Panienka ma więcej ubrań niż ja (serio) i zbieram się do zrobienia w nich porządku. Jeszcze tylko odkurzę pustynię, wiecie jak to jest… Jakoś nie mam do tego zapału. Ale za każdym razem, kiedy otwieram jej szafkę mam taką samą refleksję: „dawno jej nic nie kupiłam!”. Bo to prawda, osobiście kupiłam jej tylko czteropak skarpetek niemowlęcych, bluzkę z długim rękawem, rajstopy i marynarską bluzę. Koniec listy.
Zachowałam sporo ubranek po Starszaku (teraz już wszystkie jego kurtki chowam na później, ani się obejrzę, a Panienka będzie w nich biegać), a reszta pochodzi z darów ( Dziadek Panienki dzierży tu palmę pierwszeństwa).
Kiedy byłam w ciąży przyjechała do mnie przyjaciółka z wielką walizką ubranek dla noworodka i małego niemowlęcia po swojej córce. Moja siostra dołożyła resztę, też po córce, i okazało się, że nie potrzebuję niczego więcej. Z czasem Panienka wyrastała z ubranek, a ja dostawałam kolejne, po innych dzieciach. A to, czego my już nie używaliśmy – ja przekazywałam dalej. Dzieci na tyle szybko wyrastają z ubrań, że zanim dojdą do etapu wycierania kolan o przedszkolną wykładzinę, to jedna rzecz może spokojnie służyć trójce maluchów.
Kupowanie ubranek dla dzieci jest bardzo fajnym i miłym zajęciem. Ubranka są dziś przepiękne i naprawdę kuszą. Ale używane ubranka mają jednak sporą przewagę. Po pierwsze – kupowane w second handach są znacznie tańsze, darowane kosztują tyle co uśmiech, wdzięczność i ciasto. W serwisach aukcyjnych można dostać wielkie paczki ubrań na określony wiek – duże i relatywnie tanie. Po drugie – bawełna, która nie jest organiczna, zawiera w sobie resztki pestycydów, które stosowane są przy uprawach. Dopiero kilkanaście prań wypłukuje szkodliwe składniki z włókien. Ubranka używane są więc bezpieczniejsze. Po trzecie – ubranka noszone są do czasu, aż się zniszczą, po prostu. Zaplamiona marchewką bluzka też jest fajna, bo można plamić ją dalej i się nie przejmować (rodzice dzieci BLW to docenią). Jeśli można drobnym gestem nie napędzać produkcji kolejnych i kolejnych ubrań – to dobrze. Ekologicznie i ekonomicznie.
Co zrobić, jeśli nie ma się w okolicy znajomych, którzy mogą przekazać ubranka po swoich dzieciach, a zakupy w sieci lub lumpeksach nie są ulubionym zajęciem? Z pomocą przychodzą wymianki znane też jako swapy. Pewnie zauważyliście banner, który pojawił się po prawej stronie – link do serwisu swapmnie.pl. Organizatorzy mają już w planach kolejne imprezy z serii Baby Swapmnie podczas których będzie można upolować ubrania dziecięce i ciążowe. Można przynieść swoje rzeczy, a ubrania które nie znajdą nowych właścicieli trafią do domu samotnej matki. Nic się nie zmarnuje.
3 Comments
Ewa
Popieram jak najbardziej, sama mam głównie ciuchy po dzieciach znajomych i te lumpeksów (dodatkowym atutem jest oryginalność :) Ale niestety na swapmnie byłam dwa razy i nie za wiele osób się tam pojawiło, a wszystko zależy właśnie od ludzi :)
o.
Bardzo zacna inicjatywa. Całe dzieciństwo przechodziłam w ubrankach po kuzynce, która z kolei dostawała je od ciotki z Ameryki, więc w ogóle był szał. Niestety, po mojej eksploatacji ubrania już się nie nadawały do przekazania dalej :)
Beata B
Fajna inicjatywa :)
A co do ciuszków – te dla maluszka bardziej cieszą i zachwycają niż te dla nas ;) Mimo, że są tylko na chwilkę.