Czasami człowiek wpadnie nagle na jakąś myśl i wydaje mu się genialna, a potem okazuje się, że to kompletny banał i ta świadomość przychodzi zazwyczaj po 2 minutach od odkrycia. Miałam tak przed chwilą czytając jeden z milionowych postów pisanych przez blogującą mamę, dotyczący jej karmienia butelką.
Kobiety w Polsce nie decydują o tym, że chcą karmić butelką. One są do tego zmuszane.
Zmuszają je do tego lekarze, którzy w czasie wizyt ciążowych nie wywiązują się ze swoich obowiązków i nie podejmują tematu karmienia ograniczając się czasami do pytania „zamierza pani karmić?”. Mnie o to nie pytano. Zmuszają je do tego położne na oddziałach poporodowych, które mają sporo pracy, często nie mają aktualnej wiedzy, a najczęściej są po prostu zobojętniałe na to, czy pacjentka radzi sobie, czy nie. Zmuszają je też szpitalne łóżka, totalnie nie przystosowane do karmienia po porodzie, brak możliwości przyjęcia wygodnej pozycji, zrelaksowania sie bez bólu pleców i karku. Zmuszają je rodziny, nastawione na odwiedziny i obejrzenie maluszka, a nie pomoc zmęczonej kobiecie. Zmusza je do tego brak dostępnych, bezpłatnych, dobrych porad laktacyjnych. Zmuszają je do tego apteki, w których łatwiej kupić butelkę i mieszankę niż na przykład dobry laktator.
W razie kłopotu – zawsze znajdzie się ktoś, kto powie „wiesz, po co masz się tak męczyć, przecież mleko modyfikowane jest przebadane, ma dobry skład”.
W razie jakichkolwiek problemów u dziecka jest bardzo duża szansa, że lekarz zaleci przejście na mieszankę: dla dziecka z ryzykiem alergii, na ulewanie, na kolki, na wzdęcia, na dłuższy sen. Do wyboru, do koloru. W tym temacie pediatrzy mają zazwyczaj najbardziej aktualną wiedzę, dbają o to producenci mieszanek.
Czasami wydaje mi się, że kobiety, które podjęły decyzję o karmieniu mieszanką nie istnieją. Istnieją tylko te, którym nikt nie pomógł karmić swoim mlekiem. I to mnie strasznie, strasznie wkurza.
14 Comments
KasiaS1980
Temat jest mi wprawdzie jeszcze obcy, ale jak będę miała dziecko, chciałabym karmić je piersią, przynajmniej przez pierwsze pół roku, z tego co pamiętam, taki okres jest optymalny. Mam nadzieję, że nie będę miała z tym problemów, choć obawiam się trochę kompletnego braku informacji.
Aleksandra
Pierwsze pół roku to czas WYŁĄCZNEGO karmienia piersią, a nie optymalnego. Co do braku informacji – jesteś w tej komfortowej sytuacji, że wiedzę możesz gromadzić już teraz.
Tedi
Niestety sama prawda :-( Swoją drogą u mnie nikt nie zmuszał do karmienia mm. Nikt nie reklamował. Wręcz narzucano karmienie piersią. Tyle że pomocy w temacie żadnej. Jak komuś coś nie wychodzi, to zostawał z tym sam…
Sowa
Mnie spotkało to szczęście, że mam mamę, która wykarmiła mnie i moich braci piersią, każde z nas co najmniej do 1. roku życia. I zawsze mi powtarzała, że mleko matki to jest najlepsze, co można dziecku dać, więc nigdy się nawet nie zastanawiałam, jak będę karmić – po prostu to wiem. Nie mogę się doczekać karmienia swojej małej (już za dwa miesiące!) :)
Mio i Mao
Temat rzeka. Ale będę polemizować. Dwa miesiące temu rodziłam i natknęłam się w szpitalu na dwie kobiety, które zaplanowały, że nie będą karmić. Bez jakiś racjonalnych powodów …
Anonimowy
ja myślę jednak, że to jest usprawiedliwianie kobiet , które karmią butlą. Moim zdaniem problem leży w głowie kobiet, nie ma co się łudzić, że wszyscy dookoła będą skakali nad kobietą i pomagali jej w karmieniu. Niestety ale trzeba samemu umieć prosić o pomoc, a naprawdę jest wiele osób czy w szpitalach, czy w rodzinie, które z chęcią pomogą kobiecie w karmieniu naturalnym.
uanset
Uważam, że kwestia wyboru metody karmienia jest indywidualna. Jeśli chodzi o mnie to w ciąży byłam święcie przekonana że będę karmić piersią i to długo. Istotne były dla mnie także kwestie ekonomiczne. Pamiętam jak wskutek ćwiczeń zadanych przez położną prowadzącą szkolę rodzenia czułam na półmetku ciąży kapiący pokarm z piersi i byłam przeszczęśliwa. Pierwsze dni nie były lekkie, ale pokonałam przeciwności. Poza tym miałam kryzys, zastanawiałam się nad wprowadzeniem mm, gdy w 4 m.ż. syn zaczął wolno przybierać na wadze. Lekarz pediatra nie była w ogóle wspierająca mego karmienia naturalnego. Na dodatek zbliżał się czas mojego powrotu do pracy i lekarka po prostu stwierdziła, żebym przeszła na mieszankę, bo nie dam rady pracować i karmić. Pracuję już prawie rok i nadal karmię syna piersią. Na szybki koniec naszej mlecznej drogi nic się nie zapowiada… Lekarza syna zmieniłam, reklamami się nie przejmuję. Jestem jednocześnie świadoma, że otaczający nas "cywilizowany świat" niestety funkcjonuje tak, że karmienie naturalne, a tym bardziej długodystansowe jest odbierane z wielkim zdziwieniem i częstą dezaprobatą. Propaganda producentów mm jest dodatkowym barierą, z którą matki karmiące naturalnie muszą pokonać.
Tuś Tusiecka
Mam dwoje dzieci. Jedno karmiłam krótko ( 2 miesiące) – ma alergię na jajka, nie ma tragedii. Drugie karmiłam pół roku. Alergii mnóstwo, non stop jakieś katary, zatoki itp a ja usłyszłam, że od zbyt długiego karmienia dorobiłam się mikrogruczolaka przysadki mózgowej. Nie będę opisywać co się z tym wiąże, ale wierz mi, że bywa kiepsko. Może bądźmy elastyczne, każda kobieta ma inny organizm, nie każda pewnie tak bezwzględnie powinna karmić jeśli jej organizm daje znać, że nie ma już siły.
Asia Przydatek
A ja się nawet nie zastanawiałam czy karmić butelką. Po prostu założyłam, że będę karmiła piersią i tyle. Do tej pory nie mamy butelki w domu (11 miesięcy). Karmię wszędzie – w kawiarni, w przychodni, na przystanku. Nasz pediatra w ogóle nie wspomniał o karmieniu mm. reklamy mnie nie ruszą, butelki w aptece też. Moim rodzice nawet się śmieją, że karmienie piersią jest dla mnie, bo jakoś nie wyobrażają sobie, żebym wstała o 3 w nocy przygotować butelkę. A tam młody śpi ze mną. Śpi on i ja :)
Gosia
Witam,
mam zupełnie odmienne zdanie… Ja mam wrażenie, że zmuszane jesteśmy do naturalnego karmienia. Ja czułam ogromny nacisk. Czułam się z tym bardzo źle. Nie chodzi o to, że nie chciałam… bardzo chciałam. Ale czułam się że nie mam prawa wyboru, że nikt nie pyta co ja chcę tylko MUSZĘ! Nienawidzę zmuszania. Nienawidzę gdy ktoś podejmuje za mnie decyzje i mówi mi co jest lepsze. Każda z nas jest inna i każde dziecko jest inne. I to jest cudowne. Dziś wiem, ze trzeba się wsłuchać w siebie i zdecydować samemu. U nas skończyło się na karmieniu mieszanym. Cudownie jest móc karmić własne dziecko piersią – to był nasz czas. Cudowne jest kiedy zaspany małżonek zrywa się o 3 i robi butlę i karmi. To jest jego czas i jego dziecka:-). Cudownie to wspominam. I nigdy nie pozwolę decydować za siebie. Pozdrawiam cieplutko!
Aleksandra
Równie dobrze można by powiedzieć, że zmuszane jesteśmy do bycia w ciąży czy miesiączkowania. Gdy karmienie piersią rozumie się jako naturalną kontynuację ciąży i przestanie się myśleć o "wyborze" i szukaniu miejsca dla niego wszędzie, to wtedy zupełnie inaczej się na to patrzy. A ojciec więź z dzieckiem może budować na milion innych sposobów, prawda?
Ania
Bzdura. To do karmienia piersią jest zmuszanie, presja, chamski nacisk mimo wyraźnego informowania o swojej decyzji, pchanie się z butami w intymne życie, obelgi ze strony lekarzy i położnych (to tyle z osobistego doświadczenia). Nawet obcy ludzie mają czelność wypytywać o szczegóły z tym związane. Przy czym często wcale nie chodzi o pomoc świeżo upieczonej mamie, ale o jej poniżenie i ingerencję w osobiste sprawy. Karmienie piersią nie jest prostą kontynuacją ciąży, po urodzeniu dziecka wraca się często do pracy i normalnego życia, nie każdy ma czas/siłę/ochotę/możliwości by kontynuować karmienie. Zadziwia mnie wytrwałe ignorowanie tego, że mamy XXI wiek, inny styl życia, możliwości, wreszcie ambicje, nie jesteśmy już kobietami żyjącymi w plemiennej wiosce, a obecne trendy (wierz mi, to sprawa mody, jak pożyjesz tyle co ja, to sama zobaczysz, ze to też ulega modom) udają, że jesteśmy tylko samicami, podczas gdy dla większości z nas to tylko jedna z ról życiowych. Wszystkie te ideologie jak rodzicielstwo bliskości, ekorodzicielstwo itd. to kolejne lifestyle contents, które służą sprzedaży gadżetów (jak choćby nieprawdopodobnie drogie wielorazowe pieluszki), akurat teraz są szczytem lansu, za 5 lat będą passe, a wielu traktuje to jak prawdę objawioną i jedynie słuszną religię. Tymczasem, jak już zauważyła Gosia, każdy musi wybrać drogę dla siebie. Miesiączka to kiepski wynalazek i z chęcią bym się jej pozbyła, ale nie mogę, natomiast mogę i mam prawo wybierać sposób karmienia dziecka, bo mleko matki może być zastąpione.
Nie podoba mi się także dzielenie matek na "butelkowe" i "naturalne", bo niepotrzebnie rodzi podziały i pozwala jednej bądź drugiej stronie na mniej lub bardziej subtelne wywyższanie się.
A co do więzi, jaka tworzy się między dzieckiem, a karmiącym go w środku nocy ojcem – doświadczyłam tego (a raczej mój mąż) i uważamy oboje, że to bardzo wartościowa rzecz.
Karmienie piersią to nie wybór? Skoro nie, to może by w ogóle zapiąć kobietę w pasy na 9 miesięcy i potem przykuć do domu na cały okres karmienia, karmić przez rurę wyłącznie zdrowym jedzeniem i kontrolować ściśle każdy jej krok, bo przecież skoro zdecydowała zajść w ciążę, to nie jest już właścicielka swego ciała. To bardzo niebezpieczne i wrogie kobietom myślenie, jako feministka powinnaś wiedzieć, ze podstawowym prawem kobiety jest prawo do wyboru. Kobieta po urodzeniu dziecka nadal pozostaje dorosłym człowiekiem w pełni władz umysłowych, z prawem od samostanowienia, a nie idiotką, która inni mogą rozporządzać jak dojną krową, a koncerny spożywcze mamić reklamą mieszanek mlecznych. Twoje poglądy na temat przyczyny niewystarczającej popularności karmienia piersią okazują kobietom skrajny brak szacunku.
Co do mnie, napisze jasno, użyczyłam swojemu dziecku swojego ciała na okres ciąży i paru miesięcy karmienia piersią, które, przysięgam, bez przymusu, tylko z własnej woli i radośnie zakończyłam odzyskując z ulgą siebie :).
Aleksandra
Napiszę tylko tyle – ja karmiąc córkę 25 miesięcy ani na chwilę nie straciłam siebie. Mój mąż nawiązał z nią fantastyczną relację nie karmiąc jej butelką. A idąc na studia dzienne – gdy miałam 6 miesięczne dziecko – swobodnie karmiłam piersią kolejne pół roku. Bez wysiłku, bez wyrzeczeń, bez nawet zastanawiania się, czy mnie to obciąża. To kwestia podejścia. Oczywiście każdy ma prawo do swoich decyzji, ale nawet producenci mieszanek przyznają, że ich produkty nie dorównują mleku matczynemu.
Ania
Zgodzę się z tym, że trochę zostałam zmuszona do podania butelki. Bardzo chciałam karmić piersią. Niestety nie dogadaliśmy się z moich dzieckiem i pierwsze próby karmienia skończyły się fiaskiem :( położnych nie interesowało ty czy maleństwo się poprawnie przystawia. Reagowały tylko jak dzieciak zaczynał płakać w niebogłosy i jedyną ich radą było podanie glukozy. Jakąkolwiek pomoc uzyskałam dopiero w ostatni dzień mojego pobytu w szpitalu (byłam 6 dni). Niestety to bylo za późno aby potrenować.. Okazało się, że wypuszczono nas z żółtaczką i położna środowiskowa oraz pediatra z przychodni od razu zadecydowali, że nie ma czasu na naukę, trzeba podać butelkę zeby dzieciak wyszedł z żółtaczki. „Potem będziecie mieč czas na naukę”.
Jednocześnie czułam ogromny nacisk na to, żeby karmić piersią.. Wręcz miałam poczucie wszechogarniającego terroru laktacyjnego obecnego w szpitalu przy jednoczesnym braku jakiejkolwiek pomocy. Za każdym razem słyszałam jak ważne jest karmienie piersią, a jednocześnie komentowano to, ze „ta pani nie potrafi przystawić dziecka”..
Zgadzam się, ze karmienie siedzi w głowie.. Ja byłam baaardzo zestresowana, zdołowana. Dopiero dzięki pomocy psychologa oraz konsultantki laktacyjnej udało mi się dojść d momentu gdy dziecko karmione jest wyłącznie piersią. Zajęło nam to niemal 3 miesiace ale było warto! Cudownie jest wyjść z domu bez martwienia się czy mam odpowiednio dużo porcji mleka.
Na poczatku mówiłam sobie „ja już nie chce karmić piersią, to zbyt trudne, daję sobie max 6 tyg i kończymy”, teraz chciałabym to ciągnąc tak długo jak sie da.