Fora internetowe pełne są opinii na temat położnych środowiskowych. Od zachwytów i wdzięczności po złość. Wizyty patronażowe traktowane są czasami jak zło konieczne, czasami kobiety z nich rezygnują.
Moje doświadczenia z położnymi środowiskowymi są średnie, ale nie fatalne. Pierwsza na wieść, że zapiszę dziecko do innej przychodni niż jej, zupełnie straciła nami zainteresowanie. Zwinęła papiery i tylko na odchodnym rzuciła pytanie „pępek się goi dobrze?”. Fakt, że byłam 19-latką wyglądającą na 16-latkę, urodziłam właśnie pierwsze dziecko i jestem zielona jak szczypiorek na wiosnę zupełnie jej nie zainteresował.
Druga położna, po drugim porodzie, była miła i życzliwa. Przyniosła ze sobą wagę i stwierdziła z zadowoleniem, że Panienka przybiera jak szalona – w górnych granicach normy. Ale nie przeszkodziło jej to w stwierdzeniu, że 3 minuty ssania na raz to zdecydowanie za krótko i Panienka za mało je. Na szczęście wtedy wiedziałam już swoje i mogłam te rewelacje puścić mimo uszu.
Mam wrażenie, że opieka położnych środowiskowych w naszym kraju mocno kuleje. Dziennik Ustaw Nr 187 Poz. 1259 jest źródłem wielu ciekawych informacji na temat tego, jak to wszystko powinno wyglądać. Otóż szpital, w którym rodzi się dziecko, wysyła informację o narodzinach do zadeklarowanej w dokumentach przychodni. Położna POZ z danej przychodni ma obowiązek odwiedzić położnicę i noworodka nie mniej, niż 4 razy, a pierwsza wizyta ma mieć miejsce nie później niż w ciągu 48 godzin od wyjścia ze szpitala.
W czasie jednej z wizyt w przychodni usłyszałam rozmowę pewnej mamy i położnej środowiskowej. Wesołą i żartobliwą: „no a jak urodziłam małego to pani do mnie jakoś nie przyszła”- „oj, pani to trzeci raz, pomyślałam, że pani już wszystko wie”.
Zapewne ta mama wszystko wie. Ale położna środowiskowa nie zajmuje się jedynie kikutem pępowiny i pomocą w karmieniu. Jednym z jej zadań, do zrealizowania w czasie tych 4 wizyt przez dwa miesiące, jest obserwacja tego, jak młoda mama sobie radzi emocjonalnie z nową sytuacją. To położna środowiskowa może być osobą, która pierwszy zauważy symptomy depresji poporodowej. W Dz. U. czytamy:
„[położna] udziela porad na temat minimalizowania stresu i radzenia sobie ze stresem;”
Tylko tyle i aż tyle.
Kolejny ważny aspekt to kontakt położnej środowiskowej z innymi domownikami. Tu znów posłużę się cytatem:
„udziela osobie bliskiej informacji na temat zmian fizycznych i reakcji emocjonalnych zachodzących w połogu i przygotowuje do udzielenia pomocy i wsparcia położnicy; wskazuje instytucje, w których może uzyskać stosowną pomoc.”
Mało kto wie, że kobiecie w ciąży również przysługuje opieka położnej POZ. Można umówić się na spotkania, które przysługują w wymiarze 1 tygodniowo w 21. – 31. tygodniu ciąży i 2 razy w tygodniu od 32. tygodnia ciąży do rozwiązania. Można tymi spotkaniami zastąpić szkołę rodzenia, można przygotować się do porodu. Wszystko to w ramach NFZ.
Oczywiście, wszystko zależy od położnej. Od jej zaangażowania, od tego czy się dokształca, czy czyta, czy jej się chce. Są położne środowiskowe, które młodym mamom zalecają ostrą dietę eliminacyjną więcej szkodząc niż pomagając. Są położne, które zostawiają swój numer telefonu i zachęcają by z każdą wątpliwością dzwonić i pytać. Tak naprawdę często nie wiemy, na jaką położną trafimy. Ale nie można bać się tych wizyt. I warto pamiętać – one Wam przysługują, to Wasze prawo, a ich obowiązek. Już w ciąży.
8 Comments
mama-granda
U mojego ginekologa zostałam poinformowana od razu o możliwości kontaktu z położną POZ. Zdecydowałam się bez wahania, bo to była moja pierwsza ciąża, bo przydały mi się "inne" rady niż te, które otrzymuje się od rodziny i wprowadzającego mętlik w głowie internetu. Trafiła nam się cudowna położna, która opiekowała się mną przez cały czas, była pod stałym telefonicznym dostępem i zawsze służyła radą. Później przychodziła do nas również w ramach patronażu i szczerze mówiąc nie mogłam się doczekać tych wizyt. :) Mieliśmy szczęście, bo trafiła nam się na prawdo dobra i zaangażowana położna. :)
lili
po porodzie miałam bardzo dobrą opiekę położnej. z racji tego, że miałam planowane cc odpuściłam sobie szkołę rodzenia. zadzwoniłam do przychodni przed porodem, że chcę spotkać się z położną. udzielono mi informacji, że położna przysługuje mi tylko i wyłącznie po porodzie:/
Aleksandra
trochę szkoda, że odpuściłaś szkołę rodzenia – nie tylko o porodzie naturalnym tam mowa. o cesarce też można usłyszeć, dowiedzieć się jak sobie radzić po itd. a poza tym o emocjach, o pielęgnacji noworodka itd. itp…
no a przychodnia, doprawdy, beznadziejna! mam nadzieję, że potem było lepiej!
szewc bez butów
Ja miałam szczęście do położnych. Po pierwszym porodzie pani Danusia uratowała moje karmienie piersią – przychodziła prawie codziennie i broniła przed mamą i teściową mojej laktacji, po drugim – inna położna (pani Marzena) pomogła mi z problemami połogowymi, a teraz gdyby nie ona, to moje trzecie Dzieciątko miałoby spore problemy zdrowotne. Są i dobre położne na szczęście.
MillionFeetAboveTheGround
4 wizyty? U mnie była jedna…
Naomi Kasz
Nigdy nie slyszalam o takim koncepcie, dobry pomysl, szkoda ze u nas tak nie ma. Po drugim porodzie przyszla do mnie moja doula, sprawdzic jak nam idzie karmienie piersia, ale chyba bardziej dlatego ze sie troche zaprzyjaznilysmy, niz ze byl to jej jakis zawodowy obowiazek.
Dorota S
Ech…niestety, też nam zdarzy: http://www.sosrodzice.pl/puk-puk-polozna-czyli-o-wizytach-patronazowych/.
Przede wszystkim znajmy swoje prawa i korzystajmy także z wizyt lekarza!
Lucyna Mirzyńska
Dziekuje za ten wpis – jako położna środowiskowa- ciesże się że kobiety chcą wiedzić więcej i że znaja swoje prawa – dzięki temu praca wielu z nas będzie zauważona – a te położne które nie pracują wg standartów moze się czegoś nauczą od wymagajacych pacjentek :)