Najpierw ważne jest, aby kobieta dowiadując się o ciąży, nie otwierała kalendarza by wpisać datę planowanej cesarki, tylko spokojnie czekała na poród naturalny.
Następnie, ważne aby poznała i zrozumiała przebieg porodu, mechanizmy nim rządzące.
Na koniec, ważne aby wiedziała, że ból porodowy nie jest wrogiem, a pomocą.
Kiedyś, kiedy zajmowaliśmy się polowaniem na zwierzęta i zbieractwem, kobiety były tak zdeterminowane, by zapewnić jedzenie najbliższym, że jeśli brakło pokarmu – nie zważając na chorobę, ból zęba czy zimno wyruszały na poszukiwania. Gdyby poród odbywał się bezboleśnie, mogłyby nie zauważyć, lub raczej nie chcieć zauważyć, że to zbliża się moment, kiedy trzeba wyłączyć się z normalnej aktywności i zająć rodzeniem.
Ból jaki towarzyszy rodzeniu ścina z nóg – po to, aby kobieta pomimo najszczerszych chęci i najbardziej rozwiniętego poczucia obowiązku nie mogła zająć się niczym innym, tylko skupiła na rodzeniu.
Rodząc, kobieta chce schować się w ciemnym, ciasnym kącie. Tak jak pramatka, która w czasie porodu była bezbronna i tylko ukrycie się gwarantowało bezpieczeństwo.
Nasz poród jest skąpany w atawizmach.
Czy jestem masochistką i namawiam wszystkie kobiety do bólu? Czy uważam, że należy posłusznie poddać się uznaniu bólu za karę nałożoną na córki Ewy? Nie! Nic z tych rzeczy.
Moim zdaniem, ból porodowy należy oswoić, zaakceptować, zrozumieć, dać mu się ponieść. Jasne, że warto sobie pomóc. Ale, uwaga, mądra natura tak już jakoś wymyśliła, że to, co pogłębia ból porodowy jest jednocześnie gorsze dla rodzącej i dziecka (m.in pozycja horyzontalna), a to co pomaga go zmniejszyć – jest lepsze i wpływa pozytywnie na poród.
Niwelowanie całego bólu za pomocą zzo sprawia, że kobieta traci kontrolę nad własnym porodem i oddaje szefowanie personelowi medycznemu. Nie wie, na jakim etapie skurczu jest. Nie wie, jak i kiedy ma oddychać. Co więcej – bardzo często utrata czucia w nogach uniemożliwia przyjęcie pozycji np kucznej lub kolankowo – łokciowej czyli takich, które pomagają ochronić krocze, poszerzają kanał rodny, ułatwiają dziecku narodziny. To spotkało mnie przy pierwszym porodzie. Straciłam nogi i w efekcie musiałam rodzić na stole porodowym. Nie polecam.
Naturalne metody łagodzenia bólu sprawiają, że łatwiej jest go znieść, a jednocześnie – korzysta się z całego jego dobrodziejstwa. KAŻDY kto uważa, że ból porodowy to bzdura, powinien przeczytać ten tekst.
Argumenty o tym, że rodzenie bez znieczulenia to Średniowiecze… Tak częste. O ile mi wiadomo, nie istnieje obowiązek korzystania ze wszelkich zdobyczy cywilizacji. No mnie ten pomysł nie zachwyca. Wiem, że chów klatkowy kur jest bardzo nowoczesny, ale jakoś wolę ten bliższy naturze, wolny wybieg. Wiem, że syntetyczne barwniki są szalenie nowoczesne i świetne kolory dają, ale bardziej ufam naturalnym. Rozumiem, że komuś może się podobać leczenie się gripeksami, ale ja wybieram czosnek, cytrynę i sok malinowy.
Mam wrażenie, że mądrością naszych czasów jest odkrywanie wartości metod naturalnych, tradycyjnych – w sytuacji, gdy możemy je zmierzyć, opisać i odkryć, że działają tak samo albo i lepiej jak syntetyczne.
To jest temat rzeka i widzę po komentarzach, z jakimi emocjami się wiąże. Nic dziwnego. Dlatego trzeba o tym pisać. Trzeba edukować kobiety i mężczyzn też, aby mądrze wspierali matki swoich dzieci.
P.S. Jednym ze wspaniałych sposobów na łagodzenie bólu porodowego jest całowanie się. W przerwach między skurczami warto wymieniać pocałunki, nawet namiętne, z partnerem. To pomaga oksytocynie i endorfinom, pomaga się rozluźnić, wyrównuje oddech, uspokaja…
26 Comments
Hanna Li
100 % zgody :)
Ewa
0% zgody :-(
Maryś
Dzięki za wsparcie. Hafija mnie tu przysłała, dobrze, że zajrzalam:)
No i te pocałunki… Muszę z Meniem porozmawiać;)
Wiewi00ra
TAK :D
Cacynka
bardzo ciekawy tekst :) Że też nie wpadliśmy z mężem na pomysł z namiętnymi pocałunkami :)
Jowita Romaniuk
O niemedycznych sposobach łagodzenia ( nie znoszenia) bólu porodowego należy głośno mówić, pisać, przypominać, pokazywać, świecić przykładem :) matka natura czy jak ktoś woli Stwórca tak nas kobiety przygotowali do porodu, że każda interwencja z zewnątrz tylko przeszkadza, Nam i dziecku ( chyba że zagrożone jest życie ), dziękuję za tekst i pocałunki :)
Ona
W 10 dobie po porodzie mogę powiedzieć jedno: choć skończyło się cesarką doświadczenie 9-godzinnego porodu i związanego z nim bólu jest dla mnie najcenniejsze. I nie, nie jestem sadomaso;)
Anonimowy
A ja nie rozumiem choć nie neguje racji. Za mną tylko jeden poród bez znieczulenia i ból który mi się po nocach śni.Córa owszem jest piękna nagroda ale mimo dobrej opieki położnych, szkoły rodzenia możliwości zmiany pozycji ból jaki towarzyszył sprawił, że zamarlam wręcz zastyglam bez siły na jakąkolwiek współpracę Bardzo bym chciała umieć się jeszcze kiedykolwiek przekonać do kolejnego. Każdą z nas jest inna dla mnie to był horror który zakończył się trauma i pęknięciem 3 stopnia.
Aleksandra
Tak, to prawda, że każda z nas jest inna. Mówi się o tolerancji na ból – chociaż ona się zmienia przez życie. Ja za pierwszym razem MUSIAŁAM mieć zzo, bo bym po prostu nie dała rady. Za drugim – urodziłam bez i nie wspominam tego źle. Wiem, z czego to u mnie wynika.
Nie wiem, czy korzystałaś z dobrodziejstwa wody – to bardzo, bardzo pomaga zwalczyć ból i chronić krocze. Może następnym razem warto o tym pomyśleć?
Mama Ka
Kiedy czekałam na swój poród na każdym kroku słyszałam od życzliwych ciotek, sąsiadek itd. o bólu porodowym. Śmiem twierdzić, że licytowanie się, którą bolało mocniej sprawiało im mega przyjemność, a we mnie zaczęło to wzbudzać chęć poproszenia lekarza o CC.
W końcu rodziłam siłami natury, bez znieczulenia… Popękałam tak, że szycie zajęło więcej czasu niż urodzenie dziecka (serio!). I wiesz co? Zgadzam się z tym, że "Ból jaki towarzyszy rodzeniu ścina z nóg – po to, aby kobieta pomimo najszczerszych chęci i najbardziej rozwiniętego poczucia obowiązku nie mogła zająć się niczym innym, tylko skupiła na rodzeniu."
Aleksandra
Mnie nie straszono bólem, tylko masakrą pierwszych trzech miesięcy z noworodkiem – to chyba nawet gorsze. Zaparłam się i mówiłam głośno: moje dziecko będzie spokojne i zadowolone! I tak było, bliskie piersi i w chuście. Zaczarowałam rzeczywistość, ale co się nasłuchałam, to moje..
Nie wiem skąd w ludziach ta namiętność do straszenia kobiet.
Edith
Pamiętam taką sytuację gdy byłam w ósmym miesiącu ciąży – impreza rodzinna, przy stole. W pewnym momencie na chwilę zostały przy nim same kobiety – i zaczęło się: że będę się zwijać z bólu, że będzie jatka, że mnie natną, a jak się nie dam naciąć to pęknę aż do odbytu. Nie mogłam tego słuchać, wstałam i wyszłam. I do tej pory nie rozumiem, dlaczego kobiety to robią… innym kobietom… :(((
PS. Urodziłam w domu, naturalnie, bez znieczulenia, w noc wigilijną, przy choince i kolędach z gramofonu. Nie było jatki, ale mistyczne, rodzinne, piękne wydarzenie. I nawet nie pękłam.
lili
Ja mam zaplanowaną cesarkę. Nie chcę przeżywać porodu sn, chociaż rozumiem, że przez inne osoby może być to traktowane jako wygodnictwo. Na szczęście mamy wolny wybór. Dla jednej kobiety sn to mistyczne przeżycie, a dla drugiej paraliżujący strach.
Aleksandra
Lili, to Twoje dziecko, Twoje ciało i Twoja, dorosła decyzja. I nikomu nic do tego. Być może to po prostu nie jest ten czas w Twoim życiu. Być może przy następnym dziecku poczujesz, że jednak chcesz spróbować zmierzyć się z porodową siłą. A może nie. Najważniejsze to i tak od razu po porodzie przytulić dziecko do piersi. Życzę wszystkiego dobrego.
MJ
Mam za sobą dwa porody siłami natury i bez znieczulenia. Muszę przyznać, że w obydwu przypadkach miałam szczęście, moje ciało stanęło na wysokości zadania – poszło szybko, sprawnie i bez większych komplikacji, jak z podręcznika. Nie zmienia to jednak faktu, że w obydwu przypadkach ból zaskakiwał mnie swoją siłą, swoją częstotliwością, intensywnością, napastliwą, brutalną i prymitywną formą. Były momenty, że okazywał się nie do zniesienia, za każdym razem myślałam, że tego nie przeżyje, a jednak…
Dzień w którym urodziłam moją córeczkę, a później mojego synka to były dwa najszczęśliwsze dni mojego życia. Bez chwili zastanowienia powtórzyłabym to nawet i tysiąc razy, tylko po to żeby poczuć to niewyobrażalne szczęście, które rozbudziły we mnie moje cudowne dzieci. Nie jestem z tych matek, które po chwili zapominają i cieszą się swoją nowo narodzoną pociechą. O nie, ja nigdy nie zapomniałam. Wyciągnęłam z tego jednak pewną lekcję, a mianowicie, że człowiek jest w stanie znieść dużo, dużo więcej niż mu się powszechnie wydaje i, że każde bolesne doświadczenie czyni go jeszcze silniejszym. W dzisiejszych czasach przywykliśmy trochę do cieplarnianych warunków, lubimy się ze sobą popieścić:). Nie chcę tu gloryfikować bólu bo nie o to w tym chodzi. Muszę jednak przyznać, że z czasem nauczyłam się ten ból szanować i trochę doceniać, bo chcemy czy też nie, akurat w tych okolicznościach jest on po prostu potrzebny i też uzasadniony… Ale co najważniejsze, przestałam się go bać, nie taki mi już straszny gdy wiem, że sobie z nim poradzę, jestem od niego silniejsza, po prostu. Teraz mogę rodzić jeszcze nawet i piątkę dzieci, a co tam, póki mi macica nie wypadnie, niech służy:)!
A jeśli już taaaki ból jestem w stanie znieść to z pewnością żadne fizyczne cierpienie mnie nie przeraża. Są na tym świecie gorsze rodzaje bólu niż ten porodowy, ich boję się bardziej i liczę na to, że nigdy nie będę musiała się z nimi mierzyć.
Przy pierwszym porodzie nie wszystko poszło gładko, w pewnym momencie odrobinę mnie to przerosło, trochę za bardzo zgłupiałam, zmarnowałam kilka skurczy, pozwoliłam się pociąć itd. później bardzo tego żałowałam. Traktowałam to jako swoją porażkę, myśl że nie do końca dałam radę, nie byłam z siebie dumna, nic a nic.
Dlatego zawzięłam się przy drugim porodzie tak nie będzie, że niezależnie od tego co by się nie działo nie pozwolę by ból mnie zdominował, no i udał się…
Z perspektywy czasu, żałuję tylko, że wszystkiego tego co teraz wiem musiałam nauczyć się sama, na własnych błędach. Że nie trafiłam wcześniej na jakąś mądrą położną, ciotkę czy choćby koleżankę, która zamiast straszyć mnie mękami z piekła rodem nie dodała trochę wiary w siebie i we własne ciało i w matkę naturę.
Bardzo współczuję kobietom, które decydują się na cesarkę – przecież to poważna operacja (skalpel igły itd.) i trauma dla dziecka i dłużej się kobieta zbiera. Z powątpiewaniem spoglądam na te które całą swoją wiarę w to, że się uda pokładają w znieczuleniu (sorry Ewa, powinnam była to inaczej rozegrać, moja wina) bo przecież wystarczy tylko spojrzeć na nas wszystkie – MATKI już (u)rodzące. Dałyśmy radę? No dałyśmy i tyle.
Kobiety rodzą dzieci od tysięcy lat, to nasz przywilej, a nie kara za grzechy, to nasza dar i wspaniała umiejętność trzeba się tylko nauczyć ją kierować i docenić troszkę…
Aleksandra
MJ, DZIĘKUJĘ za wspaniały, mądry komentarz! Dziękuję, że podzieliłaś się swoimi przemyśleniami. Podoba mi się to, co piszesz o nauce jaką daje ból porodowy. Też to czuję – teraz wiem, jaka jestem silna i ile mogę znieść.
fajnamama
Podniosłaś na duchu niejedną kobietę w ciąży, dzięki! Gdyby więcej matek dzieliło się swoimi przeżyciami z porodu naturalnego, myślę że mniej decydowałoby się świadomie na znieczulenie i cesarkę…
Anonimowy
Ten komentarz byl sensowny, dopoki nie przeczytalam 'Traktowałam to jako swoją porażkę, myśl że nie do końca dałam radę, nie byłam z siebie dumna, nic a nic.' Bo Cie nacieli???? Jak mozna porod traktowac w taki sposob. Polki maja jakis dziwny problem. Porod szybki, bezbolesny, bolesny, z nacieciem, bez i jakikolwiek NIE jest dowodem na bycie dobra/zla matka, ani powodem by sie obwiniac! To nie jest normalne.
Naomi Kasz
Oba moje porody byly piekne na swoje sposoby. Przy pierwszej corce, wszystko szlo dosc gladko i ksiazkowo, na szczescie bez zadnych komplikacji. MImo tego, ze mialam wiele checi rodzic naturalnie, zwyczajnie nie mialam zadnych sposobow na radzenie sobie ze skurczami. Nie wiedzialam jak oddychac, o czym myslec, jaka przyjac pozycje. Poszlo po prostu na zyciwol. W momencie kiedy bol wydawal mi sie nie do wytrzymania (6cm) poprosilam (ok, darlam sie na cale gardlo) o znieczulenie. I to tez nie jest tak, ze kazde znieczulenie znieczula w 100% albo ze zabiera czucie w nogach. Nie dosc ze w nogi nie poszlo mi w ogole, to znieczulona byla tylko prawa strona brzucha, po lewej czulam absolutnie wszytsko, co bardzo nam ulatwilo parcie, wiedzialam kiedy nadchodzi skurcz i kiedy zaczac przec. Bol byl bardzo silny, ale znosny. Krotko mowiac, mailam wiele checi, ale nie uzbroilam sie w zadne sposoby na razdenie sobie z bolem. Przy drugiej corce bardzo duzo czytalam, i bylam duzo bardziej zrelaksowana cala ciaze, zatrudnilam doule ktora dobrze wiedziala jak chce rodzic i pomogla mi to osiagnac. Moja druga corka urodzila sie w 3.45 godziny bez znieczulenia. I zeby nie bylo, szybkie porody czesto sa duzo bardziej intentywne, wierc to nie jest tak ze znieczuzlenia nie wzeilam bo bylo latwo :) Wiedzialam jak oddychac, jak sie usadzic, doula masowala mi dol plecow i wspierala mnie werbalnie, mialam do dyspozycji pilke i inne gadzety, i wydaje mi sie ze przez to wszytsko porod rozwinal sie tak szybko i gladko. Bylam spokojna i pewna siebie i moje cialo odpowiedzialo adekwatnie do tego.
Koralowa Mama
Dzięki Naomi za komentarz! :)
Moja Mama potwierdza – drugi poród, szybszy, bardziej dynamiczny, był jednocześnie bardziej bolesny.
JAK ONA DAŁA RADĘ NA LEŻĄCO?
o.
A ja mam pytanie od laika – czy nie da się zastosować jakiegoś delikatniejszego znieczulenia, które by złagodziło czy przytępiło ból, a jednocześnie nie sprawiło, że nie będzie czuć skurczy i innych sygnałów od organizmu?
Koralowa Mama
Można skorzystać z elektrostymulatora TENS (http://diamedica.pl/pol_m_Elektrostymulatory_TENS-216.html?gclid=CMbu_8KE1rUCFchd3god6DIAyA) które są dostępne w niektórych szpitalach. Dobra jest technika przeciwucisku (http://dziecisawazne.pl/naturalne-metody-lagodzenia-bolu-porodowego-cz-1-przeciwucisk/). Bardzo pomaga na łagodzenie bólu immersja wodna. Czasem korzysta się z gazu rozweselającego, ale mało znam jeszcze tę metodę i mam póki co ambiwalentne odczucia. Bardzo pomaga metoda hipnoporodu (http://lagodnyporod.pl/). Do wyboru do koloru :)
Anonimowy
Tak, zgadzam się w 100%!Sama wypróbowalam, rewelacja! Pomaga. Pozdrawiam.
o.
Nazwa hipnoporód przywiodła mi na myśl poród w towarzystwie wesoło taplających się w bajorku hipopotamów – i ta wizja bardzo mnie rozbawiła :)
Pani Narzeczona
Jeszcze nie rodziłam :) na razie jestem na etapie ślubu…ale każdy mi mówi nie ródź naturalnie! Boli jak cholera! Ja chcę! Nie wiem czemu ale chcę! Świetnie to wszystko opisałaś :) Ciekawa jestem jak to będzie ze mną..chciałabym być jak najlepiej przygotowana w przyszłości!
Paulina R
Jest sporo racji w tym co napisałaś. Mnie dotyka najbardziej to, że w czasie porod niejako omija się kobietę. Jest "przypadkiem medycznym" a przecież poród wpisany jest w naszą naturę, geny, to kobieta wie jaką pozycję powinna przyjąć, co jej pomaga itd. Ale zostałyśmy przekonane, że w kwestii porodu nie wiemy nic. Ze kobieta nie jest na tyle kompetentna by brać aktywny udział w porodzie. Ze lepiej wie lekarz, położna, że nie da rady bez oksy, nacięcia itd.
Moj pierwszy (i jedyny) poród był właśnie taki medyczny, wywoływany oksytocyną, non stop pod ktg, przebity pęcherz i nacięte krocze. Ale taki był przymus, dla dobra dziecka. A ja marzę o spokojnym porodzie w domu, z intymną atmosferą, z mężem, zafaną położną/doulą… a wszytscy stukają się w głowę…