Obiecałam sobie, że nie będę pisała postów o aborcji, bo nie chcę być posądzona o chęć podbicia sobie statystyk. Nie mam zamiaru też robić ze swojego bloga ani kolorowej gazety, ani tym bardziej tabloidu. Łamię teraz tę obietnicę, z powodu dziewczynki której los wyjątkowo mocno mnie poruszył.

Kiedy miałam 11 lat kochałam się w Pawle, koledze z klasy (pozdrowienia dla Pawła!). Byłam pucołowatą dziewczynką zaczytującą się w książkach o Ani z Zielonego Wzgórza, Tomku Wilmowskim oraz rodzinie Borejków. Klasyk. To są stosowne zajęcia dla 11 letnich dziewczynek.
Wczoraj przeczytałam o jedenastolatce, która po kilku miesiącach bycia gwałconą przez nastoletnich kuzynów zaszła w ciążę. Jej rodzice złożyli wniosek o aborcję, co wydaje mi się jedynym słusznym rozwiązaniem. Jednak nie dla środowisk pro life. Tomasz Terlikowski zdążył się już podzielić z mediami swoją opinią na ten temat. Sugeruje, że lepszym rozwiązaniem jest urodzenie dziecka i oddanie go do adopcji.
Koralowa Mama w wieku 11 lat
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że ktoś może NA SERIO kazać 11 letniemu dziecku przejść przez ciążę i poród. Ktoś, kto ma córki w tym wieku.
Całym sercem jestem za prawem do aborcji i to jest sytuacja, w której żaden myślący człowiek nie powinien twierdzić, że ciąża i urodzenie dziecka jest lepszym rozwiązaniem niż usunięcie ciąży.
Mam nadzieję, że w przypadku tej dziewczynki zabieg już się odbył, a ona pod opieką rodziny oraz dobrych psychologów dojdzie do siebie i będzie mogła w przyszłości funkcjonować normalnie. Mam nadzieję, że zgodnie ze swoim sumieniem lekarze uznali, że skazywanie czwartoklasistki na chodzenie do szkoły w ciąży albo rezygnację z normalnego życia na te miesiące oraz zmuszenie do porodu jest nieludzkie.