowiłam wrócić do tematu. Na początek sięgnęłam po „Pana Tadeusza”. Teraz, kiedy jestem dorosła, czytałam to z zachwytem. Potem odkryłam na moim ulubionym portalu wolnelektury.pl dział Biblioteczka Polonisty KLIK Zaczęłam od „Dziejów Tristana i Izoldy”, czytam z wypiekami na twarzy. Kiedy? W autobusie. Tekst ściągam na smartfona i w drodze do i z pracy mogę spokojnie czytać. W zeszłym roku w ten sposób przeczytałam całą „Trylogię” Sienkiewicza (pierwszy raz w życiu, bez przymusu i z przyjemnością).
 
Na czytanie zawsze znajdzie się czas. Do poduszki mam Canettiego, w podróży to, co na smartfonie. Dzięki temu, że staram się wiedzieć, co czyta Starszak – mam kolejny temat do rozmów z nim. I, jak w przypadku Kasi, uzupełniania tego, co mówi się o lekturze w czasie lekcji. Przyjemne z pożytecznym.
 
 
fot. Gratisography