Kiedy byłam w ciąży (który to już post zaczynam w ten sposób?) namiętnie oglądałam torby, tzw. diaper bags. Dedykowane matkom (ojcom też, czasami) które lubią/muszą mieć ze sobą pół domu kiedy wychodzą z dzieckiem. Rynek reaguje na potrzebę, tak więc jest w czym wybierać. Torby różnią się między sobą, niektóre są baaardzo zaawansowane technologicznie – mają nie tylko zmywalne wnętrze czy teflonową powłokę odporną na plamy, ale i kieszenie wyposażone w boczne otworki służące do łatwego pozbywania się okruszków z np rozgniecionych herbatników (serio!!). Każda diaper bag ma kieszeń na butelkę (ekhm, dla mnie Karmi), czasami z izolacją. No i przede wszystkim osobną matę do przewijania.
Teraz nastąpi prezentacja.

 

Ta torba posiada system, dzięki któremu łatwo zamocować ją na wózku. Oczywiście mata no i jedenaście kieszeni na wszystko, co tylko zorganizowana matka lub ogarnięty ojciec ma ze sobą.
Kolejna fajna torba (za jej fajnością przemawia fakt, że nie ma w sobie niec infantylno – dzidziusiowatego. To torebka i już). Ta torba też ma system (opatentowany) mocujący do wózka oraz zmywalne wnętrze.

Wisienka na torcie, 100 % mommy porn czyli diaper bag dedykowana ojcom. W komplecie zmywalna mata do przewijania, kieszenie na butelki, mocowanie do wózka.

 

No i co Wy na to? Nie pokazałam jeszcze kilku innych firm, na przykład przefajnej Ju Ju Be. Wszystkie te diaper bag są naprawdę fajne, ale moje doświadczenie sklepowej obmacywaczki mówi mi jedno – one są w większości ciężkie! Same w sobie, bez wkładu. Świetnie się nadają do wózka, ale na ramię już mniej. Planując noszenie w chuście nie mogłam pozwolić sobie na takie obciążenie ramienia.
Oglądałam więc torby do chust. Najpopularniejsza to chyba Onbag.

 

 

Onbag to torba zupełnie miękka, której pasy samemu się związuje – w sposób najwygodniejszy dla osoby noszącej. Można ją nosić jako torbę na długim lub krótkim pasku czy też jako plecak. Sprytne!
Inną propozycją jest torba w fasonie znanym wszystkim ze sklepów indyjskich, na szerokiem i długim paski, pojemna i prosta.

 

No dobra, a co ja wybrałam? Otóż nic :) Na święta przed narodzinami Panienki dostałam od Ojca Dzieciom pod choinkę torebkę z Quiksilver, kompletnie nie mamową, która okazała się najpraktyczniejsza na świecie. Miękka, pakowna niesamowicie (mogłam do niej spakować WSZYSTKO), z kieszeniami wewnątrz, na zewnątrz, odpowiednim paskiem…No bomba. A do tego była bardzo ładna.
Miałam też osobną torebeczkę bawełnianą na rzeczy Panienki. Rzeczy dosłownie kilka. Nasza złota zasada brzmi – nie bierz więcej niż potrzeba. (a jak pytam Ojca Dzieciom jak mam się ubrać na wyjście z nim słyszę: ciepło i wygodnie. Ot, zmysł praktyczny zwycięża). A więc kilka pieluszek na zmianę, jedna zmiana ubranek, getry (koniecznie!), flanelowa pieluszka (podkładka do przewijania, ręcznik, wkładka laktacyjna i kocyk w jednym, w zależności od potrzeb). I tyle. O wilgotnych chusteczkach często zapominaliśmy, przydają się, to fakt, ale generalnie nie boimy się wody w kranie, nawet zimnej.
Wygląda to tak przed spakowaniem:
I po zapakowaniu oraz zwinięciu w niewielki pakuneczek, do włożenia do torebki właściwej lub ojcowskiego plecaka.
Taka torba jest lekka, tania ( w zasadzie to moja stara torebka wakacyjna kupiona sto lat temu w H&M), można ją prać w pralce. Same zalety. Te misie po bokach to przypadek, nie miałam takiego kiczowatego efektu w zamiarach.
Reasumując. Każdy znajdzie coś dla siebie, bo wybór jest ogromny. Ja jestem dość skąpa więc ograniczyłam się tylko do oglądania tych toreb za 400 zł, ale to ja. Być może, gdybym nie była sobą i dysponowała większą gotówką, to z przyjemnością kupiłabym sobie którąś z linkowanych wyżej toreb. Ale teraz jest już i tak po herbacie, bo tego rodzaju akcesoria nie są mi potrzebne. To znaczy są, ale jak wychodzimy z Panienką, to torba w kwiatki wystarcza. A mam w pamięci jak Ojciec Dzieciom przewijał Starszaka sto lat temu za pomocą mojej skarpetki oraz butelki z wodą, ponieważ nastąpił bunt pieluszkowy, a nie nosiłam już wtedy niczego dzieciowego ze sobą. Tak więc zdeterminowany rodzic poradzi sobie zawsze i wszędzie. I tego się trzymajmy.