Tym razem nie będę pisała o zakupach bardzo praktycznych, żadnych poduszek do karmienia, biustonoszy, nic z tych rzeczy. Chciałabym nakreślić listę zakupów, jakie mogłaby zrobić dla siebie oczekująca mama z myślą o pierwszych tygodniach, miesiącach macierzyństwa. To są rzeczy, które sprawdziły się u mnie albo u moich znajomych. Takie, o których się myśli, że to podstawa kiedy się ma małe dziecko. Chociaż teoretycznie nijak się do tego dziecka nie mają. To ubrania i dodatki dzięki którym można w czasem monotonnej codzienności poczuć się fajnie, energetycznie, wesoło. To rzeczy, dzięki którym jest po prostu wygodniej.

  • Szlafrok 

 

Wygodny szlafrok w którym młoda mama spędza początkowo sporo czasu. Normalna sprawa. Warto, żeby szlafrok był po prostu ładny, bo to szalenie poprawia nastrój. Nie polecam cienkich, lejących się tkanin – za bardzo widać plamy z mleka. Szlafrok ciepły i miły w dotyku przyda się już po urodzeniu dziecka – najłatwiej go założyć i karmić malucha.

 

  • Wygodne ubrania

 

A dokładniej – wygodne i ładne. Takie, w których można chodzić cały dzień mając miłe wrażenie bycia w piżamie, ale jednocześnie można przyjąć koleżankę na herbatę.

 

Po angielsku na tę kategorię mówi się loungewear. Miękki, obszerny kardigan, koszulki z dobrej bawełny, wygodne spodnie. Naturalne tkaniny, nie wymagające noszenia do pralni i prasowania. Ale też nie wyciągnięte dresy, w których człowiek cały czuje się jak wyciągnięty dres. Może wielokolorowe szarawary? Można kupić z szeroką, delikatną gumą na brzuch i biodra. Na przykład takie:
Można też kupić po prostu kilka par nowych dresowych spodni, w żywych kolorach, dobrej jakości. Lubiłam założyć swoje dresy i pójść spokojnie z Panienką po Starszaka. To było po prostu wygodne.

 

  • Rękawiczki

 

Zima zaskakuje kierowców, ale nie może zaskoczyć rodziców! Nawet jeśli nie musisz pchać wózka, ponieważ dziarskim krokiem przeskakujesz zaspy z dzieckiem w chuście – bez rękawiczek nie jest już tak łatwo jak wtedy, kiedy nie ma się dziecka. Najlepiej mieć kilka par, nigdy nie wiadomo gdzie się które zgubi. I warto je mieć zanim zrobią się potrzebne.
  • Nerka

 

Zamiast torebki lub plecaka. Na krótki spacer, wyjście do sklepu. Zmieści pieluszkę i kilka chusteczek (sprawdzałam), portfel, telefon i klucze. Nic więcej nie trzeba. Dziecko w chuście, na barana albo za rękę. Na placu zabaw bez kolorowej nerki ani rusz!
  • Odtwarzacz mp3

 

Na spacerze, kiedy dziecko śpi, ale tak się składa, że śpi tylko wtedy, kiedy rodzic idzie bardzo szybko i jakoś nie da rady czytać – odtwarzacz mp3 z muzyką* lub audiobookami ratuje życie.
  • Elegancka bielizna

 

Na razie zostawmy temat biustonoszy do karmienia. Są różne, chociaż zazwyczaj raczej proste – w końcu ważne, żeby były wygodne i funkcjonalne. Dlatego warto się zaopatrzyć w zestaw fig (fig? naprawdę to napisałam? ok. zestaw majtek). Nie zwykłych bawełnianych, tylko takich które sprawiają, że gdy rano je zakładamy, to nawet jeśli w planach mamy sklep, piaskownicę i kolejne stopnie wtajemniczenia na macie edukacyjnej, robi się po prostu miło. To działa.
  • Wygodne sportowe buty

 

Kiedy ma się dziecko, przechodzi się Ziemię dwa razy do okoła. Warto robić to w wygodnych butach, z szacunku dla kręgosłupa. Fajnie, jeśli przy okazji buty są ładne, poprawiające nastrój. Ja nie rozstawałam się z ukochanymi baletkami firmy Befado (wierzcie lub nie, kupiłam je w czerwcu 2010, noszę do dziś, a to nic, tylko przerośnięte kapcie szkolne). I nadal są w sprzedaży, chyba zaraz kupię kolejne. I nie, to nie jest post sponsorowany. Model Nina w złotym kolorze, najlepsze :)
Do tego buty sportowe typu adidas, obowiązkowo. Chociaż zazwyczaj jestem dość powściągliwa w wydawaniu pieniędzy, to wychodzę z założenia, że na butach się nie oszczędza. Przyzwoita konstrukcja i dobre materiały, za to warto zapłacić.
  • Kolorowe kosmetyki
Nie znam się na makijażu kompletnie. Pamiętam jak kiedyś umalowałam się przed wyjściem na imprezę i gdy byłam już w drzwiach mój młodszy brat zapytał „ej, ale dlaczego się nie umalowałaś?”. Śmieszne. Pamiętam też jak ze Starszakiem – noworodkiem u boku malowałam paznokcie, co spotkało się z lekkim, zaskoczonym uniesieniem brwi mojej Mamy. Powiedzmy, że używam tych kosmetyków kolorowych, które sprawiają mi frajdę. Należą do nich przede wszystkim lakiery do paznokci i róż. Róż Bourjois pamiętam z dzieciństwa, okrągłe pudełeczko i charakterystyczny pudrowy zapach. Używała go moja Mama, a ja myślałam o tym, że kiedyś też będę taka jak ona. Dziś sama jestem dziadkiem…. Przepraszam, poniosło mnie. W każdym razie róż mam w kosmetyczce i nawet jeśli, w czasach, gdy byłam w domu z dziećmi, nie chciało mi się użyć grama innych kosmetyków, to róż bardzo poprawiał mi nastrój. Nie ma obowiązku malowania się, ale nikt nie zabrania czerpania z tego przyjemności.
Lista, jak widzicie, nie jest bardzo długa. Ciąża trochę trwa, więc można spokojnie robić zakupy. To zaprocentuje potem. Piszę tu za siebie, ale dla mnie możliwość założenia fajnej bluzy, kolorowych butów, słuchania w czasie spaceru ze śpiącą Panienką dobrej muzyki to były dość ważne sprawy, wpływające na jakość mojego życia. Wiadomo, że na tym się nie kończy, ale to działa. Spróbujcie.
*Nie kradnijcie muzyki, ok? Ściąganie muzyki z internetu to okradanie artystów. Kupujcie płyty, ktoś włożył sporo wysiłku, czasu i pieniędzy w ich nagranie, dla waszej przyjemności.