Po „Mistykę kobiecości” Betty Friedan sięgnęłam nie wiedząc dokładnie, czego się spodziewać. To klasyka, bez dwóch zdań – wydana w 1963 r. książka stanowiła prawdziwy przełom. To jedna z podstawowych pozycji historii feminizmu. I tak, moim zdaniem należy ją traktować. Jako tekst źródłowy.

W wielkim skrócie – Friedan pisze o kobietach z amerykańskiej klasy średniej, które wychowano po to, by były żonami i matkami, które tak wychowują swoje córki i które nie mają żadnych innych perspektyw. Włączcie teraz Rolling Stonesów „Mother’s Little Helper” i przypomnijcie sobie wyraz twarzy Betty (nomen omen ) Draper gdy zapalała papierosa w swojej wymuskanej kuchni.

Czytając :Mistykę kobiecości” przypomniałam sobie o czym czytałam u Liedloff w „W głębi kontinuum”. Nie jest sytuacją naturalną, gdy dorosła kobieta spędza całe dnie tylko z dzieckiem.* Nie jest to dobre ani dla tej kobiety, ani dla jej dziecka. Nie tak jesteśmy zaprogramowani. Jesteśmy zwierzętami stadnymi. Człowiek ma wdrukowane w komórki rozwój. To właśnie kreatywność, poszukiwanie nowych rozwiązań, mobilność były warunkiem przetrwania. Tkwiąc w miejscu, fizycznie i mentalnie, człowiek nie miałby szans. By żyć, człowiek musi się rozwijać, mieć cel do którego dąży.

czarnaowca

Nie wiem jak jest z innymi matkami. Nie mam pojęcia. Wiem tylko, jak jest ze mną. W Polsce, kraju bez żłobków, łatwo jest zostać w domu, bo czasami po prostu nie ma innej możliwości i to nie kobieta wybiera, a państwo dokonuje wyboru za nią. Opłata za prywatny żłobek Panienki pochłania prawie 60% mojej pensji. Chyba nie muszę dodawać, że to jedyny żłobek w okolicy? Byłam bardzo zdeterminowana, żeby zacząć pracować. MUSIAŁAM wyjść z domu. Czułam, że nie jestem w stanie w codziennej monotonii znaleźć sił na zrobienie czegoś dla siebie, na rozwój intelektualny, który jest dla mnie jak powietrze. I odkąd pracuję na pełny etat jestem lepszą matką. To paradoks, ale te nieliczne godziny jakie od poniedziałku do piątku spędzam z dziećmi mają zupełnie inną jakość niż wtedy, kiedy byłam w domu cały czas. Jednocześnie wiem jak ważny dla Panienki był ten rok ze mną i nigdy bym tego nie oddała, za nic. Ale byłoby mi łatwiej, bo to był piękny ale trudny rok, gdybym miała świadomość, że kiedy poczujemy gotowość – będziemy miały dostępny żłobek za normalne pieniądze, ja będę miała pracę, bezpieczeństwo i pewność. Tego nie było.
Rozumiem, że są kobiety, które lepiej niż ja funkcjonują w takiej domowej rzeczywistości. Ale mam w sobie cień podejrzliwości, że kobiety, które wybrały zgodnie z hasłem „jestem mamą – to moja kariera” gdzieś głęboko w sobie mają skrytą tęsknotę za swoją wolnością. Że być może coś (mistyka kobiecości?) każe im oburzać się na wątpliwość w to, że realizują się w domu. Pamiętam jak mama Borejko myjąc wannę powiedziała koleżance z dawnej pracy, że wychowanie dzieci to zajęcie zgoła bardziej odpowiedzialne i twórcze niż jakieś tam tabelki. Koleżanka robiąca w tabelkach się obraziła, a mama Borejko dopiero jakieś 20 lat później zaczęła zajmować się swoją pasją pisarską. Ciekawe co by było, gdyby zleciła to mycie wanny którejś z licznych córek i usiadła sobie w spokoju przy maszynie do pisania?
Wracając do Betty Friedan. Jeśli ktoś/któraś z Was ma czas na przeczytanie ponad 500 stron „Mistyki kobiecości” to oczywiście zachęcam wychodząc z założenia, że od wiedzy i czytania jeszcze nikt nie umarł. Jako szczęśliwa nie-posiadaczka prawa jazdy mogę rozpustnie oddawać się lekturze w środkach komunikacji miejskiej i to właśnie tak mnie, matce dwójki dzieci pracującej 43 godziny w tygodniu udaje się czytać to wszystko. Aha, koniecznie, ale to koniecznie przeczytajcie najpierw wstęp Agnieszki Graff, która dokonuje bardzo mądrej krytyki dzieła Friedan, która prezentuje momentami takie poglądy, że przy całym szacunku – włos się na głowie jeży.
Kids are different today, I hear ev’ry mother say
Mother needs something today to calm her down
And though she’s not really ill, there’s a little yellow pill
She goes running for the shelter of a mother’s little helper
And it helps her on her way, gets her through her busy day

(„Mother’s Little Helper, The Rolling Stones)