Do tej pory w dziale „biblioteka” pisałam o nowych publikacjach. Czasami jednak lubię poczytać stare poradniki i bywa, że znajduję w nich prawdziwe smaczki, którymi warto się podzielić.

Na pierwszy ogień idzie poradnik wydany przez Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich w 1960 roku, zatytułowany po prostu „Zdrowie kobiety”. Spis treści obejmuje tematy nie tylko zdrowotne, od pokwitania po przekwitanie, ale i sprawy seksualności czy chorób dziecięcych (sic!). Ostatni rozdział zatytułowany jest „Ochrona prawna macierzyństwa”.
Autorzy kładą ogromny nacisk na dbanie o sprawność fizyczną. Podawane są przykłady ćwiczeń, wraz z rycinami, do wykonywania na co dzień, w ciąży i w połogu. W wielu tematach opinie są naprawdę zdroworozsądkowe. Czytamy na przykład:

Błędne jest przekonanie, że w czasie porodu nie należy jeść. Wobec tego, że poród jest poważnym wysiłkiem fizycznym i trwa kilka lub kilkanaście godzin, rodząca traci siły i musi się odżywiać.

Co i kiedy się stało w polskim położnictwie, że 45 lat później rodząc swoje dziecko wiedziałam, że mogę liczyć tylko na mokrą szmatę do ssania, a pierwszą szklankę wody pozwolono mi wypić 2 godziny po porodzie (i 14 godzin od poprzedniego posiłku)?
Czytamy też:

Kobieta karmiąca może jeść wszystko. Jedzenie jej powinno być świeże, obfite i urozmaicone.

Niby oczywiste, prawda? Tylko skąd się biorą te biedne młode matki żyjące na ryżu, gotowanym kurczaku i marchewce?
Interesujący jest rozdział poświęcony uświadamianiu seksualnemu dzieci. Autorzy podają przykład Szwecji, gdzie program jest znacznie lepiej niż w Polsce dostosowany do potrzeb, a dziewczęta uczy się o antykoncepcji od 14 roku życia. Lekarze zalecają rozmowy z dziećmi od najmłodszych lat, udzielanie jasnych odpowiedzi, krytykują odpowiedzi wymijające lub nieprawdziwe. Przypominam, że poradnik ten wydano w 1960 roku – a taki tekst można teraz wydrukować w dowolnej gazecie i nie trąciłby myszką.
Nie jest jednak idealnie. Lektura porad dotyczących karmienia noworodków i niemowląt momentami przyprawia o dreszcze. Autorzy bronią zasady karmienia co 3 godziny i przerwy nocnej jak niepodległości. W 5 miesiącu zalecają wprowadzenie kaszy krakowskiej na mleku krowim, a całkowite odstawienie od piersi w 9 miesiącu. W jadłospisie na obiad dziecka 10 – miesięcznego czytamy  „rosół z jarzynami zasypany manną, jarzyny przetarte z mięsem mielonym, kisiel”. Smacznego. Przepis na mieszankę sztuczną dla dziecka 3 – miesięcznego to „100 ml gotowanego mleka krowiego, dodajemy 1 czubatą łyżeczkę do herbaty cukru, przegotowujemy.” Epidemia cukrzycy i otyłości w pokoleniu naszych rodziców nie wydaje mi się nieuzasadniona.
Całkiem fajnie jest też przy opisie pozycji w czasie II fazy porodu:

W tym okresie porodu rodząca powinna leżeć na plecach z nogami zgiętymi w kolanach i z szeroko rozstawionymi stopami. (…) W czasie skurczu podaje się rodzącej „lejce” do rąk, aby mogła silniej przeć.

Tu nie ma mowy o jakiejkolwiek dyskusji, autorzy – lekarze podają jak ma być, bez żadnego uzasadnienia. Kiedy wspominam z jaką w sumie łatwością urodziłam Panienkę, całe to dążenie do lekkości, rozluźnienia i relaksu jakie towarzyszyło mi przy porodzie, to naprawdę mam wrażenie, że wszystkie kobiety rodzące na plecach są bohaterkami decydując się na więcej niż jedno dziecko Idea parcia na siłę jest nieprawdopodobnym nieporozumieniem, pomysłem na który wpaść mogli tylko mężczyźni położnicy.
A to kilka smaczków opisujących realia epoki:

Czasem matki, chcąc uspokoić dziecko, kładą mu na brzuszek okład ze spirytusu. Dziecko, wdychając opary spirytusu, upija się nimi i zasypia. To upojenie spirytusem nie jest bez znaczenia dla organizmu dziecięcego. Jest ono tak samo szkodliwe jak dawanie starszym dzieciom do picia wódki i innych napojów alkoholowych.

Włosy należy myć co 10 dni, chyba że lekarz zaleci inaczej.

Brak w domu wanny lub natrysku nie może być w żadnym wypadku usprawiedliwieniem brudu. (czytam teraz „Mistykę kobiecości” Betty Friedan, wydaną w 1963, i myślę o skoku cywilizacyjnym jaki zrobiła Polska)

Na końcu, crème de la crème czyli o czym powinna pamiętać Matka Polka:

Jeżeli kobieta chce odmłodzić małżeństwo, nie powinna chodzić po mieszkaniu w brudnym szlafroku, z opadającymi pończochami, nie uczesana; jeżeli ma braki w urodzie (a któż ich nie ma?), niech niepotrzebnie nie prezentuje ich przed mężem (np. chodząc bez biustonosza). Dalej nich nie użala się bez przystanku na swój „ciężki los”, niech nie wspomina, że Kowalski żonie kupił futro, że chodzi z nią na zabawy, a on, jej mąż, tylko przesiaduje w biurze i w domu, nie dba o nią. Niekoniecznie trzeba mieć futro, by być kochaną przez męża. Co prawda, czasem istotnie mąż ponosi winę, że kobieta zaniedbuje się i gorzknieje.

Autorzy mają jednak kilka uwag krytycznych w stosunku do mężczyzn pisząc o antykoncepcji:

Niestety, jeszcze często są przypadki wyjątkowo egoistycznego i nierozsądnego stanowiska mężczyzny, który uważa, że nie obowiązują go żadne ostrożności, że kobieta musi sama radzić sobie w tych sprawach.

No cóż. Pomimo tego, że w wielu kwestiach autorzy poradnika wypowiadają się z sensem, to jednak bardzo się cieszę, że to taki staroć i możemy go traktować jako materiał archiwalny. Tyle na ten temat, idę powiedzieć Ojcu Dzieciom, że Kowalski kupił żonie futro, a on mi tylko chałwę.