Kiedy dowiedziałam się (a raczej: poczułam), że pod sercem noszę córkę, obok radości poczułam niepokój. Czy wyrośnie z niej kobieta, która będzie umiała siebie lubić?
Jestem utkana z kompleksów. Jako pulchna przedszkolaczka słyszałam „ty nie możesz wypić więcej kompotu”. Potem byłam najsłabsza z wf. Przyciężkawa, mało sprawna, zajmowałam się raczej czytaniem niż fikołkami na trzepaku. Mam za sobą spore wahania wagi, chociaż nigdy nie byłam gruba. I teraz jestem szczupła, ot, normalna. Mam ciało matki dwójki dzieci. Teraz silniejsze – praktykuję jogę i widzę, jak działa. Jeszcze do niedawna nie wyszłabym na ulicę w szortach albo spódnicy krótszej niż do kolana, chociaż moim najbliżsi uważają, że przesadzam i zbyt krytycznie na siebie patrzę.
Chciałabym oszczędzić tego swojej córce. Chciałabym, żeby umiała znaleźć równowagę – żeby akceptowała swoje ciało takim, jakie jest, była dla niego dobra, dbała o nie, ale bez przesady. Żeby cieszyła się sobą, a nie wyszukiwała mankamenty. Żeby nie próbowała dostosować się do wymyślonych kanonów, żeby nie oceniała siebie jako człowieka po wyglądzie.
Znalazłam ostatnio listę 5 Things I’ll Never Do in Front of My Daughter, bardzo mi się spodobała, a zwłaszcza punkt o przeglądaniu się w lustrze i krytykowaniu się.
W zeszłą sobotę pojechałam na zabieg do Kliniki La Perla. Na Pikniku Rodzinnym dostałam voucher i postanowiłam go wykorzystać przed wakacjami. Nie spodziewałam się niczego, niczego nie oczekiwałam. Zabieg był niesamowicie relaksujący – chociaż tylko godzinny, wyszłam czując się wspaniale, fizycznie i psychicznie. Najpierw peeling całego ciała połączony z masażem (gruboziarnisty cukier brązowy, oliwka, a wszystko pachnące różą). A potem znów masaż i aplikacja balsamu na bazie aloesu. Prawie zasnęłam.
Wracając do domu kupiłam sobie szorty co było dość dużym znakiem tego, że świetnie się czułam.
Od kilku dni zauważam sporą zmianę w tym temacie. Zakładam krótkie spodnie i nie myślę zupełnie o tym, czy moje nogi wyglądają w nich grubo. Po prostu zakładam fajne krótkie spodnie i jestem wyluzowana. Czuję się dobrze, po prostu i mam dużą nadzieję, że tak mi zostanie.
Mam pierwsze, nieśmiałe siwe włosy. Nie zamierzam ich farbować. Mam rozstępy po pierwszej ciąży i lubię je jako pamiątki tego czasu. Mam cellulit, który jest mi kompletnie obojętny. Codziennie rano robię delikatny makijaż, bo lubię. Staram się nosić ubrania w fasonach, które mi pasują, ale nie jestem niewolnicą mody. Wsmarowuję w ciało balsamy i oliwki, bo staram się o nie dbać tak jak dbam o inne części siebie. Jeszcze tylko wyrzucę zupełnie z głowy przekonanie o tym, że muszę zrzucić 3 kilogramy i popracować nad brzuchem, a będzie dobrze. Bo – podpowiada mi rozum – nie muszę.
Bardzo bym chciała, żeby ta mała dziewczynka wyrosła na lubiącą siebie kobietę.
16 Comments
Edith
mam takie samo marzenie – chcę, by M. dobrze czuła się ze sobą (w tym w swoim ciele). ale najpierw chyba powinna zobaczyć, że jej mama tak ma – pracuję nad tym ;)
pozdrawiam!
Bellissima
Swietny wpis:)najwazniejsze to akceptowac siebie i nie przejmowac sie opinia innych.Nikt nie jest indealny,kazdy ma wady i niedoskonalosci.
Pozdrawiam
Zielona Shamandura
Rewelacyjny post ;-) aż się wyprostowałam na krześle a siedziałam wcześniej taka pokręcona ;-) Dzięki za tak pozytywne emocje i inspirację ;-)
Naomi Kasz
chcialabym, zeby moje corki patrzyly na swoje ciala tak, jak ja je widze. absolutnie idealne.
Anna Sornek
Dziękuję za ten post. Aż sama sobie uświadomiłam, że nieraz przy córce utyskiwałam, że moje piersi po ciąży mi obwisły. Fakt, miałam ładny biust a teraz już nie wygląda najlepiej, ale nigdy nie myślałam, żeby cofnąć czas i dla dobra własnego ciała zrezygnować z dziecka. Nie chcę też, żeby córka w przyszłości mi powiedziała, że nie chce mieć dzieci albo karmić piersią, bo boi się, że jej cycki obwisną. Uroczyście przysięgam nigdy więcej przy córce nie narzekać na wygląd moich piersi.
teżOla
Wyjątkowo mnie wzruszył ten post. Bo ja też mam w głowie siebie jako okrągławą dziewczynkę, wybierającą książkę niż wysiłek fizyczny. I ciągłe kompleksy. Z tych nastoletnich wyleczył mnie mąż, ale doszły nowe, nabyte po trzech ciążach. I ja to wszystko wiem: to pamiątki po czasie, który dał mi moje największe 3 szczęścia; to normalne, nie ma się czego wstydzić. Ale blokada jest i teraz pracuję nad tym, by się od tego uwolnić. Jestem mamą małej dziewczynki, której powtarzam 100 razy dziennie że jest najśliczniejszą małą kobietką i będę jej to powtarzać zawsze, aż będzie to dla niej tak oczywiste jak to, że ma na imię M. Ja tego nigdy nie słyszałam od swoich rodziców, mimo, że mnie kochają.
Namaste
Pięknie napisane, zawsze z ciekawością tu do Ciebie zaglądam.
visenna
A mnie ostatnio naszła taka myśl. Niech już będzie rozmiar 42, byle zadbany, a nie zapuszczony. Jak się uda schudnąć dobrze, a jak nie to nie. Owszem chodzę na fitness, ale nie po to by schudnąć za wszelką cenę, ale dlatego, że to jest moja godzina w tygodniu tylko dla mnie. Moja godzina przyjemności a nie katowania się, żeby osiągnąć wymarzoną wagę.
Jowita Romaniuk
Wyrośnie z niej cudowna, mądra, piękna i kochana dziewczyna, bo taka też jest jej mama :)
Mio i Mao
Podpisuję się pod tym wszystkimi kończynami :)
MissEvel
Niestety nie jest to tak proste jakby się wydawało , bo nawet jeśli my – matki o to zadbamy by nasze córki dobrze się czuły same ze sobą to jednak istnieje jeszcze zagrożenie z zewnątrz … zwłaszcza w aktualnych czasach gdy jednak wygląd jest istotny i ludzie siebie pod tym względem oceniają. Grunt to zaszczepić w dzieciach taką siłę i akceptację aby żadne czynniki zewnętrzne jej nie zniszczyły.
Ja jako dziecko borykałam się z problemem odstających uszu , w szkole mnie przezywali …. jak szłam do fryzjera to słyszałam teksty " nie nie , taka fryzura odpada bo będzie ci widać uszy" ;/ …. na prawdę były to przykre doświadczenia. Nigdy o tym z mamą szczerze nie rozmawiałam …. właściwie to do teraz ten problem mi doskwiera jako dorosłej już kobiecie … bo nie ma mowy żebym wyszła do ludzi w spiętych włosach w kucyk ;/. Tak jak resztę ciała akceptuję absolutnie , nawet po ciąży … tak tego nie jestem w stanie – bo inni tego nie akceptują!
Asiula86
dlatego ja uwazam, by WALCZYC! i nie przejmowac sie tym co inni mowia czy mysla! trzeba nauczyc dzieci sily i nie zwracania uwagi na to co uwazaja inni. ja mojej siostrze ciagle powtarzam, iz fajnie wlasnie, ze sie roznimy, ze jest sliczna, fajna kiedys dziewczynka, juz nastolatka i by niczym zie nie przejmowala…
Publiczna Pralnia
Również Twój tekst mnie poruszył, nie mam dzieci, ale zdecydowanie jak kiedyś się okażę, że będę mamą małej dziewczynki, bardzo nie chciałabym, aby przeżywała dzieciństwo i dorastanie jak ja – okrągła, zakompleksiona dziewczynka na wiecznej diecie i mimo, że teraz jestem szczupła, wciąż myślę, że ciała jest kilka razy więcej. Widać to jakie spodnie ściągam z wieszaka w sklepie, na oko zawsze wezmę o kilka rozmiarów za duże.
Nie jest to łatwe, moja mama zawsze powtarzała mi, że niczego mi nie brakuje. Mimo to, może faktycznie trzeba kultywować ciało człowieka, że jest piękne, niezależnie od wieku i mody? Podobał mi się też tekst, aby nie krytykować obcych kobiet – to bardzo ważne, według mnie, żeby nie krytykować obcych ludzi, co zdarza się ludziom nad wyraz często.
Ale jak Jowita wspomniała – mądra dziewczynka wyrośnie, po mądrej mamie :)
MillionFeetAboveTheGround
Na moje oko nie musisz, ale jeśli będziesz się lepiej czuła… :)
Córcia wyrośnie na mądrą i piękną dziewczynę. Po mamie! ;)
Matylda
Super post…też mam nadzieję, że Marcelina wyrośnie na lubiącą siebie kobietę, ale żeby tak się stało muszę jej pokazać, że jej mama też siebie lubi…bo lubi ;-) Do zobaczenia wkrótce, ściskamy Was Dziewczyny!
Anonimowy
Hej, Ola :)
Tak trzymac! Musze przyznac, ze czytuje Twojego bloga z coraz wieksza przyjemnoscia.
Jestem przekonana, ze coreczka wyrosnie na piekna, swiadoma siebie kobiete, tak jak jej mama.
pozdrawiam Cie
Alika