Spotkałam się niedawno z uwagą, że łatwo mi się mądrzyć, bo mam grzeczne i spokojne dzieci. Długo się śmiałam z tej opinii myśląc o tornadzie jakim są Starszak i Panienka. Cztery wiatry w dwóch osobach.
Niestety, po śmiechu przyszła refleksja. Rzeczywiście, komuś może się wydawać, że dzieci wymagające potrzebują twardej ręki i zasad, a dzieci „grzeczne i spokojne” można chować bezstresowo i można bawić się w Rodzicielstwo Bliskości.
Pojęcie wychowania bezstresowego często mylone jest z RB. To duży błąd, ponieważ to pierwsze zakłada w zasadzie brak zasad, w pewnym sensie rezygnację rodziców z pracy wychowawczej. To drugie opowiada się za zasadami i szacunkiem względem potrzeb każdego z członków rodziny.
Kiedy urodził się Starszak, miałam w głowie tradycyjne metody wychowawcze. Takie, zgodnie z którymi mnie wychowano, podlane sosem mądrości z gazetek. To właśnie one sugerowały mi usypianie przez wypłakiwanie, na szczęście szybko zarzucone. Szkoda, że nie wiedziałam o Rodzicielstwie Bliskości wtedy, kiedy Starszak był dwulatkiem, kiedy miewaliśmy kryzysy, kiedy ja fatalnie znosiłam żałobę po śmierci ojca i nie wiedziałam ja połączyć swój ból z potrzebami debiutującego przedszkolaka.
Przy Panience jest mi łatwiej – i jej jest ze mną łatwiej.
Moje dzieci nie są „spokojne i grzeczne”. Są ludźmi o różnych, bardzo wyraźnych charakterach. Żadne z nich nie zasypiało w łóżeczku samodzielnie. Oboje potrzebowali noszenia i przytulania. Teraz, kiedy podrośli Rodzicielstwo Bliskości jest dla mnie kompasem. Nie jestem idealną matką, mam swoje nieznośne słabości nad którymi muszę ciągle pracować. Ale są sytuacje, kiedy bez RB byłoby mi trudniej. I dzieciom też.
Nauczyłam się mówić do dzieci. Nie chwalę bezmyślnie rysunków, doceniam pomysł, wysiłek, zadaję pytania. Rozmiem jak ważne dla dziecka jest nauka przez doświadczenie – wyjścia bez kurtki zimą (5 metrów od bramy Panienka stwierdziła, że jednak jest zimno), w długim rękawie w upał. Uczę się rozwiązywać konflikty, nie walczę o jedzenie. Dużo sie przytulamy, trzymamy za ręce. Dzieci umieją okazywać uczucia, mówić o nich, nazywać emocje. Bywam okropnie i głupio uparta, ale częściej niż kiedyś uświadamiam sobie bezsens swoich decyzji i pozwalam dzieciom na swoje własne decyzje i doświadczenia.
Wczoraj rano odstawiałam Starszaka na kolonie. Wszystko było dobrze, spakowaliśmy torbę do luku bagażowego. I wtedy Starszak powiedział, że nie jedzie. Będzie tęsknił i nie chce jechać. Koniec. Stopy przykleiły się do chodnika.
Nie będę się rozpisywać jak to wyglądało. Było bardzo niedobrze. W końcu pojechał – grupa wyruszyła z półgodzinnym opóźnieniem. Ja czułam się bardzo źle, ale dziś myślę o tym, że owszem, stałam przy nim szlochającym, że nie chce jechać i miałam pustkę w głowie. Nie miałam pojęcia co rodzic RB powinien zrobić w tej sytuacji. Wiedziałam za to bardzo dobrze, czego robić nie mogę.
Nie, nie mam grzecznych i spokojnych dzieci. Moje dzieci mają swoje bardzo szczególne potrzeby. Ale RB nauczyło mnie, że równie ważne są potrzeby całej rodziny. I moją rolą jako osoby dorosłej i doświadczonej jest szukanie rozwiązań pozwalających na zaspokojenie potrzeb wszystkich, w równowadze. To bardzo trudne, ale RB daje satysfakcję.
Dzieci wymagające, wrażliwe, z trudnymi doświadczeniami – to one najbardziej potrzebują Rodzicielstwa Bliskości. Jasnych wskazówek, zasad, szacunku i elastyczności.
7 Comments
Truscaveczka
Ajajaj. Wpis bardzo ładny ale po co te głupstwa o tzw. wychowaniu bezstresowym, które nie istnieje? Strasznie mnie irytuje miotanie taką prawicową nomenklaturą. Dla pewnych środowisk bliskościowcy zawsze będą bezstresowcami. Albo – jak u mnie ostatnio: pewna starsza pani pochwaliła usłuchanie moich dzieci i ich ładne zachowanie w miejscu publicznym. A następnie zapytała, czy często muszę ich stawiać do kąta czy bić, żeby tacy byli. Odpowiedziałam, że wolę z nimi porozmawiać i poprzytulać – na co stwierdziła, że wobec tego "trafiły mi się" grzeczne dzieci.
Ludzie nie rozumieją, że można wymagać złością, ale można też – miłością.
Aleksandra
Ja wiem, że wychowanie bezstresowe de facto nie istnieje, ale funkcjonuje w świadomości wielu osób i trzeba wyjaśniać, czym to – przynajmniej w teorii – jest i dlaczego nie można tego utożsamiać z RB. Bo może jednak jeśli powtórzy się to milion razy, to bliskościowcy przestaną być uważani za bezstresowców.
piegowata mama
Ale co zrobiłaś? Co mu powiedziałaś? Jejku czemu ta historia skończyła się tak, że mi się chce płakać? Wzruszenie….
Aleksandra
A jak ja płakałam po odjeździe autokaru… W pewnym momencie zauważyłam, że racjonalne argumenty nie działają, bo młody tak się zaciął, że nie było z nim kontaktu. Plus presja otoczenia. Ja wtedy go ucałowałam i pożegnałam się. No i poszłam – obserwować sytuację z ukrycia. Został z tatą, który z nim pogadał. Po 5 minutach wsiadł do autokaru. Więcej go odprowadzać po prostu nie będę. Jesteśmy w kontakcie z kadrą, na razie jest ok.
Anonimowy
Droga Koralowo Mamo,
opisalas cos, co juz od dawna kolacze w mojej glowie. Niezliczona ilosc razy slyszalam, ze moja corka jest wyjatkowo grzczna dziwczynka, ze reaguje i slucha moich polecen, ze jest pogodna i zawsze usmiechnieta. Ze jak sie ma takie dziecko, to mozna z nim wszystko robic i czerpac z tego jedynie radosc, ze mozna razem spac, ze razem podrozowac, chodzic do restauracji. Ze to wlasnie dla takich dzieci jest stworzone rodzicielstwo bliskosci. A mnie zawsze w takich momentach chce sie krzyczec, luuuudzie, czy Wy mnie potraficie zrozumiec, ze moja corka jest wlasnie taka dzieki tej bliskosci? Dzieki temu, ze spedzam z nia tak duzo czasu. Ze akceptuje ja w pelni, nawet jak ma slaby dzien.
Rodzicielstwo bliskosci nie jest tylko dla grzecznych dzieci. Rodzicielstwo bliskosci sprawia, ze dzieci sa szczesliwsze, spokojniejsze a przez to i grzeczniejsze.
Mocno pozdrawiam,
Magdalena
Damian Cal
No właśnie. Też często słyszę, że córka taka grzeczna. I w pełni się zgadzam z Magdaleną, że nasze dzieci właśnie takie są, bo traktujemy je z szacunkiem, rozmawiamy z nimi i nie stosujemy żadnych nagród czy kar. Do takich ludzi jedyną drogą dotarcia, jaką widzę, jest empatia i działanie. Żadne pogadanki, teorie itp.
Polecam wszystkim porozumienie bez przemocy
Jul
Och, jakie to jest irytujące! Człowiek stara się, uczy z tylu źródeł (bo od własnych rodziców nie może – smutne), jak budować z dzieckiem relacje oparte na zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa, a potem słyszy, że "mu się trafiło". Zawsze odpowiadam, że trafić to się może w totka, a tu stoi owoc ciężkiej pracy wychowawczej ;)