Ojciec nie może podołać tylko jednej funkcji, czyli produkcji mleka, ponieważ nie ma gruczołów piersiowych. To naprawdę jedyna rzecz, jakiej dziecku nie może dać ojciec.
W zasadzie się zgadzam. Ale temat karmienia piersią lub mlekiem matki nie został pociągnięty. Może dlatego, że dr Aleksandra Piotrowska jako ekspert Fundacji Nutricia uważa, że mleko modyfikowane, inspirowane mlekiem matki, jest równorzędne? No i jeszcze pozwala na nawiązanie czułego kontaktu ojca z dzieckiem?
Więź emocjonalna między dzieckiem a rodzicami wytwarza się nawet wtedy, gdy są oni z nim tylko dwie godziny dziennie.
Doba ma 24 godziny. Z tego 2 godziny z dzieckiem. I pewnie jeszcze cosleeping jest szkodliwy.
Jeśli jakaś matka uważa, że tylko ona jest w stanie odpowiednio zająć się małym dzieckiem, to ja jej życzę mężczyzny, który zarobi na nią i na dziecko. Tak, by mogła zostać z dzieckiem ile tylko sobie wymarzy, nawet do matury potomka.
Zaraz, zaraz. A jeśli jakaś matka uważa, że ma po prostu potrzebę zrobienia sobie przerwy od pracy i spędzenia np. pół roku z dzieckiem, a potem przekazania połowy roku ojcu dziecka? Nie trzeba wracać do pracy po miesiącu. Można też zrobić sobie dwa lata przerwy. Po co to mówienie o maturze? Dlaczego stawia się sprawę tak, że kobieta uważa, że tylko ona może zająć się odpowiednio dzieckiem? Nie rozumiem tego protekcjonalnego tonu.
Tu cytat z mojej wielbionej Agnieszki Graff:
Jakkolwiek konserwatywnie i backlashowo to zabrzmi, jest jednak coś takiego jak potrzeba matki, by być z niemowlęciem, potrzeba odcięcia się od reszty świata. Na jakiś czas, a nie do osiemnastki. Dziecko ma pół roku, rok, półtora roku tylko raz. Może warto wsłuchać się w to pragnienie, zdecydować się na pewną stratę czy kompromis w sferze zawodowej i pozostać z nim tak długo, jak to konieczne, jeśli oczywiście względy finansowe na to pozwalają? KLIK
Lepiej.
Wracamy do pani Piotrowskiej.
Moje koleżanki po fachu pracujące w poradniach używają w takich przypadkach określenia „syndrom niepracującej mamuśki”.
I czym on się charakteryzuje?
Dotknięte nim dzieci mają uboższy zasób słów. Z reguły są otyłe, lub mają nadwagę i są mało sprawne ruchowo. Nie bryluje też intelektualnie. Dlaczego? Ponieważ to dziecko spędza czas właśnie z tą mamusią, która rzekomo poświęciła się dla niego i zrezygnowała z nauki, czy pracy. Głównie spędzając z nią czas zalegając na kanapie przed telewizorem.
Znam bardzo dużo niepracujących matek, sama taką byłam przez prawie 1,5 roku. To wszystko kobiety inteligentne, twórcze, szukające dla siebie pól rozwoju. Mają dzieci rozwijające się normalnie, fajnie, jak to dzieci. Te dzieci chodzą do przedszkoli, szkół. Normalnie, jak to u wszystkich. Mają swoje koleżeństwo, place zabaw, swoje sprawy małych ludzi.
Rozumiem, że w tekście mówi się o jakiejś grupie niezaradnych czy też rozleniwionych osób. Takie zapewne też są. Ale w kontekście całego wywiadu można to zrozumieć tak: pracujesz szybko po porodzie, jesteś ambitna, będziesz miała super rozwijające się ambitne dziecko. Nie pracujesz, nie rozwijasz się, będziesz miała głupie dziecko. I grube.
Mam bardzo mieszane uczucia. Słowa o jakości wspólnego czasu, o łączeniu opieki – to jest wszystko rozsądne. Ale to, co zacytowałam mnie jakoś uderzyło. Szczególnie, że jeśli się mówi „Z reguły są otyłe, lub mają nadwagę i są mało sprawne ruchowo. Nie bryluje też intelektualnie.” to warto podać jakieś konkretne badania, z których to wynika.
31 Comments
takatycia
Nie czytam, wystarczy mi to co przeczytałam u Ciebie i już mi ciśnienie podskoczyło. Ja wg autorki tych nędznych wypowiedzi z grupy mamusiek od blisko 1,5 roku zalegajacej na kanapie. Ehh
Justyna
Jeżeli nie przeczytałaś artykułu to jak możesz interpretować wypowiedz autorki na podstawie wyciętych z kontekstu cytatów?
lili
na pewno dzieci tej pani są szczuplutkie i bardzo mądre. brrrrrr
Hafija
No to wszystko proste szybko wróci do pracy da tacie mleczko od Nutricia i o to chodzi a nie o rozwój dziecka :)
Prezentuje Prezenty
Całego artykułu, z którego pochodzą te cytaty nie zamierzam czytać, bo szkoda mi na to czasu. Ale naprawdę powaliło mnie stwierdzenie, że moje dziecko będzie miało uboższy zasób słów dlatego że spędza czas ze mną! O ile się nie mylę zasób słów dziecka w dużej mierze wynika z tego ile się do niego mówi. Jestem osobą dosyć gadatliwą, więc mówię do mojej córeczki praktycznie ciąglę! I bardzo bym się zdziwiła, gdyby pokazano mi nianię, która będzie mówić do niej co najmniej tyle samo.
Aha i moja córeczka jest bardzo szczupła ;) Choć oczywiście może za jakiś czas utyje – tego nie wie chyba nikt, prawda?
Justyna
Czy uważasz się za toksyczną matkę? Bo określenie "syndrom niepracującej mamuśki" tyczył się toksycznych niepracujących matek, a nie tyczył się niepracujących matek, co wynika z artykułu, który warto przeczytać zanim się oceni. Pozdrawiam!
Alicja K
A mnie uderzyło to: "To jest w ogóle układ idealny, jeżeli w danej parze bardziej odpowiada, by to matka wróciła do pracy, a ojciec został z dzieckiem w domu. "
Czyli co, jest ok, jeśli to tata rezygnuje z pracy? I wtedy te dzieci nie są grube i głupie?
I czemu w tym przypadku nie ma życzeń o dobrze zarabiającej żonie, która pozwoli być tacie z dzieckiem jak najdłużej, najlepiej do matury? Bo to nie brzmi.
Mam wrażenie, że w tym artykule pani psycholog na siłę stara się poprawić naturę, żeby było poprawnie, bo wiadomo, równouprawnienie kobiet itp. No i tacierzyński jest modny, więc tata w domu świetnie wpisuje się w obowiązujące trendy. Ale mama już nie.
Anonimowy
Jak przyjrzeć się tej pani, można dojść do wniosku, że mówi z autopsji – jej postura, słownictwo i brylowanie mogłoby być podstawą na jakiej wyciągnęła te wnioski. Z resztą to nie pierwsza kontrowersyjna wypowiedź tej Pani i niestety pewnie nie ostatnia, ale ważne że medialnie się sprzedaje..
Wiewióra
wow! szok normalnie!
ja oboje dzieci wychowuje na tzw. urlopie wychowawczym, od wieku rok i 5 miesięcy oboje gadali i nie korzystali z pieluch, żadne z nich nie ma skłonności do tycie bo mam czas by zadbać o ich zdrowe odżywianie! coś mi się wydaje, ze Pani ma syndrom samotnej matki albo zżera ją zazdrość bo sama dzieci nie ma :/
Joanna (mifufu)
Pani profesor Piotrowska, na studiach fantastycznie wykładała i mówiła o rodzicielstwie bliskości, tak go nie nazywając, bo cisza jeszcze na ten temat była na świecie. Uwielbiałam brać udział w jej wykładach.
Potem coraz częściej widać było panią profesor w tv.
Wiewi00ra
Co. Za. Brednie. Możnaby dłuuugo komentować, ale szkoda śliny. Wystarczy jedno pytanie: Jakieś dowody?
Mama's First
Przeczytałam artykuł i dochodzę do wniosku, że jest… smutny :( Zgadzam się z Tobą Koralowa Mamo. Mało tego, sama jestem z wykształcenia psychologiem, dlatego mi wstyd za Panią psycholog. Zdecydowanie to co mówi Pani psycholog powinno zostać poparte konkretnymi wynikami badań.
Gagatkowa Mama
Nie pierwszy raz widzę/słyszę dyrdymały tej Pani. Ten wywiad jest tak płytki, tak jednostronny, że to aż wstyd, że psycholog to mówi.
Co do rozleniwionych matek, znam takie, które odbierają dziecko od babci, włączają tv, bo są zmęczone. Więc teza za przeproszeniem z … że dzieci matek niepracujących są głupsze.
I jestem zdania, że tak, że przez pierwsze kilka tygodni to motka potrafi się zająć dzieckiem najlepiej. To ona ma pokarm, instynkt itd. Ma z matką więź i to też jakaś głupotka, że dziecku jest wszystko jedno, przecież zna tylko matkę. Jej zapach, rytm serca, innych dopiero poznaje.
Nie wiem, czy pani psycholog odpowiadała przez telefon na szybko, czy na siłę starała się być gender…
Ja jestem matką siedzącą w domu, na początku z wyboru, teraz trochę z przymusu. Ale w tym czasie zrobiłam studia podyplomowe, prawo jazdy. Nie czuje się mniej rozwinięta od pani w biurze,
A już najbardziej na świecie irytuje mnie patrzenie na matki przez pryzmat kariery zawodowej, jakby wszystkie pracowały w biurze, no sorry jaką karierę może zrobić ktoś kto sprząta, sprzedaje w sklepie itd. Czy taka kobieta po 8 godzinach fizycznej pracy ma jeszcze siłę wstawać do noworodka.
Józka
od 6 lat w zasadzie jestem "w domu z dziećmi", bo tyle ma najstarszy syn, a po drodze jeszcze dwójka, karmienie piersią (w tej chwili 1,5 roczniaka). mój mąż wziął na barki nasze utrzymanie, ale obecnie już nie wyrabiamy i ja zaczęłam się rozglądać na pracą, dorywczą, w weekendy, bo w tygodniu i tak muszę być w domu – odbieranie ze szkoły, przedszkola, obiad, no i najmłodszy jeszcze jest. moje dzieci na pewno do otyłych nie należą, prawie codziennie oglądają bajki w tv(zło?!), ale też nie wcinają non-stop czipsów, ciasta sama staram się piec (z ich pomocą), chodzimy na spacery (odkąd jest cieplej), budujemy bardzo dużo z lego i rozmawiamy. Staram się, żeby wyrośli na ciekawych świata ludzi, choć mam świadomość że mogłabym jeszcze więcej z siebie dać, a zwyczajnie nie mam siły, bo samo zaspokojenie ich podstawowych potrzeb (jedzenie, sprzątanie, kąpiele, spacery itp) zajmuje mi przy trójce właściwie cały dzień. mało zostaje czasu z każdym indywidualnie. No, ale powiedzcie mi, która opiekunka by dała radę jakoś lepiej? (przy założeniu że idę do pracy na etat i na cały dzień kontrolę przejmuje obca osoba)..
...piernikowo...cynamonowo...
Z pewnością dziecko rozwinie się lepiej przy opiekunce, której nie zależy zbytnio na samym dziecku, ale matka będzie bardziej rozwinięta bo będzie pracować, ehh stereotypy i slogany…
Agnieszka B.
Bardzo, bardzo słabe. Eheeeee… czyli że dziecko ponadprzeciętnie inteligentnej pani dr hab. od astrofizyki na przykład, lub od biologii molekularnej (która siedzi z dzieckiem w domu przez trzy lata, bo tak postanowiła) będzie głupsze, niż dziecko matki, której nie udało się nawet skończyć podstawówki i po pół roku od porodu poszła do pracy na kasie w hipermarkecie? :D
Gagatkowa Mama
Bingo!
Bliżej mamy
Więcej w słowach tej pani własnych frustracji, niż troski o dzieci. Kolejna ekspertka wiedząca najlepiej co jest dobre dla wszystkich dzieci pod słońcem, to zaczyna być męczące…
Mama i jej świat
A tak na prawdę wszystko zależy od matki, nie można ogólnikować i wrzucać wszystkich do jednego worka – znam te co siedzą a dziecko nie robi zbytnich postępów (przypadek w rodzinie) a znam te co poświęcają się dziecku i dzieci są cudowne, roześmiane i bardzo szczęśliwe. Ile kobiet tyle odmiennych natur, potrzeb, temperamentów…
Gosia
Ja obstawiam, że pani Piotrowska pisała na swoim przykładzie o tych dzieciach "otyłych, leniwych i nie brylujących intelektualnie"… Przeczytałam ten artykuł i jestem przerażona, że osobę, która wypowiada z wielkim przekonaniem takie bzdury, nazywa się jednym z "najbardziej cenionych psychologów dziecięcych"…
Anonimowy
Przeczytałam tekst i albo link jest do innego artykułu albo ktoś nie wysilił się, żeby go naprawdę przeczytać. Ktoś kto chce zobaczyć atak w swoją stronę zawsze i wszędzie go znajdzie…
Np. w części w artykule z cytatem: "Więź emocjonalna między dzieckiem a rodzicami wytwarza się nawet wtedy, gdy są oni z nim tylko dwie godziny dziennie." Można wywnioskować, że chodzi o 2h spędzone w 100% skupieniu na dziecku. na co wskazuje cytat: "Przez te dwie godziny spędzone z dzieckiem rodzice muszą być bardzo czuli i wrażliwi na potrzeby zgłaszane przez dziecko. Bo jeżeli są w domu, ale siedzą przy laptopie, to źle wychowaniu dziecka rokuje." Jest masa rodziców, którzy uważają, że spędzają dużo czasu z dzieckiem, choć tak na prawdę obok tego dziecka. (Rodzice są różni, a artykuł jeden ogólny).
Znowu mamy cytat w artykule " Głęboko wierzę w to, że człowiek powinien decydować w zależności od tego, na co ma ochotę. W zależności od tego, co uważa za słuszne. " <- ale on już nie pasował do charakteru wpisu tutaj, więc po co wspominać o tym, prawda? ;]
I kolejny cytat z artykułu: "Są kobiety, których obecność w otoczeniu dziecka jest strasznie toksycznym czynnikiem w jego rozwoju." Ja też uważam, że jest duża liczba toksycznych matek i to do tej konkretnej grupy matek jest użyte stwierdzenie "syndrom niepracującej mamuśki" (może niefortunnie nazwany, bo wycięte z kontekstu może uderzać w szersze grono, ale dlatego przed nim była cała wypowiedz o toksycznej mamie). Dlatego wypowiedz "Dotknięte nim dzieci…." odnosi się do tej konkretnej toksycznej grupy matek, niekoniecznie odnosi się to do niepracujących matek.
Czytać ze zrozumieniem całość a nie wybierać sobie cytaty i czepiać się pojedynczych słów, określeń.
Anonimowy
zgadzam się z Twoim komentarzem w 100%. Mam wrażenie że autorka bloga przefiltorwała ten artykuł przez własną sytuację życiową kompletnie mijając się z intencjami psycholog. podaje zresztą cytaty wyrwane z kontekstu całej wypowiedzi w artykule. Tam przecież jest wstęp "Jeśli jakaś matka uważa, że tylko ona jest w stanie odpowiednio zająć się małym dzieckiem, to ja jej życzę mężczyzny, który zarobi na nią i na dziecko. Tak, by mogła zostać z dzieckiem ile tylko sobie wymarzy, nawet do matury potomka. Moja mama poszła do pracy, gdy i ja poszłam do pracy.Nie można jednak zakładać, że nasza biologicznie zdeterminowana płeć w stu procentach określa role jakie mamy w życiu pełnić. Są kobiety, których obecność w otoczeniu dziecka jest strasznie toksycznym czynnikiem w jego rozwoju"
Aleksandra
Drogie Anonimy, przypominam o dobrym obyczaju jakim jest podpisywanie się.
zorka
:*
TEATR MARZEŃ
o nie to krzywdze już drugie dziecko !! bo siedze z nimi po 2 lata !!! zgroza… a chude mi wychodzą jakieś a telewizor właczam po 21 jak śpią , a chodze z nimi na zajęcia rozwojowe, muzyczne i inne a jetem ze wsi (; a jakoś też potrafią lepić z plasteliny i malowac farbami już jako roczniaki bo ja mam właśnie czas na to , bo pranie poczeka a z dzieckiem na dywanie siedze i tworze … i mam normalnie rozwijające się dzieci .. nawet jak porównam je do innych to nie widac braków … no może taki ze nie wiedzą co to hot dog (: i słowa ty bękarcie czy tu głupie … ale nadrobią pójdą do przedszkoli , szkół i nadrobią…
Justyna
Przeczytałam ten wpis i przeczytałam artykuł i dochodzę do wniosku, że osoby, które chcą być atakowane wszędzie znajdą atak w swoją stronę.
Cytat w artykule: "Więź emocjonalna między dzieckiem a rodzicami wytwarza się nawet wtedy, gdy są oni z nim tylko dwie godziny dziennie." chodzi o 100% skierowanie się na dziecko, na co zwraca uwagę dalszy cytat "Przez te dwie godziny spędzone z dzieckiem rodzice muszą być bardzo czuli i wrażliwi na potrzeby zgłaszane przez dziecko. Bo jeżeli są w domu, ale siedzą przy laptopie, to źle wychowaniu dziecka rokuje." Znam dużą liczbę rodziców, którzy uważają, że spędzają dużo czasu z dzieckiem będąc tak na prawdę obok dziecka. Mimo, że sama uważam, że najlepiej gdy rodzice zajmują się całkowicie dziecmi, ale znam wielu dobrych, ciepłych i inteligentnych ludzi, którzy mieli oboje pracujących rodziców i opiekę wspierała babcia, więc nie widzę tu kłamstwa. Te 2h, o których mowa w artykule to nie chodzi o 2h/24h bycia w domu z dzieckiem.
Bardzo istotne zdanie z artykułu: "Głęboko wierzę w to, że człowiek powinien decydować w zależności od tego, na co ma ochotę. W zależności od tego, co uważa za słuszne." zostało całkowicie pominięte w tym wpisie, bo rozumiem, że nie pasował do charakteru wpisu….
Brakuje też zwrócenia uwagi, że określenie "syndrom niepracującej mamuśki" nie odnosi się (jakby mogły na to wskazywać słowa w określeniu) do niepracujących matek a do tokstycznych niepracujących matek. Duża rożnica? Dla mnie ogromna, bo tokstyczne matki istnieją i cała wypowiedź "Dotknięte nim dzieci mają uboższy zasób…." tyczy się właśnie tych tokstycznych matek.
Artykuł jest o tym, że dziecko można wychować dobrze bez względu na to czy matka wróci do pracy czy nie wróci i tak samo można wychować źle. Niezależnie od wyboru trzeba poświęcić uwagę dziecku oraz że równie dobry wpływ może mieć obecność ojca jak i matki.
Zupełnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem " Ale w kontekście całego wywiadu można to zrozumieć tak: pracujesz szybko po porodzie, jesteś ambitna, będziesz miała super rozwijające się ambitne dziecko. Nie pracujesz, nie rozwijasz się, będziesz miała głupie dziecko. I grube." To jest zwyczajna subiektywna nadinterpretacja.
Anonimowy
jestem w szoku jak tendencyjne i zmanipulowane na potrzeby wielkich producentów mogą być artykuły. i pod tym podpisuje się osoba, która rzekomo jest ekspertem. Bzdura i nieprawda – ciekawe ile pani psycholog zgarnęła ze tekścik
Karina
Padłam! To ja tu dywan pół dnia wygniatam czytając z dzieckiem książki i układając klocki, waga mi spadała do tej z czasów licealnych, 20miesięcy już to trwa, a moje dziecko jest szczęśliwe, na 25. centylu z wzrostem i na 10. z wagą. Dalej od otyłości się chyba nie da?;-)
Pozdrawiam
Justyna Misiek
Pierwsza część wywiadu dla mnie całkiem logiczna. Pani psycholog podkreśla, że każdy robi to co czuje że jest najlepsze w tym kontekście dla matki i dziecka. Potem chyba wyobraźnia wypłynęła górą. Bardziej zgodziłam bym się z tezą, że jeśli opiekun zostaje z dzieckiem wbrew swojej woli to jest bardzo niekorzystne dla obojga. I może zarówno tyczyć się opiekunki która nie lubi swojej pracy i traktuje ją tak, że może spędzić czas na oglądaniu tv, lub babci, która uważa że jest wykorzystywana przez swoje dzieci i rozmawiają z nią tylko dla tego bo zajmuje się ich dzieckiem itp. W takiej sytuacji rzeczywiście nie warto nic robić na siłę. Szkoda dziecka. Wtedy może żłobek czy przedszkole są lepszym rozwiązaniem. Ale jeśli mama jest tą którą pokazuje świat pod czas wspólnych spacerów, czytania książek, uczenia się razem wierszy, malowania, lepienia i tak dalej i tak dalej. Czy jest w tym coś złego, że nie pracuje zawodowo? Czy dziecko nie zyska na tej wspaniałej więzi zbudowanej przez rok, dwa czy pięć lat? Ważne, że w zgodzie z samym sobą i dzieckiem.
tarnina
Świeci pańscy. Moja matka poszla do pracy (na krótko, bo szybko ja stracila), kiedy mialam 13 lat. Nie byla matka wycieta z poradnika dla rodziców. Jej stylowi zycia i wartościom tez dość daleko bylo i jest do idealu. Nie bylam grubym i glupim dzieckiem, blyskawicznie nauczylam sie czytać, skończylam dobre szkoly. Niskiego intelektu, malego zasobu slownictwa i braku samodzielności raczej tez nie mozna mi zarzucić ;)
Anonimowy
Co za bzdury. Ze też dopuśclili ten artykuł do publikacji. Zyjemy w takim świecie gdzie wmuszono że każda kobieta powinna pracować. nie ważne jaka jest sytuacja, musi pracować bo inaczej będzie ponizona i krytykowana. Nie ważne że urodziła dziecko, hooop szybko do pracy, dziecko samo się wychowa, albo babacia albo niania, albo żłobek, a najlepiej samo niech się wychowa. A później z tych dzieci rosną małe potworki, które nie potrafią normalnie funkcjonować, buntują się i uginają swoje nieukształtowane charaktery przed subkulturami, sektami itp. Bo mamy nie było w domu, żyła tylko dla pracy, funkcjonowała tylko po to żeby się spełniać w pracy. Bo przecież rodzina jest taka nie modna, bo trzeba pracować non stop. Jak ja tego nienawidzę, i sieją taką propagandę żeby siedzieć w tej robocie , nawet w połogu. Otóż jest sytuacja tzw. finansowa, gdzie trzeba zarobić pieniądze i nie ma co tu dyskutować. Ale mamy, które mogą sobie na to pozowlic powinny na pierwszym miejscu stawiac dziecko, a nie swoje znudzenie domem. Właśnie dziecko przy mamie rozwija się najlepiej, właśnie ona daje mu poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. To ona jest najważniejsza. A zasób słów to kwestia rozmowy z dzieckiem, częstej, wręcz nieustannej rozmowy. Nie ma nic wspólnego z małym zasobem słów mama w domu. Brednie totalne ta Pani stworzyła