Nie jestem wzrokowcem, mam słaby słuch muzyczny. Ale za to pamięć zapachową mam doskonałą. Pamiętam zapachy miast, zapachy różnych miejsc, pamiętam zapach każdego ze swoich byłych. Wyczuwając wilgotny aromat ziemi cieszę się zbliżającą się wiosną. Latem wdycham zapach rozgrzanego asfaltu na który spadł przelotny deszcz. Teraz czekam na zapach pierwszych przymrozków.
Kiedy przytulam swoje dzieci, oddycham zapachem ich włosów.

Święta nie są już dla mnie tym, czym były kiedyś. Kształt mojej rodziny się zmienił, moje spojrzenie na świat się zmieniło. Ale dziś przypadkiem stworzyłam w domu atmosferę zbliżających się świąt.
Kupiłam suszone owoce na kompot (uwielbiam!). Schowałam je w szafce w kuchni i dziś ją otworzyłam, żeby wstawić płatki owsiane. I w momencie, kiedy rozchyliły się drzwiczki uderzył mnie zapach suszu, dominujący wszystkie inne. Zakręciło mi się w głowie z wrażenia, „idą święta!” pomyślałam i ucieszyłam się jak mała dziewczynka.
Tak, idą święta. Nie szaleję z przygotowaniami. Ale ten zapach suszu przypomniał mi wszystkie dobre emocje związane ze świętami. Rodzina, ciepło, zaparowane szyby w kuchni w noc 23 grudnia, odświętne ubrania i podekscytowane, roześmiane dzieci czekające na Mikołaja.
Pierniczki schowane przed łakomstwem rodziny, kolekcja przypraw korzennych, susz czekający w szafce.
Mam nadzieję, że moje dzieci też będą miały takie wspomnienia ze świąt, jakie ja mam.