– ubieraj się, idziemy do dentysty

– nie chcę!

– musimy iść, jesteśmy umówieni

– nie chcę iść do tej głupiej dentystki!

– dobrze, powiem pani jak o niej mówisz, zabawki na pewno nie dostaniesz!

 

– kończ już się bujać

– nie chcę!

– no chodź na zjeżdżalnię

– nie chcę, chcę się bujać!

– na pewno nie umiesz zjeżdżać

– no, i robić babek z piasku też nie umiesz, co? [włącza się drugi rodzic]

 

 

– chcę siku (wchodzi do toi-toi)

– nie wchodź tam, tam przychodzi pan i zabiera dzieci!

 

 

To tylko kilka dialogów zasłyszanych w czasie jednego weekendu. Zwróciły moją uwagę mając wspólny mianownik – lekceważący stosunek do dziecka. Czy do dorosłego przyjaciela ktoś by tak mówił?

 

Wychowanie bez nagród i kar

Czasami jestem naprawdę beznadziejną matką. Staram się, naprawdę się staram i jestem zdecydowanie lepszą mamą dla 2-letniej Panienki i 8-letniego Starszaka niż byłam na przykład dla Starszaka 4-letniego. Nadal nie jest świetnie, mam gorsze momenty, ale jest co raz lepiej. To proces, który trwa, ale nauczyłam się  już wiele. Między innymi co raz częściej udaje mi się trzymać język za zębami. Są zdania, wyrażenia, które mam wdrukowane – bo tak do mnie mówiono, bo tak ludzie zwracają się do dzieci, bo takie są odruchy. Prawie mi się udało je wyrzucić z głowy i języka.

 

Dlatego książka „Wychowanie bez nagród i kar” początkowo nie zrobiła na mnie tak wielkiego wrażenia jak na przykład „Rodzicielstwo przez zabawę” które było rewolucją. Wydawało mi się, że nie czytam niczego bardzo świeżego, nie czułam takich emocji. Ale potem uświadomiłam sobie, że dla wielu osób to jednak podejście rewolucyjne.

 

Oceny

Kohn bardzo jasno pisze o tym, jakim problemem są w szkole oceny i sytuacja, gdy dzieci uczą się, by dostać dobry stopień, a nie by wiedzieć. Czytają tylko to, co ma być na sprawdzianie – a dalej nie wychodzą, bo po co? Tak nie wychowuje się ludzi ciekawych świata, innowacyjnych. Gdyby zlikwidować oceny, może dzieci uczyłyby się więcej i lepiej? Kohn przytacza opinie i badania, które to potwierdzają. Kiedy Starszak zapałał miłością do szachów, zapisaliśmy go na kółko szachowe. Lubił je, radził sobie co raz lepiej. Po całej szkolnej beznadziei miał miejsce, gdzie świetnie mu szło. Popełniliśmy błąd – szachy stały się tematem, był doping, zachęty by wystartował w turnieju. Szachy przestały być frajdą, a Starszak poczuł presję, by grać. Z dnia na dzień zrezygnował z chodzenia na kółko. Załatwiliśmy sprawę, a ja do dziś mam to sobie za złe.

 

 

Niedawno rozmawiałam z Ojcem Dzieciom o tym, jaki jest cel wychowywania dzieci. Ja mam misję – wychować fajnych, mądrych, empatycznych dorosłych, z których ludzkość będzie miała trochę pożytku. Nie wychowuję dzieci po to, żeby było mi teraz wygodnie, tylko po to, że kiedyś były dobrymi i szczęśliwymi ludźmi. I o tym bardzo dużo pisze Kohn. O wpajaniu dzieciom postaw empatycznych, szerszego spojrzenia na sytuacje, zwrócenia uwagi nie tylko na siebie, ale i na drugą osobę.

 

Ludzie, którzy śmiecą, tarasują nasz wyjazd samochodem albo wyrywają kartki z książek w bibliotekach, wydają się zamknięci we własnej perspektywie. Nie potrafią albo nie mają ochoty uruchomić wyobraźni i pomyśleć, że ich śmieci mogą przeszkadzać innym, podobnie jak źle zaparkowany samochód albo brak kartki w książce.

 

Bardzo ważne jest moim zdaniem to, co Kohn pisze o wczuwaniu się w sytuację dziecka. Wejście w jego buty. Szacunek do jego zdania, jego autonomii, jego samopoczucia. Dziecko ma prawo do swoich emocji, a my mamy obowiązek je zrozumieć i pomóc dziecku je pojąć – bo często to stanowi największy problem, zwłaszcza kiedy ma się trzy lata.

 

Szacunek

To, co Kohn pisze o nagrodach i karach wydaje mi się w całej tej książce najmniej ważne. Najmocniejszy jest przekaz o szacunku i pokazywaniu dziecku, że zawsze jest się po jego stronie. Żałuję, że oryginalny tytuł Unconditional parenting. Moving from rewards and punishments to love and reason został po polsku zmieniony na Wychowanie bez nagród i kar. Rodzicielstwo bezwarunkowe. Obawiam się, że na książkę z takim tytułem i wytłuszczonym BEZ NAGRÓD I KAR nie sięgną rodzice, którym Rodzicielstwo Bliskości jest nieznane. Z takim tytułem książka może trafić głównie do osób już przekonanych, a przecież nie o to chodzi. Ta książka nie jest prowokacyjna, jest rozsądna. I jestem pewna, że po jej lekturze żaden rodzic nie powie „nie wchodź tam, tam przychodzi pan i zabiera dzieci” wiedząc, że jest to głupie i bezcelowe.

 

 

Wychowanie bez nagród i kar. 

Alfie Kohn

przełożyła Bogumiła Malarecka

wyd. MiND

 

Możesz wspierać moją twórczość i postawić mi kawę http://buycoffee.to/koralowamama