Jestem świeżo po spotkaniu promującym książkę Agnieszki Graff „Matka Feministka” w warszawskiej siedzibie Krytyki Politycznej. Nie będę się rozpisywać, zrobiłam trochę notatek nie zaznaczając co kto mówił (co za bezsens!), chociaż wydaje mi się, że to głównie słowa autorki oraz redaktorki książki, wieloletniej naczelnej „Dziecka” Justyny Dąbrowskiej.

Nie jestem zachwycona spotkaniem – autorka próbowała skierować je na polityczne tory (opieka nad dziećmi to też praca, nie mamy żłobków, a urlopy rodzicielskie stały się macierzyńskimi), ale Piotr Pacewicz był głównie rozżalony nieobecnością mężczyzn w książce, a Kinga Dunin chyba nie bardzo wiedziała jaka jest jej rola w czasie spotkania.
Wróciłam z niego i przerywam pisanie tego postu wyjściami do pokoju dzieci, gdzie Panienka próbuje zasnąć (Starszak tylko przebudził się, złapał mnie za rękę, ucałowaliśmy się i zasnął). Opowiedziałam już trzy bajki wymyślone naprędce, leżałam z nią, głaskałam. W chwili gdy piszę te słowa do pokoju idzie Ojciec Dzieciom. To nie jest uwiązanie. To nie jest tak, że dziecko nami rządzi. My nie chcemy, żeby się wypłakała aż zaśnie, nie odsyłamy jej samej do pokoju gdy przychodzi o nas. To przywiązanie.
Czytam o dzieciach, które mają się za bardzo przywiązać do matek i o tym, że się mogą przyzwyczaić do noszenia na rękach. Zalecenia, by w nocy nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z przebudzonym dzieckiem, bo się bardziej rozbudzi. I te hasła o  rodzicach, matkach, którym dzieci nie przeszkadzają w samorealizacji. Bo nie są uwiązane.
A może by też tak partnerów trzymać na dystans? Zdradzić raz na jakiś czas i powiedzieć o tym, niech sobie nie myśli, że jest dla nas całym światem. W końcu naszym podstawowym celem jest samorealizacja. Nie przytulać za bardzo, a najlepiej spać w osobnych pokojach i wpadać tylko wtedy, kiedy poczuje się potrzebę. Hmm? Oburzające? Złośliwe?
Fajnie, że na spotkaniu padły te słowa o rozróżnieniu między uwiązaniem, a przywiązaniem. Często myli się te pojęcia i rodzic, który wybiera wieczór z dziećmi, bo stęsknił się za nimi przez tydzień pracy, traktowany jest jako „uwiązany”. Rodzicielstwo Bliskości też opacznie rozumie się jako uwiązanie do dzieci, szczególnie matek. Nic z tych rzeczy.