Czytając tę książkę zdarzyło mi się mimowolnie zacisnąć uda. To nie są miłe historie i to nie są fakty które wprawiają w dobry nastrój. 1 na 20 matek cierpi po porodzie na zespół stresu pourazowego. Wiele kobiet przez całe miesiące po narodzinach na myśl o tym, że ktoś je dotknie  między nogami, wzdryga się. Nawet jeśli tym człowiekiem ma być ich partner.

źródło
Sheila Kitzinger, ponad 80-letnia brytyjska antropolożka, zebrała w tej książce swoją wiedzę z dziedziny położnictwa popartą doświadczeniem rozmów z kobietami dzwoniącymi na prowadzony przez nią telefon zaufania. Rozmowy odbywały się nie tylko tygodnie, miesiące, ale i lata po porodzie. Pamięć złego porodu jest silna.
Sheila Kitzinger pokazuje jak bardzo zbyteczna medykalizacja sprowadza kobiety do roli obiektów, biernych, zagrożonych, pozbawionych głosu. Lekarze tnący krocza bez pytania, każący leżeć i przeć na siłę „dla dobra dziecka”, podejmujący decyzje o zabiegach bez wyjaśnienia – to wszystko krzywdzi kobiety. Czytając tę książkę miałam wrażenie, że bardzo często ból porodowy był najmniej dokuczliwy. Bardziej bolał strach, niepewność, poczucie niemocy, brak szacunku.
Kitzinger wskazuje sposoby na poradzenie sobie z żalem, złością po porodzie. To nie jest książka, którą poleciłabym kobietom w ciąży, szczególnie pierwszej. To raczej książka dla tych z Was, które nosicie w sobie żal, ból i rozczarowanie porodem.