W 35 tygodniu ciąży Panienka stwierdziła, że trochę jest nudno i po całonocnej pracy obróciła się pupą do dołu. Pamiętam tamtą noc – oglądaliśmy z Ojcem Dzieciom „Ojca chrzestnego”, ja miałam lekkie skurcze i zastanawialiśmy się, czy jechać do szpitala, czy nie. W końcu nie pojechaliśmy, a potem w czasie USG okazało się, że skurcze były spowodowane wierceniem się Panienki. Skutecznym. Byłam okrutnie zasmucona takim obrotem, nomen omen, spraw, ponieważ plany porodu domowego odpłynęły w niebyt. No i zaczęłam akcję pt. Panienka wraca na miejsce. Moja lekarka prowadząca zakomunikowała mi, że próbować owszem, mogę, ale na tym etapie ciąży to już marne szanse na obrót, dziecko jest za duże.
W Polsce z powodu zaniku tradycyjnej sztuki położniczej lekarze nie umieją przyjmować porodów pośladkowych – cesarskie cięcie staje się powoli normą. Powiedziałam mojej lekarce, że nie ma mowy, nie dam się pociąć i skoro na świecie można urodzić w domu pośladkowo po dwóch cesarkach, to ja mogę urodzić pośladkowo naturalnie i w ogóle nie ma sprawy. Tak kozaczyłam oczywiście, ponieważ byłam mocno przestraszona wizją porodu pośladkowego. Rodzić – mogę. Ale dziecko ułożone główkowo! A lekarka patrzyła tylko z pobłażaniem.
Ona pewnie nie wiedziała, że dziecko ułożone pośladkowo można urodzić w domu, w basenie, bez obcych rąk między swoimi udami…
Mi tłumaczono w szpitalu (w dwóch szpitalach, bo konsultowałam się też w akademickim*), że przy porodzie pośladkowym druga faza obowiązkowo na fotelu, z wenflonem i płynącą do żył oksytocyną i lekarzem wykonującym stosowny manewr. Przyjęcie wygodnej dla mnie pozycji? Nie ma mowy. Byłam NAPRAWDĘ przestraszona. Czytałam wcześniej „Duchowe położnictwo” Iny May Gaskin, szukałam informacji o naturalnych porodach pośladkowych i wiedziałam niestety, że w polskim szpitalu nie mogę liczyć na naturalność w takiej sytuacji. Na szczęście coś się może zmienić w tym temacie, poczytajcie tu. Do boju położne!
W każdym razie – byłam w 9 miesiącu ciąży i trzeba było coś zrobić. Znalazłam świetną stronę poświęconą dzieciom ułożonym pośladkowo, Spinning Babies. I od tej pory pozycją, w której zaczęłam spędzać duuużo czasu była pozycją pt brzuchem w dół. Czytanie książek w pozycji kolankowo- łokciowej, z biodrami wyżej niż barki? Mogłam tak długie kwadranse. Oglądanie telewizji stojąc za fotelem, z brzuchem „wiszącym” i ramionami ułożonymi na oparciu fotela? Proszę bardzo. A do tego masowanie brzucha i długie monologi skierowane w stronę Panienki. Długie wizualizacje jej obrotu.
Niestety ominęła mnie joga w ciąży, ale wiele asan może być bardzo pomocnych – już sama joga jest doskonała w ciąży, dla rozluźnienia ciała i przygotowania do porodu.
Niekiedy lekarze mogą podejmować próby obrotu zewnętrznego, chociaż jest to procedura ryzykowna. Proponowano mi to, ale wolałam sama poćwiczyć… Są położne, które za pomocą chusty rebozo umieją obrócić dziecko. Magia – wspaniała magia. Podobno dobrze działa przykładanie czegoś chłodnego w okolicy dna macicy, tak by dziecko uciekło główką od zimna. Niektórzy przykładają latarkę w dole brzucha, by dziecię podążyło w stronę światła. Próbować można wielu sposobów.
Ale trzeba też pamiętać, że ułożenie pośladkowe ma kilka wersji i nie w każdym przypadku poród naturalny jest wskazany. Czasami ułożenie pośladkowe wiąże się z przodującym łożyskiem. Czasami dziecko ułożone jest ukośnie lub w poprzek. I nie należy zawsze, bezwzględnie sprzeciwiać się cesarce, chociaż samo ułożenie pośladkowe nie powinno od razu skutkować skierowaniem na operację. Moim zdaniem, należy najpierw spróbować przekonać malucha do obrotu i skontaktować się z rozsądną położną, znającą się na porodach naturalnych. Dowiedzieć się, co można zrobić w tej sytuacji. Jeśli jednak skończy się cesarką – trudno, widocznie tak miało być.
Są dzieci, które nie chcą się obrócić. Mówią, że to maluchy, które chcą być bliżej serca matki, lepiej je słyszeć. Nie zmusimy ich do zmiany pozycji. Bywa, że kobieta jest tak przerażona wizją porodu naturalnego, że wizja cesarki ją uspokaja. I wtedy dziecko też może się nie obrócić. Nasze emocje i stan ducha mają fundamentalne znaczenie w czasie ciąży i porodu. Nie wolno niczego robić na siłę.
Mnie się udało. Na 10 dni przed porodem, kiedy lekarka prowadząca zupełnie już straciła nadzieję na obrót, Panienka fiknęła. Podejrzewam, że moje wytrwałe spędzanie czasu w pozycji psa z głową do dołu miało w tym swój udział.
Na pewno też pomogły wszystkie inne ćwiczenia i pogodzenie się z tą sytuacją. Rozluźniłam się po prostu. I poszło. Byłam bardzo szczęśliwa. Naprawdę mi ulżyło – dosłownie i w przenośni. Panienka przestała wciskać mi swoją łepetynę w żebra.
Aha, wiecie, że przesiadywanie w głębokim fotelu, z pupą niżej niż kolana, może spowodować ułożenie pośladkowe? Ciekawe, prawda? Warto wiedzieć.
* Lekarka ze szpitala akademickiego opowiadała mi ze śmiechem wesołą anegdotkę o zaplanowanej cesarce spowodowanej ułożeniem pośladkowym. Otóż rozcięli matkę i okazało się, że dziecko jest ułożone główkowo – obróciło się na dzień przed wyznaczoną datą operacji! Lekarka uważała to za super śmieszne. A ja miałam na końcu języka pytanie „czy wy do cholery nie macie tu USG i nie robicie tego przed operacją??”.
8 Comments
Anonimowy
Jestem położną od lipca tego roku, wielotygodniowe praktyki na oddziałach porodowych utwierdziły mnie w przekonaniu, w które wcześniej nie mogłabym za nic w świecie uwierzyć… Współczesne położnictwo uwielbia patologie! – nie tylko realnie istniejące, ale również wyimaginowane przez personel, a zwłaszcza niestety lekarzy. Robienie ze wszystkich kobiet ciężarnych i rodzących – osoby chore, no już "normalne" zjawisko. Zwłaszcza w szpitalach akademickich.. niestety dążymy do tego co zadziało się w USA, gdzie młodzi studenci praktycznie nie wiedzą już jak wygląda poród naturalny. Mogłabym o tym napisać bardzo wiele, ale serce mi się kraje.. więc na tym poprzestanę. Naprawdę nie wiem, czy kiedykolwiek będę pracować w tym zawodzie. Nie mam aż takiej siły przebicia, aby "nawracać" personel na właściwe tory, mam dopiero 23 lata i perspektywa pracy z takimi ludźmi budzi we mnie przede wszystkim strach.
Aleksandra
To wspaniały zawód jest i mądre położne są bardzo potrzebne. Znajdź sobie mentorkę i rób swoje :) Trochę chyba rozumiem rodzącą się w Tobie frustrację, ale pomyśl o rodzących, którym możesz pomóc :) To piękny zawód i powołanie, i wierzę bardzo, że uda się nam w Polsce zawrócić z tej drogi ku totalnej medykalizacji. Coś już chyba się zmienia. Tak czuję.
Powodzenia!
Kropka
Faktycznie, śmieszne. Ubaw po pachy.
Mnie robiono USG na wejściu do szpitala. Na pół godziny przez uwaleniem w łóżku na sali porodowej. To nie jest standard?
Aleksandra
Chyba standard standardowi nierówny (patrz standard opieki okołoporodowej)
Paulina R
A ja chyba bym się nie zgodziła na poród naturalny z dzieckiem ułożonym pośladkowo, dlatego że wydaję mi się, że nieznalazłabym ani położnej ani lekarza, który potrafiłby pokierować takim porodem w mądry naturalny sposób.
Aleksandra
Położnicy się tego nie uczą, kobiety się boją… kółko się zamyka. To jest właśnie ta zanikająca umiejętność. Są jeszcze położnicy i położne potrafiący przyjąć poród pośladkowy, ale młodsze pokolenie, studenci uczą się już tylko cc w tym przypadku.
Anonimowy
Jestem położną od roku. My na studiach uczyłyśmy się przyjmować porody pośladkowe, ale tylko na sali ćwiczeń, na fantomie. Myślę, że ja, gdybym była w ciąży i moje dziecko byłoby ułożone pośladkowo, to nie rodziłabym naturalnie, bo faktycznie prawie nikt w szpitalu by się tego nie podjął, prawie nikt by tego nie umiał DOBRZE i SPRAWNIE zrobić. Gdybym była w sytuacji, że muszę przyjąć taki poród (np silna akcja skurczowa, pośladki już na wychodzie i absolutnie nie ma czasu ciąć), to bym to pewnie jakoś zrobiła, zasady znam… Ale świadomie planowanego porodu pośladkowego bym się nie podjęła.
Aleksandra
Dziękuję za komentarz (i proszę o podpisywanie się). Znam przypadki dzieci, które po ostatnim ciążowym USG odwracały się pośladkami w dół i dopiero w czasie porodu, gdy nie pojawiała się główka, a pośladki właśnie, wszyscy dowiadywali się jaka jest pozycja.