Długo czekałam na tę konferencję. Szłam na nią z ciekawością, ale bez żadnych oczekiwań. Wyszłam z mnóstwem notatek, tematów do przemyślenia i bólem głowy – to był bardzo intensywny dzień. Myślę, że pojawią się tu posty będące owocem moich pokonferencyjnych rozważań, teraz chciałabym na gorąco spisać kilka refleksji.

Pierwszy panel poświęcony był noszeniu w chustach. Uczestniczki dość jednogłośnie wypowiadały się na temat potrzeby konsultowania się ze specjalistą – czyli doradcą, doradczynią po kursie. Rozumiem to – zawiązać maleństwo w chuście nie jest łatwo, pomoc profesjonalna jest bardzo ważna. Ale, jak zauważyła jedna z panelistek, coś co staje się mainstreamem w Warszawie w małym miasteczku lub na wsi może nadal być zupełną egzotyką. I nadal zdecydowana większość osób chcących nosić nie ma możliwości skorzystania z konsultacji, ponieważ w okolicy nie dość, że nie ma doradców, to jeszcze nikt nie nosi w chuście. I należy odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest ważniejsze. Noszenie po nauce po kierunkiem doradcy, doradczyni noszenia czy noszenie w ogóle? Sama nauczyłam się wiązać oglądając filmy na yt, czytając forum. Byłam zdeterminowana, by nosić. I dobrze wiem, że w źle zawiązanej chuście nie da się nosić długo ergo potencjalna szkoda dla dziecka nie będzie bardzo duża. Złe zawiązanie chusty wpływa źle na kręgosłup, biodra dziecka. Ale jednocześnie jest niewygodne, czasem bolesne dla osoby noszącej. Dlatego kiedy czuje się dyskomfort, a bardzo chce się nosić, szuka się odpowiedzi na pytanie „co robię źle?”, najczęściej w sieci.
Kolejny panel dotyczył tworzenia mikrospołeczności rodzicielskich. Kluby mam, rodziców, fora internetowe, blogi – zastępują nam wioski, czerwone namioty. To miejsca, gdzie spotkamy ludzi na podobnym etapie życia, z podobnymi problemami. Sama prowadziłam kiedyś klub mam, bardzo krótko, ale to był dobry czas. Na forach internetowych mnie nie ma, nie mam na to czasu. Ale to właśnie dzięki internetowi dowiedziałam się chociażby o Rodzicielstwie Bliskości. Sieć stała się moją wioską, a rodzice tu poznani pomogli mi w wychowywaniu dzieci.
W dyskusji pojawił się wątek szkół rodzenia jako miejsca, gdzie nie powinno się mówić tylko o sprawach „technicznych”. Szkoła rodzenia, kontakt z innymi rodzicami, wymiana doświadczeń to profilaktyka depresji poporodowej.
W czasie trzeciego panelu Agnieszka Stein słusznie zauważyła, że RB nie dotyczy tylko malutkich dzieci. Skupiamy się na porodzie, karmieniu piersią – ale rodzicem jest się zawsze, bliskość potrzebna jest również wtedy, kiedy mamy w domu nastolatka. Poruszono też trudny temat powrotu do pracy, trudności w dostosowaniu wymiaru pracy do rodzicielstwa. Niektórzy pracodawcy zauważyli już, że pomagając swoim pracownikom, tworząc przyzakładowe placówki opiekuńcze czy pozwalając na pracę zdalną budują lojalność pracowników, ich poczucie zadowolenia z pracy, co przekłada się na wydajność.
Niektórzy, czyli znaczna mniejszość. Czy to się będzie zmieniać? To zależy również od nas, rodziców. Jeśli czegoś potrzebujemy, mówmy o tym.
Na koniec, wisienka na torcie czyli małżeństwo Searsów. Ale to chyba wymaga osobnego postu.Co mi dał ten panel? Powód do przemyśleń, nowe pomysły, uporządował mi kilka spraw. Spotkanie w gronie ludzi wychowujących, wierzących w Rodzicielstwo Bliskości daje nadzieję, że tak wychowywanych dzieci będzie co raz więcej. Z korzyścią dla ludzkości. Mam w sobie wiarę i energię.

Ucieszyła mnie jedna ze słuchaczek – położna środowiskowa – ze swoim apelem: mówcie innym matkom, że mają prawo do wizyt położnych środowiskowych! To ważny przekaz w kraju, w którym jak zauważyła Hafija, są kobiety nieświadome istnienia doradztwa laktacyjnego.
A wiecie, czego jestem ciekawa? Co wynieśli z tej konferencji ci mili młodzi mężczyźni opiekujący się salą i mikrofonami. Chyba ich o to zapytam.