Z ogromną wdzięcznością wspominam swoją koleżankę, która odwiedzając mnie w szpitalu po narodzinach Starszaka, jako pierwsza i w sumie jedyna przyszła z prezentem nie dla noworodka ale dla mnie. To był drobiazg, paczka dobrej herbaty, ale wspominam go do dziś. To było dość irytujące, kiedy nagle uwaga wszystkich skupiła się na dziecku, a o mnie jakby wszyscy zapomnieli. Potem znajomi ruszyli z wizytami. Odczekali te kilka pierwszych tygodni i zaczęli nas masowo odwiedzać. Z prezentami dla Starszaka, rzecz jasna. Były oczywiście bardzo miłe i bardzo się cieszyłam, że ktoś do nas przychodzi, ale kiedy już wszyscy zaspokoili swoją ciekawość, powąchali malutkie niemowlę (tak, robią to chyba wszyscy, jesteśmy zwierzętami) i narobili zdjęć – wtedy zniknęli. W zasadzie podobnie było kiedy urodziła się Panienka. Nie przypominam sobie, żebym tym razem dostała jakiś prezent tylko dla mnie, nie związany z macierzyństwem. I nie, nie chodzi o to, że jestem potwornie zachłanna i otwierając drzwi wejściowe wyciągam rękę po upominek. To nie w tym rzecz.
W pierwszych tygodniach macierzyństwa, kiedy całe ciało kobiety krzyczy „jesteś MATKĄ” i trzeba się zdefiniować na nowo, to nawet gdy jest to macierzyństwo wyczekane, upragnione, szczęśliwe – chce się być sobą, człowiekiem. Nie stracić siebie jako osoby, swojego ciała, swoich myśli. W sytuacji, gdy nawet prezent dla matki to herbatka laktacyjna (to miłe, dzięki za pamięć!) można się naprawdę pogubić. Pamiętam jak marzyłam o tym, żeby ktoś mi przyniósł balsam do ciała. Nie z seri „mama”. Zwykły. Albo płyn do kąpieli. Albo cień do powiek. Albo książkę – nie o dzieciach. Marzyłam wtedy o kolorowych magazynach o modzie, ja, która na codzień ich nie czytam. Rany, jak ja po urodzeniu Panienki chciałam czasami zanurzyć się w świat kolorowych szmatek, wybiegów, haute couture i ludzi, którzy nie są fryzjerami tylko stylistami fryzur.
Wiecie, czego jeszcze potrzebuje młoda matka? Uwagi. Czasu. Konkretnej pomocy.Zauważenia jej – a nie tylko dziecka. Dziecko potrzebuje tylko i wyłącznie spokoju przy matczynej piersi. Nie musicie przynosić kolejnych skarpeteczek.
W pierwszych tygodniach po porodzie każda nowo powiększona rodzina przyjmie z wdzięcznością kilka prezentów:
- zrobienie zakupów, solidnych
- opłacenie osoby do sprzątania
- przygotowanie porcji obiadowych, zamrożonych
- towarzystwo
- zajęcie się starszym dzieckiem
Co do pierwszych dwóch punktów – zbierzcie się w kilka osób, zróbcie zrzutkę. Naprawdę niewiele trzeba, a w momencie gdy młodzi rodzice są jeszcze w kosmosie, a ojciec pędzi z pracy prosto do rodziny, to myśl o tym, że nie trzeba kupować zgrzewki wody, że lodówka jest pełna i jakaś dobra dusza zrobiła zapas papieru toaletowego jest bardzo przyjemna. Załatwienie kwestii sprzątania jest jeszcze lepsze. Jeśli będąc matką noworodka można sobie poleżeć i pozbierać siły zamiast latać z mopem, to świat naprawdę wydaje się przyjemniejszy. Osoba która zabierze starsze dziecko do kina, na lody, do sali zabaw lub chociaż na spacer będzie przyjęta tak, jakby w środku lata pojawił się święty Mikołaj z workiem prezentów. Naprawdę.
Kwestia towarzystwa, którą zostawiam na koniec, jest sprawą fundamentalną. Młode matki, których partnerzy wrócili do pracy po urlopie ojcowskim (jeśli go wzięli) są często bardzo, bardzo samotne. Bardzo wiele takich kobiet staje na skraju depresji poporodowej również z powodu braku towarzystwa. Odwiedziny się skończyły i znajomi przestali stawać w progu. Nie chcą przeszkadzać, może po prostu nie interesują ich małe dzieci, wcale w końcu nie trzeba być ich pasjonatem. Może znajomi z pracy nie wierzą, że z młodą matką da się porozmawiać o czymś innym niż dziecko. Może po prostu nie wiedzą, że się ich potrzebuje. Krótka wizyta po południu. Wspólny spacer z dzieckiem. Długa rozmowa przez telefon. Pytanie „a jak TY się czujesz?”. To ważne, wiecie?
Jeśli wasza koleżanka niedawno urodziła dziecko, to naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zabrać ją z dzieckiem na wystawę. Możecie pójść razem na zakupy. Teraz wydaje mi się to dość zwariowane, ale Panienkę, kiedy miała równo miesiąc, zapakowaliśmy do pociągu i zabraliśmy w kilkugodzinną podróż. Z malutkim dzieckiem można bardzo wiele, a jeśli korzysta się z chusty to można w zasadzie wszystko. Może poza koncertami w klubach. ;)
Pamiętajcie o tym, kiedy wasza znajoma lub krewna urodzi dziecko. Ona potrzebuje konkretnej pomocy, rozmowy i normalności.
15 Comments
sztukająca mama
Już od jakiegoś czasu podczytuję Twojego bloga i znajduję tu wiele inspirujących myśli. Teraz zaczęłam pisać swojego i chciałabym Cię zaprosić:)
sztukająca mama
oto adres: http://sztukajacamama.blogspot.com/
AgiBoutique
Moja dziecinka jeszcze rośnie pod moim sercem, a ja już rozumiem o czym piszesz:) Znajomi już wiedzą, że przy odwiedzinach mile widziane jest domowe, zamrożone jedzonko:) nie wiem czy wypalą wystawy, ale wszystko wyjdzie w praniu:)
Duśka
Ale ja miałam pyszne obiadki przez pierwsze tygodnie :D
Hafija
A ja dostałam złotą biżuterię od mamy z okazji zostania mamą :)
Jowita Romaniuk
Ja dostałam czekoladki :)
Wiewi00ra
Kocham tę notkę.
Hornet
Dziekuje Olu za kolejny fantastyczny wpis na blogu. Zainspirował mnie do zakupu Świątecznego zakupu dla siostry, która jest w zaawansowanej ciąży. Kupiłam zestaw ekskluzywny balsam + płyn do kąpieli + do moczenia stóp" zapakowane pięknie razem z ślicznym szlafroczkiem. Wszystko razem wygląda jak przysłowiowy milion dolarów. Naszykowałam już kartę świąteczną, którą zamierzam dołączyć do prezentu: "Kochana Siostrzyczko, zanim porwie Cię wir macierzyństwa przypomnij sobie że przede wszystkim jesteś piękną kobietą. Niech ten upominek pozwoli Ci o tym pamiętać przez najbliższe niełatwe miesiące."
Dziękuję Ci Olu za ten pomysł!
holka polka
z ust mi to wyjęłaś :) u mnie też tylko jedna z odwiedzających koleżanek przyniosła paczuszkę z herbatą i było to bardzo miłe. Z kolei w pierwszych dniach po powrocie ze szpitala, kiedy w mojej głowie nieustannie kłębiły się myśli typu "ktoś ukradł mi życie" na dobicie się przeczytałam "Macierzyństwo non fiction", które nota bene polecam. pozdrawiam!
Naomi Kasz
Najlepszymi prezentami byly zamrozone obiady! Niewiem jak ludzie bez rodziny sobie radza z gotowaniem czy sprzataniem!!
Ewa Janczewska
wiem, piszę późno. ale dość niedawno odkryłam Twojego bloga. u mnie było tak samo. trzy tygodnie po urodzeniu małego były moje urodziny na które dostałam bodziaki i spodenki na 62cm… nawet kupon upominkowy do H&M nie ucieszył mnie tak, jak ucieszył mnie jedyny w tym dniu prezent od przyjaciółki- wymarzony róż na policzki.
samotność w tych pierwszych tygodniach jest jeszcze potęgowana poczuciem że coś się robi nie tak, że te kolki i płacze to pewnie wina czegoś co się zjadło. u mnie jeszcze doszła obsesja o ilość pokarmu w piersiach…
przeszłam przez to wszystko sama. nigdy nikomu nie powiedziałam, że było mi źle. bo miałam poczucie że mówienie o sobie samej w chwili tak podniosłej jak narodziny dziecka jest niczym innym jak egoizmem… dziękuję za tą notkę. :)
Matka Kwiatka
Zgadzam się! Jak najbardziej! Był taki moment, gdy znajomi i rodzina (ta niemoja) proponowali "To jak chcesz, to zajmiemy się dzieckiem, żebyś sobie mogła posprzątać". No dziękuję. Nie mówię co prawda o okresie noworodkowym, ale b. trudnym późniejszym. Chciałam pospać i pobyć z dzieckiem. Największym darem dla mojego zmęczonego kręgosłupa byłoby to, gdyby ktoś wstawił ten obiad i przejechał odkurzaczem lub mopem. O tym nie pomyślał nikt. Czułam się jak Kopciuszek ;)
Lucy eS
o tak!
Anonimowy
Odkryłam niedawno Twojego bloga, bo pierwsze moje dziecię jeszcze ma 3 miesiące do narodzin, więc nadrabiam i inspiruję się. Chciałam tylko zasugerować, że zakupy to już obecnie niewielki problem, przynajmniej w miastach. Większość supermarkerów oferuje zakupy on-line. Ceny te same, tylko same wchodzą do mieszkania i jak się zapisze kilka list zakupowych w takim sklepie to zrobienie nowego zamówienia to 3 minuty. Jeden problem z głowy :-)
Ania
Fantastyczny post :)