Rodząc Starszaka 9 lat temu przeżyłam życiową rewolucję. Narodziny Panienki, 3 lata temu, były duchową rewolucją. Gdyby nie ona, nie byłoby Koralowej Mamy.

Po narodzinach Starszaka byłam przekonana, że to był dobry poród, taki jak trzeba. Że wszystko było ok, że szpital jak trzeba, że personel humorzasty, normalna sprawa. Zajęło mi kilka lat odkrycie, że wcale nie było tak wspaniale. Że rodzenie w samotności, na leżąco, z nogami w strzemionach, z niemiłymi położnymi, z zabraniem dziecka od razu i tekstem „pani go nie karmi teraz, nie ma sensu” to nie był dobry poród. I postanowiłam, że Panienka będzie miała inaczej. Jestem mądrzejsza, starsza, wiem, jak powinno być. Gdyby nie te 6 lat przerwy, kiedy dowiedziałam się o chustach, kiedy odkryłam NPR, kiedy zaczęłam uczyć się, czytać – pewnie znów urodziłabym równie nieświadomie.
Nie zapomnę tego uczucia, gdy pierwszy raz przytuliłam Panienkę. Patrzyłam to na nią, to na Ojca Dzieciom, i czułam, że jestem najpiękniejsza i najsilniejsza. Że mogę przenosić góry. Że siła, jaką mam, pozwoli mi przezwyciężyć wszystkie życiowe trudności. To była prawdziwa euforia. I w chwilach słabości do dziś udaje mi się odtworzyć w sobie tu uczucie. To jest niewyczerpane źródło mocy.
Panienka dostała mnóstwo prezentów z okazji 3 urodzin. Ja od 3 lat wiem, że MOGĘ WSZYSTKO.
I tego uczucia życzę Wam, Kobiety, z okazji urodzin Panienki.