W naszym domu nie jemy mięsa. Starszak je mięsne obiady w szkole i u rodziny. Nie chciałam mu narzucać diety, ale nigdy w domu nie prosi o mięso i myślę, że kiedyś podejmie decyzję o rezygnacji. Ja przestałam jeść mięso po narodzinach Panienki, ona nigdy go nie spróbowała. Od dawna rozmawiamy z nią na ten temat. Zjadanie zwierząt jest dla niej czymś zupełnie obcym.

Wegetarianka od urodzenia

Kiedy byłam w ciąży podjęliśmy decyzję o wegetarianizmie naszej córki. Uznaliśmy, że skoro nie mamy 100% pewności, że mięso które będzie jadła (na przykład w szkole) będzie ekologiczne, zdrowe, bez chemii, a wiemy, że polskie dzieci mają generalnie za dużo białka w diecie – to jej tego mięsa w ogóle nie podamy. Żyjemy w zamożnym europejskim kraju i jesteśmy w stanie zapewnić jej zdrową, zrównoważoną dietę wegetariańską na której rozwija się wspaniale.

Aspekt etyczny naszego wegetarianizmu pojawił się trochę później, chociaż po jej narodzinach myślałam o tym, że nie chciałabym jej karmić dzieckiem jakiejś matki. Albo matką jakiegoś dziecka.

zjadanie zwierząt

(…) co dzieje się z męskim potomstwem kur niosek? Skoro człowiek nie przeznaczył ich do produkcji mięsa, a natura nie wyposażyła ich w możliwość składania jaja, to do czego w ogóle są potrzebne? Do niczego. (…) Większość z nich wysysa się specjalnymi rurami, z których wypadają na podłączoną do prądu płytę. Inne wrzuca się do wielkich plastikowych kontenerów. Te najsłabsze duszą się powoli przygniecione całą resztą. Te najsilniejsze duszą się jeszcze wolniej na wierzchu.

Za znęcanie się nad psem czy kotem grożą konkretne kary. Ktoś, kto zabiłby Reksia i zrobił z niego potrawkę, znalazłby się potem na pierwszej stronie tabloidu z hasłami „SZOK!”. W niektórych krajach je się konie. W innych małpy. Polacy lubią swoje psy (chyba, że akurat postanowią wyrzucić je przy drodze, no ale nie zjeść, na litość), każdy Polak miał dziadka ułana, więc konia by nie tknął (Kasztankę??), a zjeść małpę to taki trochę kanibalizm.

Ale równie intelignentne jak psy świnie? Świetnie sprawdzają się na grillu. Krowy, które czują ból, strach i radość są ulubionym składnikiem obiadów. Kurczak, kto w ogóle przejmuje się kurczakami?

Lubię smak mięsa

Wiem, że mięso jest smaczne. Zawsze lubiłam krwiste steki, miałam słabość do rosołu i tak naprawdę zapach dobrze uwędzonej jałowcowej wydaje mi się bardzo przyjemny. Mój czulent był naprawdę doskonały. Ale wiem, że to jest mięso – czyli mięśnie stworzenia, które kiedyś żyło. I nie chcę tego jeść. Nie czuję się na tyle ważna, żeby jakieś stworzenia miało z powodu mojego apetytu tracić życie, skoro i bez jedzenia mięsa świetnie sobie radzę. A w epoce fake meat mogę zjeść smakującego mięsem burgera!
Tak, mam skórzane buty, torebki, kurtkę i portfel. To nie jest do końca w porządku, ale każda z tych rzeczy służy mi od lat i nie potrzebuję zabijać cielęcia co miesiąc, żeby kupić sobie nową kurtkę.

W naturze prosięta usamodzielniają się po 15 tygodniach od narodzin. Na fermach oddziela się je już po 15, a czasem nawet 12 dniach. Tak młode zwierzęta nie są w stanie strawić paszy treściwej, więc podaje im się leki zapobiagające biegunkom. Po oddzieleniu od macior zamyka się je w drucianych klatkach, które układa się jedna na drugiej. Odchody i mocz z położonych wyżej klatek spływają w dół.

Nikogo nie zmuszę do wegetarianizmu. Uważam jednak, że tak jak ze wszystkim, podejmując decyzję powinno się mieć pełny obraz. Zjedzenie mięsa z chowu przemysłowego to przyczynianie się do cierpienia zwierząt i degradacji środowiska naturalnego. Nie dbam o środowisko dla siebie, tylko dla moich dzieci i wnuków – to oni poczują efekty bezmyślności i zaniedbań, a nie nasze pokolenie. Jedzenie mięsa z hodowli ekologicznych jest lepszym wyborem, chociaż droższym. Takiego mięsa można jeść po prostu mniej – wszystkim to wyjdzie na zdrowie. Mięso raz w tygodniu, na przykład na niedzielny obiad. To nie jest zły pomysł.
Nie mam złudzeń i nie wierzę w to, że wszyscy kiedyś będą wegetarianami. Nie będą. Ale uważam, że warto mieć świadomość, co tak naprawdę się je.

Krowy z końca kolejki do rzeźni nie od razu zauważają, co się dzieje. (…) Połączenie prędkości pasa transmisyjnego, która w ciągu ostatnich 100 lat zwiększyła się o 800 procent, z niskimi kwalifikacjami pracowników i koszmarnymi warunkami gwarantuje pomyłki.

Zjadanie zwierząt

Cytaty tu zamieszczone pochodzą z książki Jonathana Safrana Foera Zjadanie zwierząt. Bardzo, bardzo lubię tego pisarza i dzięki jego talentowi tę książkę da się czytać. Bo gdyby nie jego lekkość, wspomnienia związane z rodziną i refleksje, to samych opisów i danych nie zdołałabym przeczytać. Przez większość czasu chciało mi się na zmianę płakać i wymiotować. Opis uboju kur jest tak straszny, że nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek po tej lekturze jeszcze kiedyś zjadł drób. Ta książka o niezliczonej ilości przypisów jest bolesną lekturą.

Czy warto sprzeciwiać się wycinaniu lasów, zanieczyszczeniu środowiska, potęgowaniu efektu cieplarnianego, marnowaniu zapasów ropy, nadmiernej eksploatacji terenów wiejskich, łamaniu praw człowieka i dręczeniu zwierząt?

Jak destrukcyjne konsekwencje muszą nieść ze sobą nasze kulinarne preferencje, byśmy zdecydowali się na zmianę diety? Jeśli fakt, że przyczyniamy się do cierpienia miliardów zwierząt, które żyją w dramatycznych warunkach i które zabija się w okrutny sposób, nie motywuje nas do zmiany, to co nas do niej zmusi? Jeśli to, że przemysł mięsny stanowi wielką groźbę dla naszej planety (globalne ocieplenie), nas nie przekonuje, to co nas przekona? A jeśli wyrzucimy te pytania z głowy, zostawiając je na później, to kiedy na nie odpowiemy?

Jeszcze do niedawna zdarzyło mi się zjeść rybę. Może kilka razy w roku, z czasem co raz mniej. Ale zdarzało się. Przestałam.

Wyobraź sobie porcję sushi. A na nim kawałek mięsa każdego stworzenia, które zostało zabite, by można było zaserwować tę jedną porcję. Talerz musiałby mieć półtora metra średnicy.

Panienka już jako przedszkolaczka sama stwierdziła, że zwierząt się nie je.. Krówki robią muuuu. Nie jemy krówek. Wierzę, że ucząc dzieci patrzenia na wszystkie zwierzęta jak na stworzenia, które czują i mają prawo do godnego życia, robię dobrze. Jeśli nie grozi nam głód, a mięsożerność nie jest już dla nas warunkiem przetrwania, to wierzę, że robię dobrze. Traktuję to jako element bycia człowiekiem – umiem i mogę podjąć taką decyzję. Nie muszę, ale chcę.
 
Polecam Wam lekturę Zjadania zwierząt. Nie namawiam do porzucenia mięsa, tylko do dowiedzenia się, skąd to mięso się bierze. Z tą wiedzą każdy może zrobić to, co chce.

Zainteresował Cię ten tekst?

Przeczytaj inne z kategorii LIFESTYLE

Odwiedź mnie na Facebooku

Obserwuj mnie na Instagramie

Tekst zawiera linki afiliacyjne. Korzystając z nich wspierasz ten blog. Dziękuję!