Ciąg dalszy naszych zmian. Od kilku dni pracuję na pełny etat i to jest jednak dość trudne doświadczenie. Dziś po raz pierwszy Panienka spokojnie i z uśmiechem machała mi rano mówiąc „papa”. A ja myślę sobie, że i tak jesteśmy szczęściarzami – 14 miesięcy błogiej symbiozy. Dużo, mało…nie wiem sama, ale i tak więcej niż w przypadku rodzin, gdzie mamy muszą stawić się w biurze po urlopie macierzyńskim.
Wracam z pracy i pierwsze co robię, to przystawiam Panienkę do piersi. Ssie długo, a ja głaszczę ją po pleckach i myślę o tym, że ona koi tak tęsknotę, wtula się i nasyca mną. A rano, kiedy karmią ją przed wyjściem mówię do niej „jedz malutka, napełnij brzuszek tym eliksirem, bądź silna i zdrowa, czekaj na mnie”.
Starszak też jest stęskniony. Kiedy studiowałam, a on był w przedszkolu, bywało że odbierałam go o 17. I jakoś żyliśmy. Teraz przez rok odbierałam go ze szkoły przed 13. Spędzaliśmy razem tak dużo czasu. Fajnie było wracać spokojnie do domu, spacerem przez las. Naładowaliśmy akumulatory.
Jeszcze nie wiem jak to z tą moją pracą będzie, ale wiem, że ludzie tak właśnie żyją. Wczoraj o 21 siedzieliśmy w trójkę w kuchni i rozmawialiśmy. Starszak cieszył się naszą obecnością. Potem długo tuliłam go do snu. Muszę sobie na nowo poukładać wszystko.
A teraz mi powiedzcie – jak i kiedy odrabiają lekcje z dziećmi rodzice pracujący na pełny etat, wracający do domu przed 18? Rany!
Jak dobrze, że istnieją weekendy.
5 Comments
Miny Niny - Jowita
i jeszcze w taki weekend przydało by się znaleźć czas dla siebie :)
Qoopka
mi tez jest ciezko… nie ma mnie prawie od 7-18
jak wracam probuje nacieszyc sie i dac jak najwiecej z siebie…po 22 padam na twarz…a jeszcze trzeba zrobic to i tamto…i tak 5 dni w tygodniu..gdyby nie te weekendy mogloby byc bardzo depresyjnie..
za to cieszylam sie mala 2,5 roku zanim wrocilam do pracy…i tak latwo nie bylo i chyba takie momenty nigdy dla nikogo latwe nie sa
Anonimowy
Jesteście bardzo dzielne. Trzymam za Was kciuki. Z mojego doświadczenia (powrót do pracy na pełen etat, powroty o 18, często 20, dwie córeczki w domu – lat 6 i 3 – nie zdało to egzaminu, młodsza córka prawie cały czas płakała, a już w szczególności jak to nie ja odbierałam ją z przedszkola), ale wracając do sedna – z mojego doświadczenia najważniejsze w tych powrotach do pracy to powrót do miejsca, gdzie czujemy że się spełniamy, że to jest to! Wtedy mam wrażenie, siłą rzeczy, jest mniej frustracji – własnej i przez to również pozostałych członków rodziny. Moje potknięcie na tej ścieżce zaowocowało odnalezieniem siebie więc i tak wyszło nam na dobre;)
Jeśli Wy będzie szczęśliwe w pracy i wychodząc do niej jestem przekonana że i Wasze dzieci będą szczęśliwe (to szczęście wewnętrzne mamy niejako rekompensuje rozstanie, mam wrażenie).
Trzymam za Was kciuki! Powodzenia!
Anonimowy
Welcome to the real world.
aleksandra
real? czyżby świat bez pracy był światem urojonym? ;) a może matki, które decydują się na zostanie w domu przez kilka lat nie znają prawdziwego życia?