…a przynajmniej tak ci się wydaje. Ilość przedmiotów jaka pojawia się w domu razem z dzieckiem, bywa przytłaczająca. Poza tym, to spore obciążenie dla kieszeni. Warto się jednak zastanowić, dlaczego uważamy, że te akcesoria są nam potrzebne. Gdzie pojawia się pragnienie kupowania nowych rzeczy dla dziecka związane z wiciem gniazda, gdzie prawdziwa potrzeba, a gdzie efekt skutecznych zabiegów agencji reklamowych?
Smoczki.
Czy na pewno trzeba kupować je przygotowując wyprawkę? Czy na pewno dziecko będzie go potrzebowało? Dziecko, czy jego rodzice? Warto wiedzieć, że żaden smoczek nie działa tak, jak pierś, a każdy może wpłynąć negatywnie na rozwój szczęki, ssanie, podniebienie. Pierś i podniebienie małego dziecka są miękkie. Pierś dopasowuje się do podniebienia, a smoczek nie. Co więcej, podawanie smoczka w pierwszych tygodniach jest jednym z czynników negatywnie wpływających na laktację Przez pierwsze trzy miesiące dziecko ma prawo ssać pierś często i długo. To się potem normuje, ale początek jest inwestycją w przyszłość. Co, jeśli dziecko bez piersi nie zaśnie i smoczek jest jedynym wybawieniem dla rodziców? Warto spróbować, czy dziecko zasypia w chuście. Jeśli nie u mamy – która w końcu kusząco pachnie mlekiem – to u taty.
A tu, mój stary wpis o smoczku KLIK
Butelki.
Dowiedziono, że jeśli w domu w którym jest noworodek, znajduje się też mieszanka i butelki, w razie kłopotów z laktacją mamy rzadziej zgłaszają się po profesjonalną pomoc laktacyjną, tylko podają mieszankę. Czasem podaje je ktoś z bliskich mówiąc „po co masz się tak męczyć”. Jeśli pokarm trzeba podać dziecku pod nieobecność mamy, albo jeśli z jakiegoś powodu dziecko jest karmione pokarmem mamy, ale nie z piersi, wtedy należy zastanowić się nad sposobem karmienia. Nie musi to być butelka. Może to być strzykawka, łyżeczka, specjalny kubeczek – czyli wszystko to, co nie wpływa negatywnie na rozwój szczęki i podniebienia dziecka. Zapraszam do lektury postu na ten temat KLIK
Kosmetyki dla niemowląt.
Szampon, mydełko, płyn do kąpieli, balsam, oliwka (jak użyć jednego i drugiego naraz?), zasypka do pupy, maść na odparzenia…. Uff! Nasze dzieci naprawdę tyle potrzebują? W tym przypadku im mniej, tym lepiej. Noworodka można myć tym samym mydłem, co siebie, na przykład moim ulubionym marsylskim albo Alterra (stosunek ceny do jakości genialny). Na pupę wspaniale działa mąka ziemniaczana, a zamiast kupnej oliwki na parafinie zatykającej pory – ekologiczna oliwa z oliwek. Smacznego :) KLIK
Wilgotne chusteczki.
Tak naprawdę przydają się tylko przy noworodku (ogarnięcie smółki) i ew. na spacerach. W domu korzystaliśmy z dobrodziejstwa, jakim jest woda bieżąca. Mycie dziecka przy zmianie pieluszki było dla nas wygodne, naturalne i dawało poczucie, że delikatne okolice zostały naprawdę oczyszczone. Nie przekonywało mnie przecieranie pupy wacikiem, dopiero włożenie jej pod strumień bieżącej wody uważałam za prawdziwe mycie. Siebie też nie lubię myć wacikami. Kto lubi?
Wózek.
To sprawa dyskusyjna, bo wiele rodzin, nawet jeśli decyduje się na noszenie w chuście i nosidle, kupuje lub pożycza wózek. Na wszelki wypadek, żeby mieć wybór. Ale można nie mieć wózka i radzić sobie świetnie co potwierdza wiele chustowych rodzin.
Słoiczki i kaszki.
Przy pierwszym dziecku nie wyobrażałam sobie bez nich życia. Przy drugim zastanawiałam się, na co mogłabym wydać pieniądze przepuszczone przy Starszaku na gotowce. Dzięki BLW Panienka nie wie, co to smutna marchewka ze słoiczka, zna się za to bardzo dobrze z chrupiącymi warzywami. Nie dostawała papek i przecierów, tylko od razu mierzyła się z prawdziwym jedzeniem. Zamiast pełnych cukru kaszek dostawała kaszę jaglaną ( przepis? KLIK). Gryczaną też lubi. I inne. Nie kupując słoiczków z papkami oszczędziłam mnóstwo pieniędzy. Wspólne posiłki, kiedy podjadamy sobie z talerzy, to nasza codzienność od niemowlęctwa Panienki. To buduje dobrą atmosferę wokół jedzenia i bardzo procentuje. A kaszki bez cukru to po prostu wybór zdrowia.
Czasem nowe akcesoria tłumią nasz instynkt rodzicielski. Nie wierzymy sobie, wierzymy przedmiotom, które mają usprawnić nasze działania, uporządkować codzienność, myśleć za nas (jak słoiczkowe etykiety). Gdy na pewnym spacerze okazało się, że Starszaka trzeba przewinąć, a my nie mieliśmy ze sobą nic, Ojciec Dzieciom nie załamał rąk nad brakiem wilgotnych chusteczek, tylko wyciągnął z torby skarpetkę na zmianę i butelkę z wodą. Im mniej rzeczy mamy, tym lepiej sobie radzimy.
„jak byśmy sobie poradzili bez pampersów?” słyszę czasami. Niektórzy świetnie, składając flanelową pieluszkę (kto umie ją złożyć w kształt pieluchy?) i jako wkładu używając ręczniczka lub jego kawałka. W razie awarii (zamknięte sklepy, odludzie, wakacje w puszczy) nawet duża podpaska świetnie działa. To wszystko kwestia kreatywności i pewnego luzu, który tracimy otaczając się kolejnymi przedmiotami.
16 Comments
pinezki
Wiesz, co? To sa właściwie takie oklepane rzeczy, o których wszyscy wiedzą, ale ostatnio robiłam porządki i uderzylo mnie, jak wiele jest rzeczy, które pojawily się w naszym domu, a których wcale nie było na liście wyprawkowej! Nie wszystko z tego posiadam ja, ale moje kumpele już tak. Bez częście można się obejść, ale jednak je kupujemy: nebulizator (czy ktoś, kto nie ma dziecka, zna w ogóle to słowo?), nocnik, nakładka na toaletę, trzy różne chusty do noszenia, kubeczki doidy cup i pięć różnych miseczek i miliard widelczyków i łyżeczek dla dzieci, stos książek dla dzieci, cały kosz dziecięcych skarpetek (choć wystarczy 5-6par!), grzebyki, obcinacze do paznokci dla dzieci, krzesełko dziecięce i mały stoliczek, nowa suszarka na pranie, bo stara okazała się za mała, pudłko klocków pozyczone od sąsiada, ogromny pluszowy miś (to naprawdę niezbyt mądry prezent dla niemowlaka), dziecieca pasta do zębów…. mnóstwo rzeczy, których nie ma w bezdzietnym domu. Chyba to właśnie nadwyręża bużdet najmocniej i niespostrzeżenie.
Aleksandra
Niektóre z wymienionych przez Ciebie rzeczy jednak SĄ potrzebne, jak wspomniany nebulizator, nakładka na toaletę czy krzesełko (ok, przy Starszaku nie miałam). O nożyczkach i obcinaczach już pisałam przy wyprawce, a sztućce – prawda, jedna mała łyżeczka wystarcza. Itd. itp :)
pinezki
To prawda… i chyba nie da się uniknąć wpadek- każdy z nas, choć raz w życiu kupił lub kupi coś głupiego.. dobrze jednak, że można z kimś o tym rozsądnie porozmawiać :)
Agnieszka W
Oprócz wózka zgadzam się.
Anonimowy
Nebulizstor to świetna rzecz. Juz kilka razy uratowal Mlodego przed sterydami. Polecam również dla dorosłych mających problemy z górnym i drogami oddechowymi. Pozdrawiam! Agnieszka
KasiaS1980
My jesteśmy na etapie planowania potomka, więc chętnie czytam Twoje wpisy i zastanawiam się, il my kupimy zbędnych rzeczy. Wózek na pewno będziemy mieli, bo jest to wygodne. Ale zastanawiam się nad chustą, chyba się na nią zdecyduję. O ile oczywiście uda nam się mieć dziecko :)
WinryElrick
Mamy to jednak nie mają łatwego życia.. moim największym problemem jest póki co szampon do włosów przetłuszczających się.. eh… no ciekawe co to będzie :)
miejskiewiejskie
ale z drugiej strony przy kolejnym dziecku ta lista częso sama się weryfikuje:) jeśli chodzi o ubranka na przykład często już są, lub zjawiają się nagle od kogoś. jeśli nawet same kupujemy – wiemy co jes praktyczne a czego nasze dzieci nie lubiły. Nie powtarzamy błędów. a propos ubranek = przy drugiej córeczce dostałam wielki karton ubranek – nie udalo mi się wszystkich wykorzystać. oddałam szystkie dalej – przyjaciółce. wrócily i już są spakowane w dalszą podróż:)
mnie trochę przerażają wszystkie elektroniczne i elektryczne gadzety. monitor oddechu? waga? niania? naprawdę potrzebne?
uanset
młodzi rodzice lub przyszli rodzice to świetni potencjalni konsumenci. Wymyśla się setki produktów, które są "niezbędne" przy maluchu. A wydaje mi się, że im prościej tym lepiej. Ja używałam chust pożyczonych i miałam (i myślę, że mój syn też) z tego wielką przyjemność. Udało mi sie wiele rzeczy (ubranek, zabawek) dostać w prezencie. Dziecko mam chowane bez smoczka, butelki się przydawały gdy wróciłam do pracy, a on z nich pił odciągnięte mleko. Słoiczki i kaszki podawałam synkowi na początku wprowadzania nowych pokarmów, choć po części stosowałam też blw. Teraz mam zawsze jakiś słoiczek obiadowy w razie W w domu..
Anna Hapen-Mrozińska
ja nakupiłam mnóstwo rzeczy, które okazały się zbędne, a ciuszków tyle, ze w połowy nawet nie założył. Drugim razem postąpiłabym inaczej
alexanderkowo.blogspot.com
Anonimowy
jak widać co para dziecko-rodzic to inne potrzeby ;)
jadąc od góry –
smoczki – mój malutki jest smoczkowy od początku, odkąd trafił na łóżko lampowe przy żółtaczce, gdzie nie było opcji noszenia czy piersi dla uspokojenia
butelki – mam i mieszankę i butelki. i jakoś od 8 m-cy karmię i przestać nie mogę ;) siostra karmiła ponad rok, bratowa wogóle. Przed porodem moja wiedza na temat laktacji była o niebo mniejsza niż teraz, ale założyłam że będę karmić malucha sobą. w ciąży miałam tyle zawirowań, stresów, pogrzebów, szpitali, że nie wyobrażałam sobie nie zabezpieczyć młodego na wszelki wypadek, "w razie w", za dużo tych wypadków było przez 9 m-cy. Były kryzysy, były wątpliwości, była determinacja. Mały ma wielki apetyt, od urodzenia jada co dwie godziny w dzień i w nocy, a bywało i bywa że częściej. Gdy mam lądowała w szpitalu, a mały zostawał z teściową, dostawał mieszankę – nie miałam pokarmu na zapas od mniej więcej 5 m-ca. Mimo butelek i mieszanki w domu długo trwało zanim dostał 1 porcję. Butelki się przydają, w upał chętnie brał taką flachę do ręki i popijał wodę :) Jest butla, ale przede wszystkim cyc ;)
Kosmetyki – długo malutki myty był tylko wodą, wystarczyło. Może dlatego że mamy zmiękczacz, może dlatego, że nie miał problemów ze skórą, a może właśnie dzięki temu ich nie było
Chusteczki – akurat tu zastosowań odkryłam więcej i stosuję do dziś. ze względów zdrowotnych (moich) odpada mycie w umywalce, niestety :(
Wózek – i tu też ze względu na moje zdrowie nie było opcji z chustą (szkoda :( ) i bez wózka. Mam dużego chłopca, jestem po operacji kręgosłupa, przed operacją barku, ktorą przesuwam tylko dlatego, że chcę karmić piersią, a po operacji nie będzie to możliwe; chusty nosić nie mogę, liczę że po operacji przy następnym małym człowieku się uda :)
Słoiczki i kaszki – da się obejść :) maluch uwielbia decydować co bęzie jadł i dzielić się jedzeniem z psem :) blw jest genialne :) gdyby nie ten bałagan … ;)
Kiedyś wszyscy, którzy mnie znali ostatnią rzeczą o jaką mnie mogli podejrzewać to instynkt macieżyński. Czy go mam, nie wiem, nie wiem do końca co to jest. Po prostu ufam dziecku, ufam sobie i jest dobrze :)
Anonimowy
Smoczek? Używałam przy starszym synu (karmiony piersią 21 miesięcy), teraz ma młodszy syn (16 miesięcy i wyłączne karmienie piersią trwa dalej).
Butelki były potrzebne, bo odciągałam pokarm, który zostawiałam tacie i babciom (wiem, wiem, można podawać w inny sposób, ale ja akurat miałam butelkę z której maluch musiał napracować się by pił).
Wózek. Chodzę do teraz na spacery po kilkanaście kilometrów. Z chustą biedny by był mój kręgosłup, skoro waga młodego w 8 miesiącu to było 11 kg. A tak dziecko w wózku, w koszyku zakupy, na wózku torba i heja do przodu.
Nebulizator czy co tam nie wiem, co to jest.
Chustki nawilżane. Super sprawa na wyjściach, wypadach. I tata potrzebuje do pielęgnacji pupy maluszka, inaczej mu ciężko. :P
Emka
Anonimowy
Byłabym wdzięczna, gdybyś odpowiedziała na moje pytanie. Może to głupie, ale jestem dopiero początkującą mamą i zastanawiam się ile par śpioszków powinno mieć dziecko. W sensie czy dziecko się przyzwyczaja do swoich ubranek i czy jeżeli tak, to czy to dobrze. Mamy trochę odmienne zdania z mężem. Ostatnio szukałam w internecie jakiś ubranek i trafiłam na stronę maxmia.eu i mają tam 4 pary śpiochów, a że wszystkie mi się podobały i są zupełnie inne, to pomyślałam, że możemy sobie na to pozwolić (jest przecena o 50%, więc płącę jak za dwie), ale mój maluszek ma już dwie pary śpioszków i mój mąż uważa, że przesadzam… Sama nie wiem już co o tym sądzić.
Aleksandra
Z tego, co mi wiadomo, to małe niemowlęta nie przywiązują dużej wagi do tego, w co się je ubiera, dopóki jest im wygodnie :) Można miec śpioszkow 2 pary, chociaż to trochę mało, 4 pary są ok, ale wszystko zależy od częstotliwości prania :)
Doula Marta
generalnie nasz 7 miesięczny syn śpi w pajacu, czyli zakryte nóżki, długi rękaw. I uważam, że 6-8 par na rozmiar to mus.chyba, że chcesz codziennie robić pranie i prasowanie. Były dni, że gdy chorował brudził sobie 3 pary w jedną noc.
Jak był malutki uzywaliśmy w dzień właśnie śpioszków. Nie ubiera się noworodka w „ubranka”. Łatwiej kaftanik/koszulka czy tam body i śpioszki właśnie. Więc minimum 6-8 sztuk. Firma i wzorek nieważne, byle wygodne dla dziecka i dla rodziców.
Ania, blwpapu.pl
Dodałabym jeszcze różne ubranka. My tak naprawdę używaliśmy tylko pajacyków w pierwszych miesiącach, bo to było najłatwiejsze w obsłudze na dziecku. Ewentualnie nieco później body. Inne rodzaje ubrań przeleżały w szafie. Na szczęście były po kimś innym, więc przynajmniej portfel nie ucierpiał :-)