Jak pewnie się orientujecie, usypianie dzieci jest tematem, który spędzał mi sen z oczu (nomen omen). Kiedyś wydawało mi się, że osiągnęłam sukces*. Szybko okazało się, że się myliłam i temat zasypiania jeszcze mi potowarzyszy, o czym poczytać możecie tu. Byłam bardzo zdeterminowana, żeby jakoś uregulować tę sytuację i kupiłam książkę Searsów o zasypianiu.

I jakie są efekty? Panienka ma 16 miesięcy i wieczorami usypiam ją przy piersi. Dotychczas czytałam, ale ostatnio uczę się robić tylko jedną rzecz w jednym momencie, a więc karmiąc Panienkę – karmię Panienkę. Skupiam się na tej czynności pamiętając, że to karmienie skończy się szybciej, niż nam się wydaje, a przez następne kilkadziesiąt lat życia będę to tylko wspominać. Takie są fakty :) Tak więc ustaliłam sama ze sobą, że po książkę sięgam tylko wtedy, kiedy Panienka mocno już zaśnie. Czytam dwie strony, kończę, odkładam maluszka do łóżeczka i wychodzę.
Czy usypianie jej przy piersi ma jakieś negatywne skutki? Otóż, mili moi, Panienka umie zasnąć i bez piersi. Zasypia w chuście/nosidle. Zasypia na rękach. Ostatnio zasnęła przy stole, w połowie jedzenia kanapki. Ona po prostu zasypia wtedy, kiedy jest senna. Nie zasypia na dzwonek.

pavlov

Czy zasypianie przy piersi ma jakieś pozytywne skutki? Owszem, liczne. Odzyskałam wieczory. Wcześniej idea była taka, że Panienka będzie zasypiała w swoim łóżeczku, a ja zyskam hektolitry czasu. Tak naprawdę to właśnie nauka zasypiania zabrała nam sporo czasu i energii. Odkąd usypiam ją przy piersi, moje wieczory naprawdę zyskały. Czasem pofigluje, pogada, czasem ma ochotę poczytać, połazić, pośmiać się. Ale potem zasypia. Spokojna, ufna, wtulona w pierś.
Teraz, kiedy pracuję, nie wyobrażam sobie, że mogłaby zasypiać samodzielne, po odłożeniu do łóżeczka. Bo ile wtedy czasu spędzałybyśmy ze sobą?…
Wiele poradników radzi, by plan dnia był stały. Radzą to też Searsowie. Niestety, u nas się nie sprawdziło. Nasz styl życia nie pozwala na rutynę. Czasami jest tak, a czasami inaczej. Nie kładziemy dzieci o stałej porze. Jesteśmy elastyczni, staramy się odpowiadać na potrzeby wszystkich. Jeśli potrzebą nas, rodziców, jest pójść w sobotę wieczorem na koncert, to dzieci usypiamy my lub któraś z Babć, u nas w domu, a może u Babci? Jak wyjdzie.
Stałe jest mycie zębów.  Nie odpuszczamy ;) I czytanie książki Starszakowi. Czytaliśmy mu w czasie wakacji na Mazurach, kiedy spaliśmy na łódce przycumowanej do bezludnej wysepki, czytamy i w domu. Panienka powoli jest wdrażana w wieczorne czytanie, ale myślę, że i jej ten zwyczaj będzie odpowiadał.
Tak jest u nas. To nam pasuje i u nas się sprawdza. Jeśli u kogoś jest inaczej i plan dnia musi być stały – to fajnie. Ale nie lubię jeśli mi mówić, że stały plan dnia jest obowiązkowy dla wychowania zrównoważonych dzieci.
Na koniec chciałabym się odnieść do tytułu tego posta. Kiedyś myślałam, że mój syn, Starszak, to dziecko wymagające. Myślałam tak też o Panience, która nie chciała zasypiać w łóżeczku i domagała się wzięcia na ręce. Potem pomyślałam – hej! To nie high needs! To wysokie standardy! Panienka jest Panienką luksusową i potrzebuje piersi do zaśnięcia. Czy to coś złego? :)
A zatem drodzy Rodzice przyszli i obecni – wyluzujcie w kwestii usypiania dzieci. Bo po pierwsze, Wasze dzieci mogą po prostu mieć wysokie standardy, a matczyna pierś lub ojcowskie ramiona to hotel pięciogwiazdkowy w porównaniu z akademikiem pustego łóżeczka. A po drugie, jeśli Wasi znajomi opowiadają Wam o tym, że ich dzieci zasypiają po odłożeniu do łóżeczka, to możecie mieć pewność, że połowa z nich mija się z prawdą . Po trzecie, uwaga teraz włączam mentorski ton mamy siedmiolatka, dzieci są maluchami tak krótko! Szkoda marnować ten czas na walki i kombinacje…Przytulajcie się!

*przez część specjalistów sukcesem nazywany jest fakt, że dziecko zasypia samodzielnie w łóżeczku